To trudny czas. Wypełniony lękiem o życie swoje i najbliższych. Czas, który jest dla nas ogromnie ważnym egzaminem z rozwoju. Czas, który sprawdza, czy nauczyliśmy się dobrze i urzeczywistniliśmy to, co ważne. W sieci jest mnóstwo wpisów, artykułów i prezentacji na ten temat. Nie czuję potrzeby spierania się z nikim, ani potwierdzania krążących po necie treści. Chciałabym podzielić się z Wami tylko tym, co logicznie dostrzegam i co podpowiadają mi Mistrzowie w Kronikach Akaszy.
Niezależnie od tego, czy podnoszą się wibracje Ziemi – w co głęboko wierzę – czy to tylko przejściowe doświadczenie dla ludzkości, czy jakieś oczyszczanie, faktem jest, że otrzymujemy ważne lekcje. Pomimo trudności, zauważam w tym wszystkim niewiarygodną wręcz harmonię, która pozwala wyjść poza wszelkie teorie spiskowe i dostrzec, że sensem tego, co się dzieje, jest sublimowanie wibracji człowieka, pilnowanie ich i stawanie się coraz lepszą istotą. Właśnie dlatego uważam, że jest to potrzebna rozwojowa zmiana, ponieważ jesteśmy zmuszani do stawania się coraz doskonalszymi. Logika wydarzeń wydaje się wręcz nieprawdopodobna. Nikt by tego lepiej nie wymyślił niż sam wszechświat, dlatego moim zdaniem nie jest to pomysł żadnego człowieka.
Pierwsza lekcja, której wszyscy doświadczamy, to poradzenie sobie ze strachem. Boimy się, bo to nasza jakość biologiczna, sprzężona z instynktem przetrwania. To jeden z największych wrogów człowieka, ponieważ na strachu rodzi się okrucieństwo, przemoc, ale i rozpacz, poczucie bezbronności i bezradności. To strach zasila wszystkie negatywne emocje.
Strach blokuje przepływ energii, nie pozwala nam cieszyć się życiem i zdrowiem. Zasila choroby. Aby zatem korzystać z uzdrawiającej siły energii, musimy się go pozbyć. Niełatwe, ale możliwe. Przeciwieństwem strachu jest miłość. Kochanie uzdrawia nasze ciała, emocje i myśli. Cała ta skomplikowana sytuacja prowadzi nas jak najlepszy nauczyciel do miłości. Jeśli nauczymy się zastępować strach miłością bezwarunkową, wówczas odblokujemy przepływ i odzyskamy połączenie z Najwyższym Źródłem. Powstanie nowy świat, pełen kochania, a co za tym idzie – zdrowia, przyjaźni, współpracy, twórczości, szczęśliwości, dobrobytu..
Druga lekcja to inteligencja emocjonalna – dotyka wielu, bardzo wielu. Kiedy tkwimy w oku cyklonu, stres nas zjada po kawałku, osłabiając naszą odporność i obniżając wibracje. Aby przetrwać, musimy nauczyć się uwalniać negatywne emocje, by zastąpić je pozytywnymi. Musimy nauczyć się śmiać, wierzyć w Dobro, łapać dystans, kochać i zanurzać się po uszy w życzliwości. Musimy nauczyć się wybaczać, tolerować, machać ręką i pilnować nastrojów. Bardzo istotne, by trzymać wysoko wibracje, czyli nie denerwować się i nie złościć, nie płakać.
To co pomaga – wspieranie innych. Nic tak nie leczy serca jak altruizm. Niesienie pomocy w najtrudniejszych czasach uzdrawia nasze pole energetyczne, podnosi nasze wibracje i w ten sposób chroni także nas. Pomaga kochanie bliskich i dalszych. Miłość jest najlepszym uzdrowicielem, piszę o tym w wielu miejscach na tej stronie. Kochanie uwalnia od niechcianych emocji. Kochanie przenosi nas w inny wymiar – taki, w którym przestajemy się przejmować różnymi rzeczami.
Pomaga wdzięczność. Pisanie codziennie swojego dzienniczka albo po prostu wymienianie każdego dnia tych wszystkich rzeczy, za które jesteśmy wdzięczni otwiera w nas niezmierzone pokłady dobrej energii. Pomaga wyrażanie miłości, wypisywanie tego, co kochamy. Pomaga robienie Reiki, rozkładanie kart anielskich, czytanie pozytywnych treści. Wszystkie narzędzia, które od lat polecam w Prospericie temu służą: podnoszeniu wibracji i uwalnianiu od smutku, lęku, żalu. Robiliśmy to zawsze, by przyciągnąć do życia dobrobyt. W ten sam sposób przyciągamy zdrowie.
