Nie tak dawno ktoś na facebooku oburzał się i
próbował
– nie przebierając w ordynarnych słowach
– przekonać publiczność, że żadne obrazy
i rzeczy nie działają, że tylko my sami możemy dla siebie coś
zrobić. Do tego wylał wiadro pomyj na wygórowane ceny i zarabianie
na naiwnych. Jak zwykle pod takim postem podpisało się kilkoro
bezmyślnych "kiwaczków", którzy potakiwali prawdopodobnie
zmotywowani tymi samymi kompleksami i odnaleźli w tej wypowiedzi
sens dla siebie. Obiektywnie rzecz biorąc wypowiedź merytorycznie
była nieprawdą. I chociaż wyraźnie tutaj powtórzę, że każdy ma prawo
do własnych poglądów, to ja mam też ogromną potrzebę
wypowiedzenia się na ten temat i wyprostowania pewnych błędnych
założeń.
Odkąd na Ziemi pojawił się człowiek, istnieją
akumulatory energii. Takim akumulatorem może być zwykły kamień
znaleziony na polu. Jeśli go naładujemy odpowiednio, w innej
sytuacji odda nam zgromadzoną energię. Świetnie w tej roli
sprawdzają się minerały i kryształy, które ładnie gromadzą energię i
dodatkowo wzmacniają ją swoimi osobistymi jakościami. Idąc dalej tym
tropem, dochodzimy do kształtów, które nas szczególnie intrygują. A
dalej do rozmaitych talizmanów i amuletów, które przecież działają.
Miliony ludzkich istnień na przestrzeni wieków nie może się mylić...
Akumulatorami energii mogą być gadżety Feng
Shui, które rozmieszczamy w pokoju. Ładujemy je głównie wiarą w ich
działanie i to przynosi efekty, ponieważ
energia płynie za myślą. To ważne. Ale działa też symbol.
Jeśli moja podświadomość mocno łączy "złotą rybkę" ze szczęściem i
powodzeniem, to ilekroć mój wzrok padnie na akwarium, w którym ona
sobie pływa, tyle razy uruchamiam neuronową ścieżkę wiodąca do
bogactwa. Podobnie rzecz ma się z kokosem, żabą trzymającą pieniążek
czy bryłką złota albo wachlarzem banknotów. Jeśli przez setki lat
ludzie patrząc na krzyż, widzą w nim cierpienie, to choćbyśmy go
wyłożyli diamentami, zawsze będzie symbolem bólu. Jeśli natomiast
róg obfitości budzi w nas myśl o bogactwie, to znaczy, że uruchamia
dokładnie taką energię.
W ten sam sposób budujemy Mapę Marzeń
wyklejając ją tym, co budzi w nas odpowiednie skojarzenia. Jeśli
ktoś twierdzi, że energetyczne obrazy nie działają, to nie powinien
stosować także tej popularnej techniki. A tutaj znowu znajdziemy
wiele potwierdzeń od osób, które systematycznie robią sobie Mapę
Marzeń. Działanie na podświadomość z pomocą różnych metod nazywamy
uzdrawianiem albo przekodowaniem. Zajmuję się tym od wielu lat. Jest
to fakt. Jestem też specjalistką od symboliki, pracuję z nią niemal 20 lat i jeśli ktoś chciałby zaprzeczyć działaniu symboli, to
w oczywisty sposób chcę zaprotestować.
Podobną funkcję spełniają obrazy nazywane
energetycznymi. Są akumulatorami energii, jeśli ktoś
– tak jak ja to robię
– pracuje z energią w trakcie malowania,
wkładając do obrazu np. mantry lub Reiki. Moim zdaniem obraz
powinien też wywoływać pozytywne skojarzenia, dlatego często
maluję symbole. Znane i przyjazne. Jestem pewna, że u wszystkich działają malowane Anioły,
Smoki, kwiaty, gwiazdy, ptaki, pejzaże i inne wzory. Jeśli obraz
przedstawia coś, co odwołuje się do symboliki i jest to połączone z
odpowiednim kolorem, jego działanie jest bezsprzeczne. Barwy także
działają i także uruchamiają podświadomość, dlatego trzeba wiedzieć
nie tylko co namalować, ale jakim kolorem. Większość uzdolnionych
malarzy, którzy pracują z energią, intuicyjnie dobiera paletę i robi
to doskonale. A jeśli ktoś nie wierzy, jak może działać obraz, niech
postudiuje przez pół godziny jakąkolwiek pracę Beksińskiego. To
mocne doświadczenie, wyłącznie dla silnych osób.
Ogromnie intrygującą sztuką jest
malowanie z Pola Serca, z ciszy, w połączeniu z mantrą. I za każdym razem zdumiewa mnie to, co się pojawia.
Jeśli mogę czegoś naprawdę dotknąć, to jak mam w to nie wierzyć i
nie reagować na pokrzykiwania ludzi, którzy piszą: "nie wierzcie
oszustom, niczego nie zrobią, żadne obrazy nie działają"? Przypomina
mi się wówczas sytuacja z pewnym przemiłym panem, który będąc u
mnie, powiedział, że nie wierzy w Anioły. Stojący nad nim jego Anioł
Stróż westchnął głęboko, po czym pomaszerował za nim do łazienki.
Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu...
Nie ulega kwestii, że obraz uzdrawiający czy
energetyczny wspiera nasze działania, a nie załatwia ich za nas.
