Niemal od chwili przyjścia na świat słyszymy ze wszystkich stron nakazy, by pracować: więcej, szybciej, wydajniej. Już jako dzieci odbieramy i kodujemy w sobie błędne zasady: „bez pracy nie ma kołaczy” lub „praca uszlachetnia”. Większość z nas utrwala w sobie taką presję, przyjmując ją za stan normatywny. Kiedy jako dorośli trafimy do korporacji, z dnia na dzień będziemy odczuwali przymus działania coraz większy i większy, ponieważ każda korporacja bazuje na wyciskaniu z człowieka maksimum jego możliwości. Jeśli ponadto trafimy na trenera rozwoju, który utrwali w nas tego typu błędny wzorzec, możemy przemęczyć się przez większość życia w pogoni za… mitem. Pamiętajmy: harmonia znajduje się zawsze w złotym środku. Trochę pracy, dzięki której realizujemy samych siebie nikomu nie zaszkodzi. Ale równie mocno potrzebujemy w życiu tej jakości, którą powszechnie nazywa się lenistwem.
Wysiłek fizyczny lub umysłowy powoduje wydzielanie wolnych rodników, które przyspieszają starzenie i mają też pośrednio wpływ na inne choroby. Ponadto w czasie pracy wydziela się kortyzol, hormon odpowiadający za stres i zmniejszający ilość białych ciałek krwi. To zresztą nic nowego, co drugi z nas pewnie powie, że ma stresującą pracę.
Lekarstwem na to jest oczywiście leniuchowanie. Mądry odpoczynek powoduje, że reguluje się ciśnienie krwi, spada produkcja wolnych rodników i hormonów stresu. Biologicznie najlepszym przykładem jest leniwiec, cudowne zwierzątko, które nigdzie się nie spieszy. Ale warto pamiętać, że odpoczynek od pracy ma być dla nas optymalny, czyli przede wszystkim radosny. Śmiech dodaje nam energii, masuje organy wewnętrzne, poprawia działanie systemu immunologicznego i oczywiście jest najlepszym lekarstwem na wszelkie dolegliwości. Piszę o tym w innym artykule.
Badacze mózgu i psychologowie udowadniają, że pewna bezczynność jest nam potrzebna jak powietrze. Właśnie wtedy, kiedy pozornie nic nie robimy, kiedy patrzymy w sufit, wtedy pojawiają się najlepsze pomysły. Ja swój klucz do kreatywności też znalazłam w leniuchowaniu. Kiedy prowadzę szkolenia na drugim końcu Polski, wiele godzin spędzam w pociągu. Często wówczas piszę lub czytam, ale zawsze też przez pewien czas po prostu siedzę i patrzę w okno na przesuwające się krajobrazy. Daję sobie ten czas – odkładam książkę i laptopa, pozwalam sobie być i tylko być. Jak tylko wyciszę umysł, natychmiast pojawiają się nowe pomysły do artykułów i szkoleń. Kiedy to odkryłam, zaczęłam praktykować lenistwo także w domu. Niezależnie od tego, ile mam spraw do załatwienia, staram się przez pół godziny dziennie posiedzieć, patrząc na drzewa rosnące za oknem. Tak po prostu siedzę i nic nie robię. Drugie pół godziny to codzienny leniwy spacer. Ten czas kreuje dla mnie najlepsze odkrycia.
Wiele osób stara się odpoczywać czynnie: biega, pływa, uprawia różne sporty. Jest w tym niestety też pewna pułapka. Jeśli sport jest dla nas formą rywalizacji lub udowodnienia czegoś sobie lub innym, to wcale nam nie służy. Uwalniają się hormony stresu i wracamy do punktu wyjścia. Pojawi się zmęczenie, osłabienie zdrowia, złe samopoczucie, a do pracy wrócimy w formie gorszej niż poprzednio. Nawet lekarze twierdzą, że lepiej poleżeć w hamaku niż biegać w maratonie.