Zachęcam też do nauki dystansu. Przez nasz kraj przetacza się ogromna polityczna burza, która prowokuje do tupania nogami. Nie tupmy. Nauczmy się wyrażać swoje zdanie ze spokojem. Myślę, że to ogromnie ważne, aby wychodzić poza złość, że coś dzieje się nie tak, jak powinno. Nawet jeśli to w sposób oczywisty urąga zdrowemu rozsądkowi. Nic nie jest ważniejsze od otulenia siebie miłością, od cieszenia się promieniami słońca, od przytulenia tych, których mamy obok siebie. Kochajmy. Nie pozwalajmy, by cokolwiek odebrało nam choćby minutę dobrego samopoczucia.
Trzecia lekcja to cierpliwość. Chwilami bardzo mi jej brakuje, kiedy mam konsultację, chcę coś dla Was wstawić, czymś się podzielić, kiedy chcę pomóc zdalnie tak, jak umiem najlepiej. Mój internet przeciążony przez setki ludzi w czasie kwarantanny odmawia współpracy. To dla mnie bardzo trudne, bo przecież tak właśnie zawsze pracowałam, a teraz nie mogę. Nie ma tu znaczenia, że chcę zrobić coś, co jest dobre, co powinnam, a wszechświat mówi: „nic nie zrobisz, zwiążę ci ręce, trwaj w tym…” Uczę się patrzeć w okno i powtarzać mantry. Nic teraz nie jest dobre ani złe. Uczymy się ciszy w sobie.
Dla wielu innych osób ta lekcja przychodzi z samą kwarantanną. Czują się uwięzieni w domach. Ograniczeni. Patrzą tęsknie przez okno i marzą o tym, by móc wyjść tak po prostu na spacer, spotkać się ze znajomymi, pośmiać się wspólnie. Dla ludzi przywykłych do ruchu, traktujących dom jak sypialnię, to trudny czas. Uczą się cierpliwości, czekania, wiary, że kiedyś to się skończy. Sytuacja jednoznacznie skomplikowana, uciążliwa, męcząca. Nie każdy ma dom z ogrodem. Mieszkający w blokowiskach, w malutkich mieszkankach, uczą się mocniej, silniej, bardziej… Chwała im za wewnętrzną moc. Chwała im za cierpliwość!
O wiele łatwiej jest ludziom mieszkającym na wsi lub w malutkich miasteczkach. Tam ograniczenia są w oczywisty sposób mniejsze. Można bezkarnie wyjść z domu i przytulić się do drzew. Podpowiadam tym wszystkim wolnym ludziom: doceniajcie tę wolność, doceniajcie każde drzewo, którego możecie dotknąć, bo wielu nie jest i nie będzie to dane. Nie tęsknijcie za tym, by pojechać do centrum handlowego. Rozejrzyjcie się po polach i lasach, które Was otaczają i zrozumcie, że tu wokół Was jest największe, najpiękniejsze bogactwo wszechświata, któremu nie dorówna żadna galeria.
Czwarta lekcja to zmiana priorytetów. Dla każdego to inne doświadczenie. Dla pracoholika to odkrywanie bliskości z dziećmi i rodziną. Dla bywalca klubów to poznawanie innych swoich możliwości. Może nawet talentów? Dla biegających po powietrzu to odkrywanie istnienia książek. W każdym przypadku to zrozumienie, że wszystko mamy w sobie. Nie potrzebujemy klubów, galerii, setek sklepów, by cieszyć się życiem. To, co najważniejsze jest w zasięgu reki, w oczach najbliższych. Na pewno są ludzie, którzy w tej skomplikowanej sytuacji zatrzymali się w biegu, by docenić miłość, by docenić bliskość..
Tutaj przychodzi mi na myśl, że są tacy, którzy nigdy nie zwrócili uwagi na to, że za oknem ich domu rosną drzewa, że w ich gałęziach śpiewają ptaki, że słońce ma wiele stopni jasności i kolorów i za każdym razem promienie inaczej oświetlają przestrzeń. Teraz mają okazję dostrzec piękno otaczającego ich świata, stojąc w oknie i patrząc tęsknym wzrokiem na to, co za tym oknem… Współczesna cywilizacja niesie ludziom tyle wrażeń, że przestają widzieć naturę i to, co najpiękniejsze – zwykły świat przyrody. Po to zatrzymała się Ziemia.
Jest takie piękne ćwiczenie psychologiczne, które polega na tym, że wyobrażamy sobie swój ostatni dzień. Pada pytanie: co zrobisz? Jak wykorzystasz ten dzień? To prawdziwa zmiana priorytetów, bo nagle nie ma wielkich planów. Nie ma czasu na napisanie książki, na zabłyśnięcie na balu, na wakacje na Seszelach. Jest krótki przedział czasowy i ostatnie pytanie: co się liczy dla Ciebie? Pamiętam, że kiedy robiliśmy to ćwiczenie na studiach, chciałam być blisko ukochanego mężczyzny. W tym względzie dzisiaj nic się nie zmieniło, oprócz bliskości moich ukochanych córek.
Żyj tak, jakby to był ostatni dzień świata – mówi stare powiedzenie. Tego właśnie doświadczamy. Nie znając dnia ani godziny, staramy się powiedzieć „przepraszam” i „kocham” tym wszystkim, którym dotąd tego nie powiedzieliśmy. Staramy się nieść dobro i pozostać w sercach i pamięci innych jako osoby współczujące, życzliwe i pomocne.