Warto też na to zwrócić uwagę. Podobnie jak w przypadku Feng Shui,
nasza energia będzie zawsze silniejsza niż energia otoczenia,
obrazów czy gadżetów. Ale wtedy, kiedy nam energia spada, to właśnie
te wszystkie zewnętrzne rzeczy nas wspierają, oddając skumulowaną
energię. Znam setki pięknych historii o tym, jak ochronnie działają
pierścionki po babci czy właśnie obrazy namalowane przez kogoś
pozytywnego. Jednak od lat obserwuję też, że określone symbole
oddziałują na podświadomość, a ta z kolei uruchamia cały proces,
którego pragniemy. Mam na to sporo dowodów z własnego życia, dlatego
tak chętnie otaczam się obrazami tego, czego pragnę.
A czy słyszeliście o negatywnych przedmiotach?
O klątwach miejsca? Obrazu? Mebla? Naszyjnika? To także udowadnia,
że przedmioty są akumulatorami energii. Gromadzą tę energię
niezależnie od jakości, nie wybierają. To my możemy wybierać,
kierując się tym, co czujemy
– jeśli umiemy odróżnić pozytywną
energię od negatywnej. Jeśli nie umiemy, wybierajmy pozytywne osoby,
do których mamy zaufanie
– z ich rąk przyjdą wyłącznie dobre
rzeczy. Szczególnie jeśli jest to osoba, która celowo robi ochronną
biżuterię czy tworzy energetyczne obrazy. Najczęściej wie, jak to
zrobić, tym bardziej, że energia płynie za myślą, wystarczą więc
często pozytywne życzenia dla przyszłego właściciela, modlitwa lub
odrobina Reiki. A przy obrazach czy biżuterii warto też wybierać
pozytywne symbole i kolory.
Nie w każdym dziele jest ta piękna moc, o
której mówi twórca. Widzę w sieci wiele bohomazów, które dla mnie są
puste, a autorzy nazywają je "energetycznymi", ponieważ dali mu
własną energię, kiedy go malowali. Wcale zatem nie kłamią, chociaż
to inna energia niż ta, której poszukujemy. Nie przeszkadza mi to.
Bo "pusty" obraz może być ładny i pięknie dekorować ścianę. Jeśli
się podoba, to budzi dobre emocje, taka jest więc jego wartość
– jak każdej ładnej rzeczy. Przecież
kupujemy ładne buty, torebki, narzuty i koce, chociaż nie są one
energetyczne. Warto więc kupić obraz czy bransoletkę albo medalion,
jeśli nam się podoba, niech cieszy oczy. A jeśli nam się nie podoba
– to nie kupujemy. I tyle. Nikt nas nie
zmusza. To my decydujemy.
Na koniec chcę pokazać jeszcze jeden ważny
wzorzec, któremu warto się przyjrzeć. Jeśli ktoś widzi wygórowaną
cenę jakiegoś prostego obrazka, mandali czy medalionu, a sam nie
zarabia tyle, ile by chciał, to czuje gniew. Oznacza to tylko
nieprzerobione wzorce finansowe. Każdy rzemieślnik i każdy artysta
ma prawo wyceniać swoje prace tak, jak chce. Czy nie widzimy w
sklepach butów i torebek po 2000 zł? Czy budzą nasz gniew? Nie, po
prostu kupujemy podobne rzeczy w rozsądnej kwocie. Wygórowana cena
nie jest naciąganiem. Jest testerem naszego poziomu finansowego. Na
taki widok możemy wzruszyć ramionami i poszukać czegoś tańszego albo
właśnie ustanowić sobie taki cel: uzbieram na te buty (obraz,
wisior, bransoletkę), bo to akurat chcę mieć.
Przyznaję, że ja sama
mając w ręce przykładowe 2000 zł, nie chciałabym wydać ich na
torebkę, skoro taka za 150 zł jest równie ładna i spełnia swoją
rolę. Taki mój rozsądek... Ale i otwartość na wiele innych rzeczy,
bo w tej kwocie zmieściłabym kilkanaście książek, pięknych kamieni i
mojej ulubionej biżuterii. I jest to rzecz indywidualna, bo dla
odmiany w dobrze zaopatrzonej księgarni zostawiłabym 2000 bez
wahania. Jestem też pewna, że kupiłabym za 2000 zł wielką ametystową
geodę, a jeśli bym trafiła na cudny okaz, to może i nawet za 4000. Na torebkę ...jednak nie. Torebki mnie nie kręcą. Co
nie znaczy, że kogoś innego nie mogą kręcić i nic w tym złego. Mamy
rozmaite upodobania.
Konkludując
– nie słuchajcie ludzi, którzy nazywają
energetyczne rękodzieła naciąganiem. Nie u wszystkich działa
wyrachowany marketing. Raczej popatrzcie na to, co takie osoby mają
do zaoferowania. Ostatnio usłyszałam o pani jasnowidz, która wzięła
za usługę 2000 zł i podobno nie było żadnych efektów. Oszustka czy
nie? Jak to zweryfikować, jeśli ktoś nie ma odpowiedniego wglądu?
Natomiast w przypadku obrazu czy bransoletki zawsze mamy w ręce
przedmiot, za który zdecydowaliśmy się zapłacić. Działa czy nie
– ważne, by się podobał. Wówczas będzie
nam przynosił radość. A stąd już naprawdę bliska droga do szczęścia.
Bogusława M.
Andrzejewska

Healing Art
Astro Art
Przykłady Astro Art
Początki malowania
Energetyka obrazów
Obrazy symboliczne
Moc twórczości
Magia malowania
Malowanie z ciszy
Galeria