Miłość bezwarunkowa nie wymaga definicji, ale na wszelki wypadek napiszę, że to uczucie, które odczuwamy niezależnie od wszystkiego. Ono po prostu jest, niczego nie oczekując w zamian. Doskonałym przykładem miłości bezwarunkowej jest ta, którą odczuwamy do naszego kota, ponieważ jest to zwierzę tak niezależne i dumne, że w zamian za okazywane czułości nic nam nie daje. Pozwala się pogłaskać i przytulić, ale tylko wtedy, kiedy samo ma ochotę. A pomimo tego obdarzamy je uczuciem, karmimy, leczymy, jeśli potrzebuje. Czasem miłość matki do dziecka bywa także bezwarunkowa, właśnie wtedy, kiedy pomimo niewłaściwego zachowania potomka, matka nadal go kocha. Nie jest to jednak regułą, ponieważ w tym układzie często do głosu dochodzi instynkt macierzyński, a nie uczucia.
Podstawą miłości bezwarunkowej jest brak oczekiwań i skupienie się na samym akcie kochania. To ważne. Kiedy nauczymy się tego doświadczać, wówczas możemy korzystać z potężnej siły miłości do uzdrawiania zarówno swojego fizycznego ciała, jak i różnych życiowych sytuacji. Działanie jest niezwykle silne, a efekty mogą nas zaskoczyć, bo rzadko kiedy zajmujemy się uzdrawianiem przez miłość. A przecież – moim zdaniem oczywiście – zeszliśmy tu na Ziemię tylko po to, aby właśnie tego się nauczyć: bezwarunkowego kochania.
Temat może wydać się kontrowersyjny, szczególnie wtedy, kiedy mieszamy miłość z akceptacją. Bo jak kochać tych nieciekawych ludzi, którzy postępują niewłaściwie? Jak kochać złośliwego sąsiada, niewiernego męża lub co gorsza: jego bezczelną kochankę? I tutaj warto sobie uświadomić, że rozwój duchowy wymaga od nas przede wszystkim akceptacji poprzez zrozumienie. Każde trudne wydarzenie jest dla nas ważną lekcją. Nie ma przypadków. Nie warto zatem nienawidzić i potępiać swoich nauczycieli, którzy niosą nam istotne informacje o zamkniętych w głębi naszej podświadomości wzorcach. Ale też nie musimy od razu ich kochać – zaakceptujmy, że wszystko, co się wydarza jest do czegoś potrzebne. Zaakceptujmy ludzi, którzy jak aktorzy odgrywają tu na Ziemi swoje role, aby nam pomóc w rozwoju.
Miłość ma piękną, tęczową barwę. Nie czerwoną, jak sądzą niektórzy. Nie zieloną, jak czakra serca. I nie różową – ta różowa energia bywa często kolorem manipulacji lub rzucanego na nas uroku (czy hipnotycznego wpływu – jak nazwą to bardziej nowocześnie niektórzy). Buddyści wierzą, że osiągnięcie Oświecenia wiąże się z uzyskaniem tęczowego ciała. Cierpliwie praktykujący skutecznie rozpuszczają się w tęczowe światło. Jeśli uświadomimy sobie, że Oświecenie dosięga nas wówczas, kiedy stajemy się cali bezwarunkową miłością, wszystko staje się oczywiste.
Miłość bezwarunkowa to Światło – najjaśniejsze i najbardziej czyste. I podobnie jak wiązka białego widma – rozszczepia się na tęczowe promienie. Ponieważ w miłości zawiera się wszystko, kto potrafi kochać – jest kompletny. Funkcjonuje na pełnym potencjale wszystkich swoich czakr – a one tworzą wspólnie tęczowe pasma. Tak postrzegam energię bezwarunkowej miłości, kiedy z nią pracuję. Stąd też podświadomie od lat kreuję swoją stronę w tęczowych kolorach. Stale je widzę, kiedy tylko zamknę oczy. I dodam od razu, że podobnie wygląda energia Reiki, która przecież jest właśnie energią miłości. Systematyczna świadoma praca z Reiki pomaga nam kochać prawdziwie.
Temat uzdrawiania z pomocą miłości jest ogromnie trudny. Niejeden raz spotkałam się z niezrozumieniem, kiedy próbowałam o tym mówić. Wiele osób nie lubi słuchać o miłości, a na dźwięk tego słowa od razu się spina i stroszy, wykrzykując, że to bzdury dla dorastających panienek. To ich wewnętrzna blokada i opór, który moim zdaniem wymaga uzdrowienia. Stąd na świecie tyle zła, tyle wojen, tyle chorób… bo ludzie boją się i wstydzą kochania. Czasem właśnie dlatego, że pojmują je niewłaściwie, jako rzucanie się wszystkim na szyję i słodzenie na lewo i prawo. A miłość nie na tym polega.
