Z wielkim zachwytem oglądałam jakiś czas temu wspaniały film „Avatar 2 – Istota Wody”. Godne polecenia, pięknie zrobione i bajecznie kolorowe arcydzieło naprawdę wysokich lotów, które oprócz barwnych obrazków niesie w sobie ponadczasowy przekaz. Niejeden. Z pewnością każdy, kto poszukuje pięknych energii i duchowych wątków ludzkiego wzrastania, doceni ten film nie tylko za oczywiste walory wspaniałego kina SF i wciskające w fotel efekty specjalne.
Z napisaniem recenzji czekałam do chwili obecnej, bo kiedy film był na topie, ktoś wstawił egzaltowany opis „Avatara 2” i rozpętał tym w mediach burzę. Nie lubię takiego szumu. Widzowie oraz potencjalni widzowie podzielili się na dwa obozy: zwolenników i przeciwników filmu. Jakikolwiek mój artykuł byłby wzięciem udziału w medialnych pyskówkach i opowiedzeniem się po jednej z wrogich stron. A ja nie wypowiadam się po niczyjej stronie, bo każdy może sam ocenić, czy film mu się podoba czy nie. Mamy różne gusta i nawet najlepsze filmy mają swoich surowych krytyków. To co podoba się jednej osobie, nie musi podobać się drugiej. Nie oczekuję, że „Avatar 2” zachwyci wszystkich. To określony gatunek – domyślam się, że niektórzy nawet nie są zainteresowani takim rodzajem kinematografii.
Czyjaś niedojrzała wypowiedź, która spowodowała tyle zamieszania, zarzucała twórcom filmu ogrom przemocy. Nie zamierzam nawet porównywać „Avatara” do współczesnego kina akcji, w którym trup ścieli się gęsto. Nie lubię przemocy w żadnej postaci i nie oceniłabym wysoko filmu, który na przemocy się opiera. Z zasady nie oglądam produkcji, które są tym elementem przesycone. Jednak film, o którym chcę napisać, to bajka. Klasyczna piękna bajka, w której Dobro zmaga się ze złem. Tak zwyczajnie. To zwykle podstawa całej fabuły, że gdzieś w pięknym świecie pojawia się zagrożenie i główni bohaterowie sięgają do najpiękniejszych jakości, takich jak odwaga, siła, wytrwałość, odpowiedzialność, czy miłość, aby pokonać to, co mroczne. To inspirujące i piękne. Potrzebujemy takich filmów, by wierzyć i utwierdzać się w przekonaniu, że Światło jest silniejsze od cienia.
W tym filmie naprawdę niewiele tej przemocy, bo producent zadbał o to, by stworzyć kino familijne, oparte na rozsądnej fabule, wypełnionej wartościowym przekazem. Niezbędne do pokazania mrocznych faktów sceny są skąpe, choć wymowne. Dramatyczny wątek pojawia się w istocie mniej więcej po dwóch godzinach oglądania cudownych kolorowych obrazów. Odnajdujemy go w formie zabijania wodnych zwierząt, przede wszystkim poprzez pozbawienie życia ciężarnej samicy morskiego ssaka, który w tej opowieści jest metaforycznym odpowiednikiem naszego ziemskiego wieloryba.
Nie będę tłumaczyć, że w filmie fabularnym nikt nie zostaje zabity, więc wszelka histeria jest zwyczajnie dziecinna. A nawet dzieci, które kiedyś staną się dorosłymi odpowiedzialnymi za nasz świat, powinny rozumieć, co jest dobre, a co nie. Powinny moim zdaniem zobaczyć w bajce takie rzeczy, które obudzą ich sprzeciw – na przykład zabijanie pięknych, przyjaznych ludziom zwierząt. Ten sprzeciw zaowocuje w dorosłym życiu stawaniem po stronie dobra. Wartościowa baśń to taka, która niesie w sobie cenną naukę zarówno dla młodego, jak i dla dorosłego. „Avatar 2” spełnił to zadanie idealnie.
