Człowiek, który kocha siebie, nie kłóci się i nie spiera z innymi. I nie dlatego, że wycofuje się ze swojej racji, bądź nie umie być asertywny. Człowiek, który kocha siebie, potrafi dostrzec w innej osobie miłość. Potrafi też dostrzec w drugiej osobie jej boską naturę. A tym samym daje człowiekowi prawo do rozmaitych odczuć, do własnych wyborów, do odbierania świata we właściwy tylko dla niego sposób. To rozumienie to zarazem szacunek dla drugiej boskiej istoty, który pozwala bez żalu, bez poczucia gorszości, bez poczucia przegranej ustąpić.
Kiedyś ludzie mawiali, że „mądrzejszy zawsze ustępuje”. Jest to powiedzenie, w którym mądrość staje się tożsama z umiejętnością dostrzegania w drugim człowieku Światła i dobra. Ta mądrość pozwala zrozumieć, że drugi człowiek ma prawo do odmiennych poglądów. Spieranie się z nim, wymuszanie na nim, aby uznał inną rację, jest nie tylko przejawem braku szacunku i zwykłym ludzkim uporem. Jest także w pewien sposób zanegowaniem boskości drugiego człowieka.
Kiedy ktoś tupie nogami i krzyczy: „to ja mam rację nie on” w istocie odmawia drugiemu człowiekowi uznania jego boskiej natury. Oznacza to brak rozumienia tego, czym jest Jedność, Boskość i prawdziwa człowiecza jakość. Wszelkie kłótnie i spory prowadzące do wymuszenia, uznania tej wersji i tej racji, która wam się podoba, jest dowodem nie tylko na małostkowość, ale właśnie na nieumiejętność postrzegania świata w duchowy sposób.
Asertywność jest odrębnym tematem, ponieważ jest obroną własnej przestrzeni. Danie człowiekowi prawa do tego, by posiadał własne zdanie nie jest automatycznie zrzeczeniem się własnej racji. Można pozostać przy swoim, pozwalając drugiej osobie, by pozostała przy swoim. Wówczas człowiek zachowuje się w pełni asertywnie. Dopóki jednak odmienność zdania, inny pogląd na ten sam temat nie rani człowieka w żaden sposób i nie narusza niczyjej suwerenności, człowiek wcale nie musi na siłę poszukiwać uzasadnienie do kłótni i walki z drugim.
Bardzo często słowo „asertywność” jest tylko racjonalizacją własnego uporu, braku cierpliwości, braku akceptacji, braku zrozumienia, braku tolerancji. Jakże wygodnie czasami potupać nogami i powiedzieć: „ja mam rację i bronię jej, bo jestem asertywny”. Obrona dotyczy tylko tej sytuacji, kiedy ktoś próbuje was zranić lub skrzywdzić. Nie jest konieczna wtedy, kiedy inny człowiek żyje tak, jak chce, lubi i jak jemu się podoba.
Jedną z najtrudniejszych lekcji tu na Ziemi jest umiejętność dawania drugiemu człowiekowi prawa do odrębności, odmienności, do tego, aby w indywidualny sposób wyrażał swoje uczucia, aby inne rzeczy lubił, miał inne poglądy. To w jakiś sposób kłuje taką osobę, która nie kocha wystarczająco siebie. I wysoka samoocena zawsze będzie kluczem do zmiany podejścia. Dlatego, że jeśli człowiek naprawdę kocha siebie, to nie boli go odmienność innego. Kochając siebie, przenosi tę miłość na innych. Szanując siebie, przenosi ten szacunek na innych. Dając sobie maksimum wolności i prawo do własnych poglądów, również spontanicznie przenosi to na innego człowieka, pozwalając mu, by był dokładnie tym, kim chce być w swojej ziemskiej wędrówce.
(spisała Bo Andrzejewska – wrzesień 2020)