Nie jestem różową, przesłodzoną landrynką. Uczę pozytywnego myślenia, śmieję się od świtu do nocy, lubię ludzi i zachwycam się światem – to prawda. Tak wybrałam i to mi daje szczęście. Ale umiem też czasem zakląć, tupnąć nogą i asertywnie odmówić, kiedy trzeba. Bywam też zołzą. W swoich tekstach krytykuję pewne działania, nie owijając niczego w bawełnę. I nawet przysporzyłam sobie wrogów, kiedy szczerze zrobiłam paru osobom analizę ich wewnętrznych wzorców. Przerabiam cierpliwie swoje lekcje i nie zawsze są one słodziutkie. Czasem muszę mocno zacisnąć zęby. Jak każdy. Najważniejsze w tym wszystkim jest jednak poszukiwanie harmonii, a tę znajdziemy tam, gdzie jest miłość. To właśnie kochanie oświetla nam tę właściwą drogę jak latarnia. Jeśli nie wiemy co zrobić – odpowiedzią zawsze jest miłość.
Być może wszystko jest tym samym, jednak pewne rzeczy sprawiają nam większą przyjemność, choćby zmysłową. Dlatego właśnie wybieram takie emocje, myśli i przekonania, które prowadzą mnie do tego, co dobre. Lepiej mi z pozytywnym myśleniem niż z narzekaniem. Zachwyt daje mi energię. A Miłość uzdrawia. I czasem dziwię się niezmiernie, że ludzie odrzucają coś, co daje tyle dobra i przyjemności. Osoby, które wyśmiewają pozytywne myślenie i miłość bezwarunkową są dla mnie jak zmarznięte dziecko, które kuli się na brudnym śniegu, byle tylko nie ustąpić i nie wejść do ciepłego domu, nie zagrzać przy piecu. Taki foch. Nigdy nie lubiłam strzelać focha, za to kocham komfort, dlatego tak łatwo mi było odnaleźć te wspaniałe metody, które prowadzą do szczęśliwego życia.
Informacja o uzdrawianiu miłością bezwarunkową przyszła do mnie z Najwyższego Źródła. Po okresie intensywnej medytacji i pracy z Archaniołami, pojawiło się takie silne uczucie i przekonanie, że wypełnienie wszystkich komórek ciała kochaniem, zapewni im całkowite zdrowie. Rozkoszowałam się tym stanem przez jakieś 10 minut, potem zniknęło. Wiele miesięcy zastanawiałam się nad tym i nieśmiało testowałam na sobie, zanim zaczęłam opowiadać o tym innym. Miałam to wielkie szczęście, że trafiłam na pracowite i systematyczne osoby, które rzetelnie pomedytowały zgodnie z moimi wskazówkami i błyskawicznie osiągnęły oczekiwane efekty. Praca z miłością bezwarunkową uzdrowiła różne chore narządy.
Nie tak dawno trafiłam na piękną książkę Anity Moorjani, która wyzdrowiała z terminalnego stadium raka wyłącznie dzięki miłości bezwarunkowej. Jej historia to dla mnie niezwykle ważne potwierdzenie. Miłość uzdrawia. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Polecam jako ugruntowanie bardzo konkretne i naukowe wykłady Bruce’a Liptona. Co prawda on mniej mówi o miłości, więcej o pozytywnych emocjach, ale miłość jest najsilniejszym ze wszystkich tych uczuć. A zatem zadziała najskuteczniej.
Chciałoby się od razu sprostować: „tylko nie ta damsko-męska, ale ta bezwarunkowa…” Jednak moim zdaniem każda prawdziwa miłość jest uruchomieniem pozytywnej energii i wierzę, że w układach partnerskich również uruchamia się prawdziwe uczucie. A kiedy jesteśmy zakochani, kwitniemy, zdrowiejemy, wszystko układa się idealnie. Nie zgadzam się ze stwierdzeniami, że uczucie przynosi ból, rozczarowanie i cierpienie. Mnóstwo poetów wyżala się nad bolesną stroną miłości. Nie mają racji. Mówią „miłość”, a opisują swoje tęsknoty za spełnieniem oczekiwań, pomieszane z zazdrością, rozczarowaniem, żalem i innymi negatywnymi emocjami. Nie umniejszam piękna poezji, sama przecież piszę wiersze – analizuję tu jedynie, czym jest prawdziwa miłość. Jako uczucie odczuwane, a nie jako słowo.
Miłość jest uczuciem skupionym na pragnieniu dobra i szczęścia dla kochanej osoby. Jest pozbawiona oczekiwań – z radością przyjmuje to, co jest. Nawet jeśli nic nie dostaje od ukochanego, pławi się w samej rozkoszy kochania. Bo to kochanie daje nam szczęście, a nie fakt bycia kochanym – nie zapominajmy o tym nawet wtedy, kiedy nasze uczucie jest odwzajemniane. W miłości nie ma miejsca na zazdrość, żal i cierpienie. Jest tylko radość, wynikająca z błogości kochania. Taka miłość uzdrawia. Jeśli pojawia się cierpienie, to oznacza, że ster przejmują negatywne emocje i nie ma wtedy mowy o miłości bezwarunkowej. Są jakieś uczucia, które nazwać można „romantycznymi”.
Moim zdaniem prawdziwe kochanie zawsze daje nam poczucie szczęścia, radości, a co za tym idzie – także zdrowia i pomyślności, bo uruchamiamy najlepsze myśli i najlepsze energie. Tworzymy pełne radości przekonania, które przyciągają do nas wszystko, co najpiękniejsze. Jest zatem miłość doskonałym nie tylko lekiem, ale też skutecznym narzędziem prosperity.