Dzisiaj bajkowo i magicznie, jak przystało na okres świąteczny. Artykuł ten jest głównie dla Starych Dusz, ale też dla każdego, kto ma otwarte serce i nie boi się widzieć więcej. Każdy z nas ma skrzydła i każdy je może mieć. Nie jest to nic niezwykłego, jeśli nauczymy się odczuwać energię. Nie musicie mi wierzyć na słowo – zobaczcie, sprawdźcie, wypróbujcie. Wierzę, że dla wielu z Was to oczywista sprawa. Tym bardziej, jeśli potraktujemy je nie jako pierzaste kończyny, podobne do tych posiadanych przez ptaki, lecz jako moc i odblask Światła, które lśni w naszym wnętrzu.
Ja sama mam kilka rodzajów skrzydeł. Pierwsze z nich odkryłam zaraz po buddyjskiej inicjacji, kiedy zaczęłam praktykować pewną groźną formę. Nie musiałam niczego sobie wyobrażać – kiedy tylko zaczynałam praktykę, te skrzydła wystrzelały z moich pleców w swojej energetycznej formie. To było niesamowite uczucie i często się wtedy zastanawiałam, kim jestem i kim byłam poprzednio, że te skrzydła tak po prostu stały się nagle częścią mnie, jakby były na moich plecach od zawsze.
Potem intensywnie pracowałam z Aniołami i miałam rzecz jasna mnóstwo ciekawych doświadczeń. Oczywiście pracuję z Nimi nadal cały czas. Tutaj początkowo czułam przede wszystkim skrzydła mojego Anioła Stróża, którymi mnie otula. Ale po jakimś czasie poczułam, że mam też swoje. Nie potrzebowałam do tego żadnego procesu. Wystarczyło o nich pomyśleć. Myślę, że na tym etapie każdy może coś takiego odkryć.
Szczególnie Stare Dusze mogą dość szybko zauważyć u siebie jakiś rodzaj energetycznych skrzydeł. Pisałam kiedyś o tym – Stare Dusze mają w sobie wibracyjne cząstki anielskich albo czarodziejskich jakości, czasem skrawki gwiezdnych energii, czasem takich związanych mocno z naturą i duchami natury. Mogą zatem dość szybko odkryć u siebie energetyczne symbole i elementy związane z istotą takiej jakości. U osób o silnej energii elfów czasem widzę takie przejrzyste skrzydełka, przypominające skrzydła ważki. Jeśli kochacie naturę, to możecie należeć do królestwa Dewów Natury i być ludzkimi uzdrowicielami Przyrody. Wówczas te skrzydełka są takim Waszym wyróżnikiem.
Ale jest pewna fenomenalna rzecz. Odkąd inicjuję w Angel Reiki, widzę, jak osobom, które dostrajam, te skrzydła wyrastają w trakcie inicjacji. To niesamowite widzieć coś takiego przed sobą. W czasie inicjacji stoję początkowo poza plecami przyjmującego i to zaczyna się już wtedy. Nagle rozwijają się takie ogromne skrzydła, przypominające wielkie ptasie… Ale są ze Światła. I te “pióra” w nich też są ze Światła. Uświadamiam sobie wówczas, że każdy, kto zostanie inicjowany w Angel Reiki staje się Anielskim Uzdrowicielem, więc jakby Anielskim Pomocnikiem. Być może te świetlne skrzydła są znakiem rozpoznawczym? Symbolem pracy na poziomie siódmego wymiaru?
Mam jeszcze Smocze skrzydła. Trudno mi realnie opisać moje powiązanie ze światem Smoków, ale często miewam sny, w których jestem Smokiem. Mam pysk, łapy, ogon i skrzydła. I oczywiście latam. Latanie we śnie jest rzecz jasna niesamowite, ale to wątek ciekawy głównie dlatego, że to jedyne skrzydła do latania. Pozostałe, o których pisałam, są czysto energetyczne. Mogą służyć do ochrony, ale nie do latania. Na Smoczych skrzydłach natomiast można się unosić w wymiarach subtelnych.
I wreszcie schodząc na ziemię – trochę o tych naszych ludzkich energetycznych skrzydłach. Bardzo często kiedy robię coś, co naprawdę kocham, mówię, że wyrastają mi przy tym skrzydła. I rzeczywiście tak też się czuję, jakby niewidzialna energetyczna siła unosiła mnie ponad podłogą. Takie uczucie uniesienia, zachwytu i ogromnej przyjemności nazywa się najczęściej “przepływem”. Angielskie określenie “flow” bywa głównym tematem dla wielu mówców motywacyjnych.
Nie bez powodu. Wejście w przepływ jest przede wszystkim podniesieniem wibracji i tym samym rozszerzeniem naszego pola energetycznego. Kiedy Światło zaczyna wypełniać naszą aurę – co oczywiście jest naturalnym wynikiem radosnego działania w stanie przepływu – ta przestrzeń rośnie. Aura się poszerza i wyraźnie rozświetla. To, co można zaobserwować przyglądając się z boku, to właśnie takie Światło wypływające z wnętrza człowieka i wypełniające całą przestrzeń dookoła. Człowiek zaczyna lśnić.
Podobnie dzieje się, kiedy kochamy. Kiedy pozwalamy sobie intensywnie odczuwać miłość i zanurzamy się w tym odczuwaniu. Chociaż zwolennicy przebudzenia uważają, że dotyczy to tylko miłości bezwarunkowej, ja obserwuję to zjawisko u ludzi zwyczajnie zakochanych. Stan zakochanie jest dotknięciem Najwyższego Źródła. Moim zdaniem został nam dany właśnie po to, abyśmy doświadczyli miłości i umieli ją rozpoznawać. Abyśmy dostali piękny kierunkowskaz na dobre życie. Owszem – czasem ten stan szybko mija, czasem rozprasza pod wpływem drobiazgów. Ale to nie zmienia faktu, że dotyka nas nawet na chwilę z całą swoją mocą.
Zatem stan kochania i zakochania także nas rozświetla. Wzmacnia, rozjaśnia, poszerza pole energetyczne. Jest w gruncie rzeczy tym samym, co przepływ. Podnosi nasze wibracje i wypełnia aurę Światłem. Pozwala zanurzyć się w naszej prawdziwej boskiej naturze i poczuć Kim W Istocie Jesteśmy. A kiedy przenosimy się na wyższy poziom energii, Światło naszej aury tworzy wokół nas piękne lśniące skrzydła.
Kocham Anioły i każde najmniejsze nawet porównanie do ogromnej mocy Ich miłości oraz dobroci mnie od razu uskrzydla. Móc być jak Anioł to dla mnie największy zaszczyt i najpiękniejsze marzenie. Ale nie każdy tak odczuwa i wcale nie jest to konieczne. Czasem wystarczy być po prostu człowiekiem. Dobrym człowiekiem, który lśni swoim wewnętrznym Światłem i rozprzestrzenia swój piękny blask na wszystkich wokół, uzdrawiając, wzmacniając i podnosząc innym energię. Tylko tyle. I aż tyle.