Przebudzenie 32

Nie jestem ideałem i zapewne w tym wcieleniu nie będę. Nie na tym zresztą polega życie i duchowe wzrastanie. Rozwój to stawanie się najlepszą wersją siebie. Siebie. Nie jakiegoś idealnego wzorca. Zresztą nie ma wzorca jednego dla wszystkich, bo mamy różne oczekiwania. Można ogólnie powiedzieć, że człowiek na wysokim poziomie rozwoju to osoba pełna dobroci, bezwarunkowej miłości i wewnętrznego spokoju. Ot, taki ogólnik, bo nawet definicja dobra jest odmienna u różnych osób. Ale przyjmijmy, że bycie łagodnym, życzliwym i tolerancyjnym jest dość charakterystycznym przejawem rozwoju.

Poza tym jednak każde wzrastanie odbywa się bardzo indywidualną ścieżką. Nigdzie nie jest powiedziane, że osoba oświecona musi umieć tańczyć albo pisać powieści, albo z uroczym uśmiechem łykać wszystko, co się pojawia. Czasem tak, a czasem nie, bo wszystko zależy od sytuacji. Oświecenie moim zdaniem polega między innymi na wglądzie, który pozwala w danej chwili mądrze wybrać coś dla najwyższego dobra wszystkich. To może być uśmiech pełen miłości, a może to być pouczenie, żart lub gniew.

Miałam cudowną okazję spędzić trochę czasu obok oświeconego nauczyciela. Z pozoru wyglądał zwyczajnie, aczkolwiek jego stara, pomarszczona wiekiem twarz promieniowała łagodnością i ciepłem. Nie było w nim nic przerażającego czy surowego. Dobroć rzucała się w oczy. Dla mnie kluczowe było odczuwanie pięknej energii – mam tę umiejętność i to rzecz fantastyczna. Pisałam już o tym doświadczeniu – w promieniu wielu metrów dookoła mojego Rinpocze pulsowała błogość, jasność, spokój, emocjonalna rozkosz i wszechogarniająca bezwarunkowa miłość. Coś wspaniałego – Niebo na Ziemi.

Zdarzyło się jednak parę razy, że mój Nauczyciel okazał gniew, a nawet opowiadano, że rzucił w kogoś kamyczkiem. Ten „gniew” był na pokaz. Ta Istota nie odczuwała gniewu jak my – nie poddawała się takiej emocji, nie tkwiła w niej. W buddyzmie mówimy o przybieraniu „gniewnej formy”. Jest to świadome. Chodzi o pewną manifestację, by kogoś przebudzić. Są bowiem ludzie, którzy w błogości się rozleniwiają i trzeba nimi potrząsnąć. Gniewna forma spełnia tę rolę. Pięć minut później oświecona istota znowu promieniuje miłością. Jest to jak założenie maski. Jak żart.

Jednak te formy się pojawiają. I jest to dla mnie pretekst do tego, by przypomnieć wszystkim, że w procesie rozwoju nie musimy udawać. Nie musimy uśmiechać się krzywo, kiedy cierpimy lub czujemy rozczarowanie, żal lub złość. Ważne tylko, by te emocje nie przejęły nad nami kontroli, byśmy umieli nad nimi świadomie panować. To zawsze my powinniśmy mieć władzę nad swoimi myślami i odczuciami. Ale też nie należy ich odrzucać i udawać, że ich nie ma.

Człowieczeństwo to indywidualny mix poglądów i reakcji. Zawsze zgodny z naszymi wewnętrznymi wzorcami. Działamy i odbieramy świat zgodnie z tym, co nam w duszy gra. Ale mamy też wpływ poprzez umysł na pewne zmiany i korygowanie tego, co jest dla nas niekomfortowe. Kiedyś bardzo mnie złościła ludzka ignorancja. Mam mocny karmiczny ślad duchowego nauczyciela, który chciałby wszystkich pokierować w stronę Światła. A wszechświat tak nie działa, ludzie nie chcą być kierowani. Kiedy zrozumiałam, że każdy ma swój czas i swój wymiar, uwolniłam oczekiwania i zmieniłam wzorzec „zbawiania świata” na przyzwolenie, by każdy robił po swojemu. Jak chce i kiedy chce.

