Harmonia zdrowia

Z jakąkolwiek chorobą zaczynamy się mierzyć, powinniśmy pamiętać o jednym: nikt na świecie nie da nam gwarancji wyzdrowienia.  Pomimo tego warto mieć w sobie odwagę i moc, by robić wszystko to, co do tego zdrowia prowadzi. Z całym szacunkiem do medycyny – nie mam tu jednak na myśli tabletek czy diety, lecz świadomy wybór pozytywnego myślenia, kochania siebie, wybaczania, spokoju, inteligencji emocjonalnej, optymizmu. Czyli tego wszystkiego, co wiąże się z psychosomatyką. Mam przeczucie, że najczęściej po to właśnie chorujemy – by zmienić swoją naturę i zwrócić się do Światła.

Przy okazji pamiętajmy, że najlepsze efekty osiągamy właśnie wtedy, kiedy wierzymy i pozwalamy sobie na marzenia, ale mamy też w sobie kawałek akceptacji tego, cokolwiek będzie. Uwolnienie napięcia związanego z ogromnym pragnieniem pozwala swobodnie przepływać uzdrawiającej energii. Ważne zatem, by rozpoczynając jakikolwiek proces uzdrawiania mieć w sobie zgodę na to, że ono ma prawo nie nastąpić. To ogromnie ważna lekcja tu na Ziemi, a bardzo mało ludzi ją zauważa. Akceptacja. Wierzę, że wiele chorób przychodzi właśnie po to, by nauczyć nas zgadzać się całym sobą na rozmaite niewygody, mniejsze i większe cierpienia. Ogólnie na sytuacje, które nie spełniają naszych oczekiwań.

Żyjemy w czasach, które uczą nas domagania się komfortu. Wielu nauczycieli i mówców motywacyjnych nakręca nas na bycie zwycięzcą i mistrzem, na posiadanie więcej niż potrzebujemy, na osiąganie tysięcy nikomu niepotrzebnych sukcesów. Dla mnie celem życia na Ziemi jest bycie szczęśliwym, a nie bogatym i sławnym. To ślepa uliczka, w którą wpadają ludzie nie umiejący kochać siebie. Kiedy kochamy siebie, nie zależy nam na sławie i byciu podziwianym. Nie rywalizujemy i nie chcemy wygrywać. Chcemy cieszyć się życiem, doświadczać zdrowia, miłości, radości i przyjemności.

Kiedy rozpoczynamy proces uzdrawiania, nie możemy traktować go zadaniowo. Nie możemy zakładać, że musi się udać. To automatycznie tworzy blokadę i wywołuje lęki. Najlepsze efekty osiągamy wtedy, kiedy pozwalamy sobie na dobre doświadczanie. Na zabawę z medytacją, z Reiki, z kryształami. Kiedy cieszymy się możliwością sprawdzania różnych sposobów uzdrawiania. Kiedy wyobrażamy sobie siebie zdrowych i cieszymy się tą wizją, ale pozwalamy bez napięcia, by wszechświat się o to zatroszczył.

Świadomość wielowątkowości istnienia bardzo nam w tym pomaga. Każdy z nas jest czymś więcej niż tylko ciałem, które zmaga się z dolegliwościami. Nasza prawdziwa istota wychodzi daleko poza obręb materii – głowy, rąk i nóg. Może wręcz wydać się śmiesznym, że tak rozpaczliwie walczymy o przedłużenie trwania naszych komórek, kiedy nasza prawdziwa istota jest zdrowa, szczęśliwa i żyje nawet wtedy, kiedy ciało rozpada się w proch. Warto czasem o tym pomyśleć i rozluźnić napięcie w ciele. Pozwolić, by nasza prawdziwa Istność ogarnęła i otuliła to ciało całym swoim Światłem i całą potężną bezwarunkową Miłością.

Warto o tym wiedzieć, albowiem niektóre choroby właśnie po to przychodzą, by zwrócić nasza uwagę na to, co jest sensem naszego bytu. Zdarza się wówczas, że wpadamy w pułapkę choroby i tak mocno skupiamy się na szukaniu sposobu naprawienia naszego marnego ciałka, że całkiem zapominamy, Kim W Istocie Jesteśmy. Uzdrowienie przychodzi dopiero wtedy, kiedy zrozumiemy, jaką wiadomość przekazuje nam choroba. Dopóki nie zrozumiemy, czego choroba nas uczy, będziemy umierać i odradzać się na nowo w kolejnych fizycznych ubraniach, w rozmaitych konfiguracjach, aby wreszcie pojąć, że ciało to tylko narzędzie, tylko pojazd, który pokazuje nam nasze lekcje. Ani mniej, ani więcej.

Ciało jest w swojej strukturze wspaniałe. Im bardziej chorowite, im bardziej wrażliwe – tym bardziej genialne, ponieważ reaguje na każde wahnięcie energii, na każdy najmniejszy bodaj spadek wibracji. Po to ono jest, by pokazywać nam, co dzieje się z naszą świadomością – wrasta, rozwija się, wypełnia miłością i mocą, czy też kręci w niskich wibracjach i zanurza w destrukcję. Wnikliwe obserwowanie ciała pokazuje stan naszej duszy, naszego prawdziwego Ja. Warto to też zauważyć – zdrowe i silne ciała, to słabsze narzędzia. Niewiele pokazują, trzeba szukać innych wskazówek i wyznaczników.