Chcę tu wyraźnie podkreślić, że zabicie owego kosmicznego „wieloryba” jest ogromnie ważnym elementem samego obrazu. Ogromnie. I wielki ukłon szacunku w stronę twórców „Avatara” za pokazanie jakże ważnych dla ludzkości tematów. Bo poruszająca scena śmierci wielorybiej matki ma nas obudzić. Nie do wylewania łez, ale do działania. Ta śmierć w „Avatarze” nie jest przypadkowa, jest efektem prowadzonych na szeroko zakrojoną skalę połowu wielorybów. Jest też wielkim krzykiem w obronie zabijanych z premedytacją wielkich morskich ssaków. To musiało zostać pokazane.
Film ten przedstawia z ogromną bezpośredniością, jak wiele jest jeszcze do zrobienia na Ziemi. Na naszej planecie wielorybnictwo ma się całkiem dobrze. Co roku na Wyspach Owczych całe wybrzeże pokryte jest krwią tych pięknych wielkich zwierząt. Do niedawna także Islandia i Norwegia miały swój udział w połowach na wieloryby. Twórcy „Avatara”, rozkochani w naturze, zwracają naszą uwagę na to, o czym zapominamy siedząc w naszych ciepłych fotelach. Myślę, że to bardzo wyjątkowa forma protestu przeciwko barbarzyńskiemu zabijaniu innych żywych istot, o których wiemy ciągle za mało.
A rzecz nie tylko w kwestiach etycznych i majestatycznym pięknie wielorybów. Być może nie każdy wie, że zmniejszanie się populacji wielorybów wpływa negatywnie na nasz klimat. To właśnie wieloryby pomagają uchronić Ziemię przed efektem cieplarnianym, ponieważ posiadają dużą zdolność absorpcji i przetwarzania dwutlenku węgla. Oprócz tego stymulują rozwój fitoplanktonu, który produkuje 50% tlenu na świecie. Ochrona tych niezwykłych ssaków leży w naszym interesie. Bez nich nasz ekosystem jest zagrożony. Pomimo tego ludzie nadal zabijają wieloryby, jakby nic nie rozumieli. Jako ludzkość ciągle strzelamy sobie w stopę. Nic zatem dziwnego, że wielki kinowy hit próbuje nas zainteresować tematem, poruszając, wzruszając i podając nam dramatyczne sceny, które wywołują zarówno rozpacz, jak i oburzenie. Myślę, że powinniśmy to oburzenie przenieść z sali kinowej na to, co naprawdę dzieje się na naszej rodzimej planecie.
Jest w tym przekazie niesamowite piękno, ponieważ cała ta historia nie jest wyrwana z kontekstu. Przez długi czas śledzimy na ekranie cudowne sceny wspaniałej więzi ludzi i otaczającej ich natury. Podobnie jak w pierwszej części, twórcy filmu kładą nacisk na to, że wszyscy jesteśmy Jednością z roślinami, zwierzętami, ptakami – z całym światem przyrody. Ci bardziej wrażliwi bohaterowie odkrywają w sobie ukryte moce płynące z tego połączenia. My na Ziemi nadal jeszcze tego nie umiemy. Ileż w tym piękna! Zapewniam, że wspaniale jest móc zobaczyć to cudowne porozumienie pomiędzy ludźmi a innymi istotami. Dla tych scen warto ten film obejrzeć.
Główni bohaterowie to postacie nakreślone soczyście, konkretnie i realnie. Są pełni ludzkich słabości, które próbują pokonać rozwijając w sobie zaufanie do siebie i do świata. Uczą się odwagi, przyjaźni i miłości. Otwierają się na coraz głębszą więź ze światem natury i odnajdują wsparcie tam, gdzie jej nie oczekiwali. Są w tym bardzo naturalni i po ludzku zwyczajni. Nie ukrywam, że film ten wycisnął mi z oczu wiele łez ogromnego wzruszenia i zachwytu.
Na koniec filmu niesamowita perełka dla osób, które rozwijając się duchowo wiedzą i czują więcej. Otóż jeden z bohaterów ginie. W „Avatarze” scena, która ukazuje to, co możemy ogólnie nazwać pogrzebem, to prawdziwa magia. To sens istnienia i przemijania. A wreszcie pokazanie ponadczasowej prawdy, że w istocie nigdy nie umieramy. Ten film jest naprawdę świetny i moim zdaniem bardzo potrzebny. Wierzę, że dojrzałe osoby znajdą w tym filmie wiele cennych dla siebie skarbów.