Nauczyciele duchowi często opowiadają o oczyszczaniu. Ci mniej duchowi lubią nawet postraszyć oczyszczaniem, aby pokazać wagę i trud wewnętrznej ścieżki, co może zniechęcić tych mniej wytrwałych do różnych duchowych praktyk. Tymczasem oczyszczanie dotyka nas niezależnie od wszystkiego za każdym razem, kiedy pokonujemy kolejny energetyczny stopień. Nie trzeba kończyć kolejnego poziomu Reiki ani wchodzić w skomplikowany proces, by go doświadczyć. To prosty kawałek życia. Taki sam jak deszcz i słońce po deszczu. Po prostu się dzieje.
Po pierwszym burzliwym okresie, w którym dopadają nas trudne emocje albo nawet gorączka czy rozwolnienie, przychodzi etap asymilacji. Kończą się trudne doświadczenia, a zaczyna życie według nowego wzorca. Lubię ten czas. Czuję się wtedy jak dziecko, które poznaje świat na nowo. Postrzegam życie wielowymiarowo, wielobarwnie. Dostrzegam nieznane wcześniej kolory, a w tle wydarzeń widzę przeszłość i przyszłość. To magiczny czas, kiedy moja intuicja wydaje się być absolutnie niezawodna, a wszechświat staje się przejrzysty jak kryształ.
Wydaje mi się, że wiele osób zatrzymuje się na tym etapie, zapominając, że nie on jest celem podróży. Jest tylko wskaźnikiem, jak słupek milowy na drodze do oświecenia. Prawdziwy adept rozwoju podąża z pokorą dalej. Bo jeśli oczyszczanie nie przebiegło prawidłowo, jeśli zaplątaliśmy się w starych emocjach i zwątpieniu, wówczas postrzeganie jest przekrzywione. Stąd tyle pomyłek i błędów u ludzi, którzy uważają się za jasnowidzów.
Potem przychodzi trzeci etap – etap emanacji. Prawidłowo przepracowane oczyszczanie i spokojnie przyjęta asymilacja pozwala wzrosnąć energii serca i otworzyć mocniej czwartą czakrę. Miłość bezwarunkowa wylewa się przez ten najpiękniejszy ze wszystkich portali i wypełnia człowieka na wszystkich poziomach. Wszechświat jak lustro odpowiada miłością, pięknem, harmonią i poukładaniem. Oto cel, ten najważniejszy – pokonanie kolejnego stopnia na drodze do Światła.
Z poziomu ludzkiego największe znaczenie może mieć końcowy efekt lustra. Oczyszczanie prowadzi do manifestacji nowego wzorca w praktyce. To może być dobrobyt, nowa praca, wspaniali przyjaciele, spotkanie miłości, rozwiązanie problemów, wyzdrowienie. Zasady wszechświata działają niezawodnie. Emanacja przyciąga pomyślną zmianę w życiu. Doświadczałam i doświadczam tego setki razy. To się dzieje. To działa.
Z poziomu duchowego jednak to coś o wiele więcej. To kolejna „randka” z Najwyższym Źródłem. Tak to postrzegam, kiedy płynnie przechodzę z etapu asymilacji do emanacji. Moje wewnętrzne Światło osiąga takie ziemskie maksimum, w którym się rozpuszczam. Wszystko, cokolwiek robię, jest rozświetlone. Moje dłonie i oczy lśnią. A to, co jest w zasięgu mroku znika zupełnie z pola widzenia. To jak patrzenie na świat poprzez oczy Boga. Poprzez oczy pełne miłości bezwarunkowej do Wszystkiego Co Jest.
Emanacja. Stan urzeczywistnienia na chwilę tego, czym jest każdy z nas: Miłości i Światła. Stan, który pozwala zrozumieć, po co to wszystko robimy. Stan, który pomaga uwierzyć, że Moc mamy w sobie i zarządzamy nią każdego dnia. Stan, który przypomina nam nasz Boski rodowód. Na chwilę łapiemy w płuca wiatr oświecenia i zachłystujemy się jego miękkością. Nic już nie jest potem takie samo. Pozostaje tylko ogromna tęsknota za tym, co jest naszą prawdziwą istotą.
Paradoksalnie – ten cud bywa niemal niezauważany. Większość ludzi skupia się na pierwszej trudnej fazie oczyszczania. W zależności od rozmiaru niedogodności, ludzie narzekają lub zaciskają zęby i niecierpliwie czekają na koniec. Kiedy wreszcie nastąpi, pojawia się ogromna ulga, która przesłania wszystko inne. Moja praktyka wskazuje, że ludzie w ogóle nie zauważają podziału na trzy etapy – jest „trudne oczyszczanie” i wreszcie koniec, można w spokoju iść dalej.
Energetyczne procesy wykonuje się zwykle w określonym celu – poprawienia finansów, znalezienia partnera, uzdrowienia ciała. To jest ważne, aby zrobione ćwiczenie (zabieg) okazało się skuteczne. Efekt zaprząta niemal całkowicie uwagę człowieka, który testuje, czy już zaczął zarabiać? Czy już mniej boli? Czy wyniki są lepsze? Czy dzisiaj spotkam swoją miłość na ulicy? Zupełnie nie zauważa, że jego dłonie zaczęły lśnić mocnym blaskiem.
