Nauczyciel jogi czy medytacji pracuje i zarabia tak samo jak piekarz czy szewc. Różnica polega na tym, że piekarzom i szewcom ludzie płacą bez oporów, a duchowy nauczyciel wydaje się utkany z mgły – nie musi wiec jeść ani opłacać rachunków. Tymczasem ciągle jeszcze niewielu wśród nas odżywia się Światłem. A w polskim klimacie mieszkać pod chmurką raczej byłoby trudno. Dlatego Nauczyciel Duchowy pobiera opłaty za szkolenia, analizy, konsultacje. I nie należy go za to potępiać, oczekując, że skoro Duchowy, to da nam wszystko za darmo.
Uczestniczyłam w wielu szkoleniach buddyjskich urzeczywistnionych nauczycieli. Za każdym razem wnosiłam opłaty za miejsce, za jedzenie, ale i dla nauczyciela, który też jadł i korzystał z linii lotniczych, aby do nas dotrzeć. Przy inicjowaniu w nowe praktyki tradycją jest dawanie nauczycielowi prezentów. Jasna sprawa, że niezamożne osoby zrywały garść malin i wręczały bukiet kwiatów. Ale większość z nas ofiarowywała to, co uważała za wartościowe, ponieważ to, co dostawaliśmy też było wartościowe. Ja najczęściej dawałam kamienie – kryształowe piramidki, duże ametysty o dwóch wierzchołkach, pięknie rzeźbione bursztyny. Jednak inni często dawali po prostu pieniądze.
Ustalenie ceny jest komfortowe dla każdego. Zamawiający usługę nie musi się martwić o to, ile powinien dać i czy nie dał za mało. Jest też pomocne w ustaleniu gotowości energetycznej, tworząc naturalny próg. A wreszcie pomaga też podjąć decyzję. Bo nawet jeśli coś wydaje nam się za drogie, to jest to informacja nie tylko o świadomości ubóstwa, nad którą warto popracować, ale także o tym, że to akurat nie jest dla nas najlepsze na ten moment.
Odłączanie pieniędzy od duchowego rozwoju i twierdzenie, jakoby duchowość nie miała nic wspólnego z finansami jest ignorancją. Zeszliśmy na fizyczną planetę właśnie po to, aby nauczyć się rozumieć materię i tą materią władać. Prawdziwy Duchowy Nauczyciel traktuje pieniądze w sposób równie naturalny jak jabłko, krzesło, chmury na niebie czy obraz wiszący na ścianie. Korzystanie z pieniędzy jest dla niego równie normalne i oczywiste jak oddychanie. Czyli – podkreślę na wszelki wypadek – nie skupia się zanadto na zarabianiu i pieniądze nie są dla niego celem życia. Podobnie jak krzesło czy chmury nie znaczą dla nas więcej niż znaczą. Ale traktuje je z szacunkiem i miłością, podobnie jak traktujemy jabłka, drzewa czy słońce na niebie. Największym błędem rzekomego przebudzenia jest traktowanie pieniędzy jako czegoś gorszego… A nie istnieją energie gorsze czy niegodne.
Warto w tym miejscu przypomnieć, że każdy – dokładnie każdy z nas – ma dostęp do obfitości i bogactwa. Ono nie jest czymś na zewnątrz, co trzeba sobie wydrapać albo o co trzeba walczyć. Bogactwo jest naszą prawdziwą naturą. Tak samo jak zdrowie. Oznacza to, że mając w sobie harmonię i będąc połączonym z Najwyższym Źródłem mamy dostęp do tego, czego pragniemy. Duchowy Nauczyciel wie o tym, że dostęp do pieniędzy nie różni się niczym od dostępu do powietrza, którym chcemy oddychać. Jeśli się dusimy, to należy to uzdrowić w sobie i poprzez miłość bezwarunkową odbudować harmonię, która pozwoli zaczerpnąć głęboki oddech. Dlatego Mistrz Duchowy oczekuje zapłaty za swoją pracę wiedząc, że obfitość finansowa nie jest niczym trudnym czy niedostępnym dla człowieka.
Dotyczy to również naszego materialnego ciała, które mamy nauczyć się uzdrawiać z pomocą duchowych umiejętności. Po to zeszliśmy na Ziemię, by rozwijać Moc uzdrawiania miłością bezwarunkową. Mamy w sobie wszystko, by nigdy nie chorować, ale i cały zestaw niezbędny do naprawiania ciała. Paradoksalne jest przy tym to, że ludzie tak młodo umierają na różne schorzenia. To pokazuje, jak bardzo zaniedbaliśmy rozwój i to właśnie najpilniejszy temat do prawdziwego wzrastania. Na już. Nie siedzenie w kwiecie lotosu, nie teorie spiskowe, nie kombinowanie, jakie są rodzaje dusz (egregorów, monad…), tylko uzdrawianie tu i teraz – w tych okolicznościach, które zostały nam dane przez duszę.
Zeszliśmy na Ziemię, by w warunkach skrajnego survivalu rozwijać moce, które pielęgnują boskość w nas. By nie zapominać Kim W Istocie Jesteśmy i że możemy wszystko, czego pragniemy. Że naszą prawdziwą naturą jest siła stwórcza. Celem życia jest powrót do naturalnej wrodzonej, boskiej Doskonałości, w której możemy wszystko z pomocą świetlistej mocy bezwarunkowej miłości. I przeraża mnie, kiedy ludzie uciekają od tego, szukając winnych swoich problemów na zewnątrz.
Gdybym chciała posłużyć się metaforą survivalu, to naszym zadaniem jest zachować w tej trudnej podróży klasę, uczciwość i człowieczeństwo, by nie zjadać siebie nawzajem, tylko podawać sobie ręce na najtrudniejszych odcinkach. Mamy też być świadomi, że spokojnie poradzimy sobie z każdą przeszkodą, bo posiadamy w sobie wystarczająco dużo wiedzy i zdolności, by dotrzeć do celu zwycięsko. Stare dusze są po to, by użyczać opracowanych wcześniej map. Młode po to, by z szacunkiem z tych map korzystać, bez pyskowania w stylu: „ja wiem lepiej”. I największym wrogiem przebudzenia są pseudoezoterycy, którzy podważają wszystkie mapy i pomstują na to, że ktoś wymyślił błoto i każda stroma ścieżka to dla nich spisek obcych, którzy chcą nas zjeść. A mapy starych dusz to dla nich kłamstwo wiodące w przepaść…
To, co zaprawdę warto i co gorąco polecam, to nauczyć się rozpoznawać mądre, stare dusze, które chętnie użyczają swoich map. Czasem trzeba im za to zapłacić, a czasem wystarczy rozmowa, innym razem można przeczytać za darmo artykuł lub mądrą książkę. Lecz – jak pisałam w innym miejscu – lektury są dobre i niedobre. Są takie, które wiodą na manowce, a poznamy je po tym, że pozbawiają nas radości i nadziei. Ale są i takie, przy czytaniu których rosną nam skrzydła i odkrywamy naszą boską Moc. Jeśli książka powoduje wzrost energii i wiary w siebie, to jest właściwym przewodnikiem w rozwoju. Proste, prawda?