Zatem jeśli lubimy biegać lub pływać, to róbmy to z miłością, lekko, bezwysiłkowo, dla prawdziwej przyjemności. Nie na czas! Nie w wyścigach z kimkolwiek. Nie stawiajmy sobie wyzwań – pozwólmy sobie naprawdę odpocząć. Pozwólmy, aby się działo, zaakceptujmy optymalną prędkość, lot piłki, dowolną ilość punktów. Nauczmy się, że rywalizacja nikomu i niczemu nie służy, a każdy sport ma być przyjemnością, a nie pokazywaniem, kto jest lepszy.
Żyjemy w kulturze, która narzuca nam często szkodliwe normy tylko po to, by zmusić nas do rezygnacji z tego, co dla nas dobre. Wystarczy zadać sobie pytanie: dlaczego ciężko pracujemy? Zazwyczaj po to, by osiągnąć więcej niż inni i udowodnić sobie, że jesteśmy lepsi. To pułapka i samooszukiwanie. Wystarczy podnieść poczucie własnej wartości i zmienić optykę, zrozumieć, że nikt na tym świecie nie jest ani lepszy ani gorszy, każdy jest doskonały taki, jaki jest… Jednak zamiast tego rzucamy się w wir ciężkiej pracy, by coś udowodnić – sobie lub innym. Tymczasem nie musimy przekraczać pewnych granic wysiłku, aby być szczęśliwymi.
Istnieje przepiękna opowieść, która to cudnie ilustruje…
Pewien młody menadżer z korporacji będąc na urlopie, wypatrzył rybaka w średnim wieku, który wypływał w morze jedynie na pół godziny i wracał z łodzią pełną ryb, potem je z powodzeniem sprzedawał w ciągu kilkunastu minut, po czym wracał do domu. Menadżer któregoś dnia zagadnął rybaka:
– Jak pan to robi? Zajmuje to panu tylko pół godziny i łowi pan tyle ryb.
– Znam tu miejsca, gdzie zawsze są ławice, to żaden problem.
– To czemu wypływa pan tylko raz? Co pan robi z resztą dnia?
– Jak to co? Spędzam czas z żoną, chodzimy na spacery, bawimy się z dziećmi. Gramy razem w szachy i w piłkę, jestem szczęśliwy i podoba mi się takie życie. A wieczorami jeszcze trochę majsterkuję, bo bardzo to lubię.
– Ależ to bez sensu! Ja panu powiem, co trzeba zrobić. Powinien pan wypływać na połów kilkanaście razy dziennie. Złowiłby pan wiele ryb, sprzedał je i zarobiłby pan mnóstwo pieniędzy. A wtedy kupiłby pan większy kuter, a z czasem nawet dwa lub trzy, zatrudniłby pan ludzi i łowiłby pan jeszcze więcej ryb i jeszcze więcej zarabiał.
– Ale po co robić coś takiego?
– Pan nic nie rozumie. Sądzę, że w niedługim czasie mógłby pan założyć dużą firmę i mieć nawet całą flotę. Sprzedawałby pan ryby nawet za granicę i stałby się pan bardzo, bardzo bogaty. Według mojego rozeznania już za 10 lat byłby pan bardzo zamożnym człowiekiem i miałby pan mnóstwo pracowników.
– No dobrze, ale po co?
– No, jak to po co? Mógłby pan raz w roku wziąć urlop na trzy tygodnie i robić to, co pan lubi i co czyni pana szczęśliwym. Spędzałby pan czas z żoną i dziećmi, chodził na spacery, grał w szachy i w piłkę, a nawet mógłby pan pomajsterkować.
Uwielbiam tę historię. Uświadamia nam, że to nie praca i zarabianie są sensem naszego życia. Jesteśmy tu na Ziemi po to, aby być szczęśliwymi. Na swój własny sposób. Tymczasem bywa tak, że pracujemy ponad siły, aby nikt nie zarzucił nam lenistwa, a będąc pod presją realizowania cudzych norm, nie odnajdziemy spełnienia. Często też gonimy za bogactwem, zdobywamy więcej i więcej tylko po to, żeby coś udowodnić. Niepotrzebnie. Czasem lepiej posiadać mniej, ale mieć czas na przytulenie kogoś bliskiego, spacer z psem, beztroskie siedzenie pod drzewem i cieszenie się życiem.