Wielu pseudo duchowych nauczycieli w ogóle tego nie zauważa. Głoszą wszem i wobec, że kiedy osiągamy wysoki poziom rozwoju, to nasze ciała stają się idealnie zdrowe. Nasze ciała oczywiście reagują na energetyczne i świadomościowe poziomy, jakie w sobie rozwijamy, ale wrażliwe, chorowite ciało to przywilej i dar dla duszy. Próba wzmocnienia ciała i sprawienia, by stało się silne, jest jak psucie narzędzia. Przypomina mi chęć zastąpienia elektronowego mikroskopu lupą.

Nie jest łatwo żyć w słabym ciele. Wybierają to tylko stare dusze, które wierzą, że mają wystarczająco mocy i mądrości w sobie, aby wytrwać ten ogromny trud. To naprawdę odważne dusze. Najodważniejsze ze wszystkich. Ale też wiedzą to, o czym ludzie w swoim niedoskonałym umyśle wiedzieć nie mogą – idą przez życie prowadzone za rękę przez swoje ciała. Na bieżąco są informowane o każdym najdrobniejszym błędzie. Mają więcej możliwości niż ci, którzy w swoich zdrowych pojazdach uprawiają sporty wyczynowe. Sport to zabawa dla młodych dusz. Stare dusze wiedzą, że na Ziemię nie schodzi się po to, by biegać i skakać, ale po to, by nabierać energetycznej doskonałości. Według mojej wiedzy młode dusze nie mają dostępu do tak precyzyjnych narzędzi jak słabe ciało. Ale mogę się mylić oczywiście.

Jeśli popatrzymy na nasze choroby z tego poziomu wiedzy, to zrozumiemy, że celem człowieka wcale nie jest bycie zdrowym, lecz zrozumienie lekcji, jaką niesie w sobie określony problem zdrowotny. Możemy też łatwiej pojąć, dlaczego wspaniali, szlachetni ludzi umierają tak szybko w młodym wieku. Znacie takich, prawda? Któż nie zna. Nie ma w tym żadnej niesprawiedliwości losu. Cudowny człowiek, który młodo odchodzi, to mądra stara dusza, która odrobiła lekcję i szybko wraca do domu, by dłużej nie plątać się tutaj na Ziemi. My Ziemianie myślimy, że życie tutaj to przywilej i płaczemy na pogrzebach. Nie – Ziemia to poligon doświadczalny, to survival dla dusz, a prawdziwy pełen miłości dom jest tam, gdzie nie dociera fizyczne ciało. Warto czasem popatrzeć z tej perspektywy i zaakceptować to, co jest niezgodne z naszymi oczekiwaniami.

Lekcje akceptacji są bardzo często powodem różnych chorób. I chociaż znajdujemy jakiś wzorzec dotyczący braku miłości, a potem cierpliwie z nim pracujemy, to zdrowie polepsza się tylko nieznacznie. Bo rzecz nie w wyzdrowieniu, tylko w przyjęciu mądrości wszechświata i pogodzeniu się z wyborami duszy. Nic na siłę. Czasem mamy za zadanie przyjąć to, co dostajemy z pełnym zaufaniem, że to właśnie zaprowadzi nas do najlepszych dla nas doświadczeń, miejsc i rzeczy.

To wszystko wcale nie oznacza, że nie potrzeba nam uzdrawiania naszych ciał. Oczywiście, że warto szukać najlepszej dla siebie metody, by ciało zaczęło prawidłowo funkcjonować, ponieważ to poszukiwanie prowadzi najczęściej do znalezienia właściwej lekcji, po którą dusza zeszła na Ziemię. Czasem tą lekcją bywa nawet modlitwa. Równie często, jak akceptacja, prawdziwą przyczyną schorzenia jest potrzeba wzrostu duchowości. Kiedy człowiekowi nie pomagają tabletki, a ból dokucza, człowiek zaczyna się modlić. Po pewnym czasie wraca na duchową ścieżkę, z której zszedł w chaszcze sceptycyzmu.

Jeszcze częściej zdarza się, że ktoś szukając uzdrowienia trafia na Reiki albo Dwupunkt, albo pracę z miłością bezwarunkową, a wyleczone ciało utwierdza go w przekonaniu, że te metody mają sens. Taka osoba zajmuje się wówczas aktywnie praktyką duchową czy energetyczną i zaczyna uzdrawiać innych. Zaczyna realizować prawdziwy cel duszy, który nie zostałby odnaleziony, gdyby nie ciężka choroba. Tutaj mamy bardzo ważny proces przekierowania człowieka we właściwą stronę. Tego typu problemy zdrowotne są określane jako karmiczne. Człowiek rodzi się z pewnym schorzeniem i zostaje zmuszony do wyboru innego, niż by sobie życzył. 

(fragment książki “Droga do zdrowia“)

Bogusława M. Andrzejewska
Bogusława M. Andrzejewska

Promotorka radości i pozytywnego myślenia, trenerka rozwoju osobistego i duchowa nauczycielka. Pisarka i publicystka, Redaktor Naczelna elektronicznego magazynu „Medium”. Autorka wielu poradników rozwoju. Astropsycholog i numerolog oraz konsultantka NAO. Prowadzi szkolenia na temat wiedzy duchowej i prosperity. Pracuje z Aniołami, robi odczyty w Kronikach Akaszy. Jest nauczycielką Reiki i miłośniczką kryształów, kotów oraz drzew. W wolnym czasie pisze wiersze.

Artykuły: 583
0
    0
    Twój koszyk
    Nie masz żadnych produktówPowrót do sklepu