Jeszcze inna grupa osób – jak wspomniałam – fascynuje się wyostrzoną częściowo intuicją i zmienioną percepcją, która wydaje się nadawać niemal boskie cechy. Zaplątani w iluzję „wszystkowidzenia i wszystkowiedzenia” także nie zauważają tego, co najważniejsze. Jedni potrzebują tej iluzorycznej mocy, by napełnić sobie jak najszybciej konto. Inni – spełniają swoje marzenie o wielkości. Marzenie wyrosłe na górze kompleksów i braku wiary w siebie. Jak wspaniale jest dla nich spojrzeć z góry na innych i poczuć się „wielkim magiem” lub „jasnowidzącą uzdrowicielką”.
Pilne przestrzeganie zasad rozwoju chroni przed takimi błędami. Doskonałym przykładem jest mój ulubiony buddyzm, w którym bardzo wyraźnie powtarza się, że wszystkie „magiczne” zdolności to tylko potwierdzenia na ścieżce. Co drugi lama z łatwością unosi się w powietrzu, zatrzymuje deszcz, teleportuje przedmioty, a nawet znika z oczu rozmodlonych mnichów. I cóż z tego? Każdy z nich wie, że nie to jest celem wewnętrznej wędrówki. Celem jest najpierw emanacja – przedsionek oświecenia, a potem oświecenie samo w sobie.
Warto wspomnieć, że z definicji emanacja może być niezależna od rozwoju i etapów oczyszczania. To swoiste promieniowanie tym, czym jesteśmy. Jak kwiat wydziela zapach, tak człowiek emanuje sobą. Takim prawdziwym bez żadnych masek i nakładek. W pewien sposób jest to coś harmonijnego z nami, część nas, której w żaden sposób nie można zmienić, przekłamać, czy ukryć. I podobnie jak róża schowana głęboko do kieszeni będzie pachnieć na cały pokój, tak i człowiek będzie emanował sobą, bez względu na wszystkie próby ukrycia tego, kim jest w istocie.
Można emanować mrokiem, nie tylko Światłem. Można emanować agresją, niechęcią, lękiem i bólem. To, co jest w nas najsilniejsze, tym promieniujemy. I znowu porównanie do zapachu będzie tu trafne. Nie tylko kwiat wydziela charakterystyczną woń, wydziela ją także kupka nawozu lub paląca się opona. Wszechświat jest klarowny i czytelny. Wyraźnie pokazuje, co jest czym. I przechytrzył człowieka, który emanuje sobą niezależnie od tego, ile flakonów perfum wyleje na siebie. Emanacja jest obnażeniem prawdy. Na to nikt nie ma wpływu.
Przypomnę w tym miejscu, że każdy jest we właściwym dla siebie punkcie czasoprzestrzeni. Nie ma ludzi złych i dobrych, jednak są tacy, z którymi nam nie po drodze. Być może ktoś, kto oszukuje, kradnie czy znęca się nad słabszymi nadaje na innej częstotliwości niż ja. Ale łatwo go rozpoznać po tym, czym promieniuje. Tak też wybieramy sobie przyjaciół i nauczycieli. Trzeba tylko wyjść poza zamęt umysłu i poczuć na poziomie serca, czy to, czym dana osoba emanuje jest spójne z nami. Jesteśmy różni. Dlatego nasze wybory są rozmaite.
To jednak tylko dygresja, ponieważ najważniejszym zjawiskiem jest dla mnie ta właśnie emanacja – o której pisałam na początku artykułu – będąca trzecim etapem procesu oczyszczania. Warto zwrócić na nią uwagę i poczuć ją mocno w sobie. Nie przegapić tej boskiej chwili zjednoczenia z Najwyższym Źródłem. To ważne i piękne doświadczenie. Powtarza się ono raz po raz w kolejnych stopniach pracy nad sobą i za każdym razem wznosi nas mocniej i wyżej. Pozwala nam dotknąć Wszystkiego Co Jest poprzez uruchomienie bezwarunkowej miłości.
Z duchowego poziomu celem i sensem całego procesu jest właśnie stanie się Prawdziwym Sobą. Boską Pełną Miłości Istotą. Taka jest nasza prawdziwa natura. Dane jest nam tego doświadczać i dotykać. Nie musimy wierzyć „w ciemno”, nie musimy kupować kota w worku. Możemy poczuć Kim W Istocie Jesteśmy po to, by wiedzieć, dokąd zdążamy. Życie ma głęboki sens. Nie jest turlaniem się na oślep po pachnącej trawie. Nie jest też patrzeniem z górskiego szczytu na to, co migocze w dolinie. Jest lśnieniem. Coraz mocniejszym. Każdego dnia z nową siłą wydobywaną z głębi serca. Jest kruszeniem murów i ścian, które blokują dostęp do własnej Mocy. Jest emanacją tym, Czym W Istocie jesteśmy.