Dużo piszę u siebie o tolerancji. I uwierzcie mi – dzisiaj naprawdę uważam, że każdy ma prawo mieć swoje poglądy. Nikogo nie nawracam, nawet wtedy, kiedy ślepo włazi w mrok. Dzięki uzdrowieniu wzorca, nie przeszkadza mi to i nie denerwuje mnie, że ktoś gdzieś promuje ciemną stronę mocy. Wszystko jest w harmonii, wszystko jest po coś – nawet po to, by nauczyć się dawać prawo do istnienia wszystkiemu, co się pojawia. My zawsze dokonujemy jakiegoś wyboru, ale musimy mieć w czym wybierać.

Chcę tu podkreślić dwa aspekty. Pierwszy – to właśnie ta korekta wzorca. Ona nie czyni z nas żadnego ideału. Nie pakuje nas w żadne szufladki, jeśli płynie z naszej indywidualnej wewnętrznej potrzeby. Chciałam zaakceptować odmienność ludzkich poglądów, więc pracowałam nad sobą świadomie, by taką się stać. Uznałam, że to potrzebne, wartościowe i komfortowe w tym świecie, gdzie każdy robi, co chce. Poczułam z tym ogromną ulgę i spokój. Teraz przyzwalam, nie przejmuję się i jest mi z tym dobrze.

Drugi aspekt – to wybór, który pozwala pozytywnie dla nas istnieć i realizować tę najlepszą wersję siebie. Tak jak my wybieramy, a nie tak, jak chcieliby inni. Nie próbuję być ideałem, staram się odczuwać zgodnie z pieśnią własnej duszy i wyraźnie dokonywać wyboru nawet wtedy, kiedy inni na mnie syczą. Niech syczą. Jeśli chcę tupnąć nogą, to tupnę, chociaż ludziom wydaje się, że duchowy poziom na to nie pozwala. To nie jest prawda. Duchowość to bycie sobą, a nie przytakiwanie temu, co uważamy za złe.  I tak, jak mój oświecony Nauczyciel rzucał kamyczkiem, tak i ja czasem sobie rzucam, chociaż do oświecenia bardzo mi daleko.

Odczuwanie energii bardzo mi pomaga. Ostatnio przyznałam się, że usunęłam ze znajomych kilka osób, ponieważ bezmyślnie wkleiły na swojej osi mroczny tekst demonicznej autorki. Zrobiłam to, bo nie chcę mieć nic wspólnego z ludźmi, którzy wspierają mrok. Tekst był długi, nielogiczny, energia wyraźnie odczuwalna, wystarczyło pomyśleć, myślenie nie boli. Uważam, że tolerancja polega na przyzwoleniu, by każdy robił to, co chce, więc przyzwalam. Nie komentuję tekstu, nie osądzam, nie potępiam nikogo, nie zajmuję myśli osobą, która ów tekst popełniła. Ale tolerancja nie oznacza, że mam grzecznie znosić w swojej przestrzeni ludzi, którzy służą ciemnej stronie. Nie widzę nic sensownego w takiej znajomości i uważam, że to jest w porządku. Każdy z nas ma prawo odsuwać się od tego, co postrzega jako brudne i szkodliwe.

Mam bardzo dużo dystansu do ogólnoludzkich tematów. Staram się nikogo nie osądzać, bo jestem świadoma, że aby zrozumieć pobudki człowieka, trzeba przejść parę kilometrów w jego butach, a to nie jest proste. Ale w kwestii rozwoju wewnętrznego tego dystansu nie mam i chyba nawet nie potrzebuję. Od dwudziestu lat uczę, jak rozpoznawać Światło, jak je przyciągać, jak tworzyć więcej Dobra. To nie jest trudne, wystarczy myśleć logicznie, wystarczy odczuwać i ufać temu, co się czuje na poziomie serca. Jeśli ktoś zachwyca się mrokiem i udostępnia szkodliwe teksty, to nie mamy sobie nic do powiedzenia. Niech sobie ten ktoś robi, co chce, byle jak najdalej ode mnie.

Bogusława M. Andrzejewska
Bogusława M. Andrzejewska

Promotorka radości i pozytywnego myślenia, trenerka rozwoju osobistego i duchowa nauczycielka. Pisarka i publicystka, Redaktor Naczelna elektronicznego magazynu „Medium”. Autorka wielu poradników rozwoju. Astropsycholog i numerolog oraz konsultantka NAO. Prowadzi szkolenia na temat wiedzy duchowej i prosperity. Pracuje z Aniołami, robi odczyty w Kronikach Akaszy. Jest nauczycielką Reiki i miłośniczką kryształów, kotów oraz drzew. W wolnym czasie pisze wiersze.

Artykuły: 640
0
    0
    Twój koszyk
    Nie masz żadnych produktówPowrót do sklepu