Często pojawia się pytanie o ochronę przed negatywnymi energiami. Chcę wtedy powiedzieć, że w zasadzie przed niczym nie trzeba się chronić, bo wszystko płynie z jednego Najwyższego Źródła. Każdy demon, czy tego chce czy nie, służy naszemu rozwojowi. Warto rozumieć lekcje i pilnie je odrabiać, zamiast tracić czas na stawianie barier przed nauczycielami.
Nie bulwersujcie się. Nie próbuję powiedzieć, że ta ochrona całkiem nie jest potrzebna. Są osoby zajmujące się czarną magią, są tacy, którzy bawią się zakazanymi rytuałami. Są siły, które mogą nam szkodzić, obciążać nas i wtedy profesjonalna pomoc na pewno się przyda. Nawet po to, by odzyskać zdrowie i siły do pracy nad sobą i po to, by któregoś dnia samemu sobie z tym poradzić. Jednak to są naprawdę wyjątki.
Wszystkie pozostałe energie, które się „przyklejają” czy „przyczepiają” czy osłabiają nas, dotarły na nasze zaproszenie. Wszechświat jest w harmonii. Myślę, że warto zacząć od podniesienia poczucia wartości i stworzenia takiej silnej energetyki w sobie, by nic nigdy się nie przyczepiało. Na co dzień, kiedy mamy do czynienia z zawiścią i złymi myślami innych, nie potrzebujemy niczego poza kochaniem siebie. Miłość do samego siebie doskonale wzmacnia aurę. Ponadto tworzy energetykę, która nie dopuszcza do nas żadnego złego ataku, żadnej energii. Choćby nas przeklinano setki razy – to nie zadziała.
Warto wiedzieć, że aurę uszkadza zaledwie kilka rzeczy. Po pierwsze nadużywanie alkoholu lub narkotyki. Po drugie – lęk. Jeśli zatem boimy się, że ktoś nam zaszkodzi i kurczowo poszukujemy sposobów ochrony, to już tym samym zapraszamy do ataku, otwieramy drzwi do naszej energii. Mam znajomą, której nigdy nikt nie atakuje, chociaż – jak każdy – ma swoich wrogów. Ona się tym po prostu nie zajmuje, każdemu życzy dobrze i nie obawia się, że ktoś coś może jej zrobić. Myśli trzymają energię – ona jest bezpieczna, bo w to wierzy, więc nie doświadcza ataków, bo złe myśli innych nie są w stanie przebić się przez jej aurę. Jest dla mnie zaskakujące, że tak wiele osób, które ponoć od lat zajmują się duchowością, zupełnie nie ma o tym pojęcia i traci czas na jakieś tarcze. Najlepszą tarczą są nasze myśli.
Po trzecie – te myśli powinny być pozytywne w stosunku do innych. Jeśli mamy poczucie winy wobec kogoś, to tym też otwieramy drzwi na to, co ta osoba wysyła do nas. Tak przecież działają klątwy. Klątwa dociera tylko do osoby, która mniej lub bardziej świadomie czuje się winna. To jest jak energetyczny dług do spłacenia i przyjęcie klątwy zastępuje spłatę. Jeśli mamy czyste sumienie, to żadne klątwy nie zadziałają, nikt nam niczym nie zaszkodzi, choćby całe piekło wezwał na pomoc. Faktem jest, że na niewinnych ludzi rzadko rzuca się klątwy…
Podobnie jak poczucie winy działa gniew. Jeśli wściekamy się na kogoś, jesteśmy z kimś w otwartym sporze i sami źle życzymy tamtej osobie, to wymiana energetyczna jest oczywista – drzwi są stale otwarte, dopóki nie wybaczymy, nie odpuścimy i nie zakończymy sprawy w najlepszy dla wszystkich zainteresowanych sposób. Jeśli zatem mamy czyste sumienie, kochamy siebie i do nikogo nie mamy żalu – to jesteśmy bezpieczni. Nikt nam nic nie zrobi. Dlatego najlepszą ochroną jest zawsze praca nad sobą i wzrost duchowy oraz poczucie bezpieczeństwa. Świadomość, że nasz spokój i Światło, które mamy w sobie chronią nas wystarczająco.
Jest jeszcze jedna rzecz, na którą pragnę zwrócić uwagę. Niektórzy nauczyciele, którzy są na bardzo niskim poziomie rozwoju, zachęcają do odbijania energetycznych ataków, by nawet odbijać „w trójnasób”. Takie dawanie nauczki… Bardzo to podłe, bo jeśli odbijamy wysłaną negatywną energię, to nie jesteśmy lepsi od tego, kto coś nam wysłał. Proszę nie protestować, że „przecież to tamta osoba zaatakowała”, bo schodzimy do dyskusji rodem z piaskownicy: „to ona zaczęła”. Powtarzam bardzo wyraźnie: nic nie trzeba odbijać, bo jeśli dbamy o swoją energetykę, żadne złe myśli czy złe życzenia innej osoby nam nie zaszkodzą.
Osoba, która naprawdę ma przyzwoity duchowy poziom wie doskonale, że ktoś kto nam zazdrości i wysyła złe myśli jest tylko zagubioną biedną duszą, która uczy się w swoim tempie. Jest jak małe dziecko, które sypie na nas piaskiem, bo mamy coś, czego ono nie ma. Zawsze możecie wybrać, czy ze złością obsypiecie to dziecko piaskiem, czy uśmiechniecie się pobłażliwie, otrzepiecie piasek i ze zrozumieniem pozwolicie dziecku dorosnąć. Ktoś kto odbija „w trójnasób” jest jak dorosły, który okłada dziecko do krwi kijem od bejsbola.
Kiedyś ludzie chronili się wizualizując lustra wokół siebie. To też odbijanie ataku charakterystyczne dla osób na niskim poziomie rozwoju. Po co odbijać piłkę, kiedy można ją bez szkody dla siebie zneutralizować? Jest wiele form ochrony samego siebie, które nie odsyła do nadawcy tego, co zostało wysłane. Możemy otoczyć się słupem Światła, możemy stać się niewidzialni dla kogoś wypełnionego złością, aby nie sypał na nas piaskiem, ale nie róbmy tego samego.
Wszyscy jesteśmy jednym. Atakujący i atakowany. My też setki razy atakowaliśmy innych, kiedy nam coś zabrano, zrobiono lub powiedziano. Parafrazując jednego z najmądrzejszych Nauczycieli: „Kto nigdy nie pomyślał źle o innym, niech pierwszy rzuci kamieniem”. Nie warto. Rozwój duchowy polega na tym, że wznosimy się ponad dziecinne żale i pretensje, rozumiejąc, że każdy człowiek jest Jednością z nami. Potrzeba zemsty jest dziecinna. Czas dorosnąć. Przestańcie słuchać ludzi, którzy każą Wam odbijać ataki, bo nie wzrastacie przy takich „nauczycielach” duchowo, tylko kręcicie się w kółko w ich przepełnionej złością piaskownicy.