Piąta lekcja przynosi rozumienie innych i tolerancję. Jest niełatwo. Już w pierwszych dniach doświadczyłam w sobie odrobiny oburzenia, kiedy zobaczyłam w sklepie panią pchającą wózek wyładowany fasolą, makaronem i jakimiś słoikami. Pomyślałam niechętnie o jej egoizmie. I w tym samym momencie poczułam ogromne współczucie dla tej przerażonej kobieciny, która owładnięta strachem ratuje się tak, jak ratują się zwierzęta. Na oślep. Aby przetrwać.
Strach, panika obniżają nam energię. Dlatego pierwsze co zrobiłam, jak tylko w Polsce pojawił się trudny czas, zwołałam na FB silną grupę Reikowców i przez tydzień codziennie robiliśmy przekaz, aby tę panikę wyciszyć. Nie tylko po to, by ludzie nie plądrowali sklepów, ale po to, by podnieść wibracje w całym kraju. Człowiek w strachu może zrobić rzeczy straszne, ponieważ to najniższa możliwa energia. Rozumienie prowadzi nas do tolerancji. Przykładów jest tu mnóstwo, ale na pewno każdy doskonale wie, o co chodzi.
Szósta lekcja, czyli być zamiast mieć. Zmiana priorytetów, docenianie miłości, bliskości, przyjaźni w miejsce rzeczy materialnych. Nie tylko dlatego, że zamknięte sklepy skutecznie uzdrawiają konsumpcjonizm, wszak zakupy można zrobić i na odległość. Mamy teraz inne spojrzenie na wszystko. Kiedy ocieramy się o śmierć, to rozmaite gadżety, przedmioty, zabawki, ciuchy przestają mieć znaczenie. Po co nam nowa sukienka, kiedy nie możemy się w niej nikomu pokazać? Po co nam drogi telefon, kiedy możemy nie mieć okazji, by się nim cieszyć? Kupuję oczywiście to, co potrzebne do życia, ale z wielu planowanych zakupów zrezygnowałam. Nagle poczułam, że to wszystko nie ma znaczenia. Wiem, że wiele osób myśli i czuje tak samo.
Znajomy mojej przyjaciółki ma piękny dom z ogrodem, fantastycznie wyposażony. Z powodu kontaktu przebywa na kwarantannie. Kiedy moja przyjaciółka powiedziała mu: „nie martw się, masz taki duży ogród do odpoczynku, masz w domu tyle wspaniałych rzeczy, którym możesz dać uwagę”, odpowiedział jej: „to wszystko nie ma znaczenia, oddałbym ten dom i ogród za wiadomość, że nie jestem zakażony”. Rzecz nie w przerażeniu i skrajności, rzecz w priorytetach. W zrozumieniu, że bycie zdrowym, posiadanie przyjaciół, samorealizacja, twórczość dają wewnętrzną moc, która uwalnia od lęku. Samospełnienie podnosi nam energię. Daje poczucie sensu życia. Moim zdaniem najsilniejszy lęk rodzi się z podświadomego przekonania, że zmarnowało się życie na gromadzeniu dóbr, których nigdzie się ze sobą nie zabierze.
Tymczasem pojawiają się kolejne ograniczenia i powodują, że nawet kupno chleba czy owoców staje się potężnym wyzwaniem przez ogromne kolejki. Dawniej ludzie w swoim wolnym czasie krążyli po sklepach i kupowali rzeczy, których nie potrzebowali. Taka rozrywka. Teraz to już nie jest rozrywka, tylko trudność, która ma nauczyć ludzi, że kupowanie nie może być wypełnianiem czasu. Człowiek ma być twórczy. Ma tańczyć, malować, pisać wiersze, bawić się z dziećmi, grać w planszówki, rzeźbić… A nie kupować i kupować. Kiedy piszę te słowa, ludzie nawykowo gromadzą ogromne ilości jedzenia, aby po świętach dużą część wyrzucić. A przecież w święta nie trzeba wcale jeść inaczej niż zwykle. Święta są po to, by bardziej kochać, by wypełniać się radością, a nie przeładowywać żołądek. Moim zdaniem to też ważna lekcja. Być może ktoś ją odkryje…
Siódma lekcja – zaufanie i powierzenie to temat z wyższej półki rozwojowej. Bo jak będąc w ludzkim ograniczonym ciele, które po prostu chce przetrwać, myśleć ze swobodą o tym, że w każdej chwili życie może się zakończyć? Nie musimy bać się przejścia na drugą stronę. Ta lekcja to coś więcej. To spokojna akceptacja i wręcz pewność, że wszystko jest dokładnie tak, jak być powinno. Że nasza dusza ma plan, mądry plan i wszystko, co się wydarza nie jest żadnym koszmarem, lecz zaplanowanym starannie doświadczeniem.
Nazwałabym tę lekcję zaufaniem mądrości duszy, która doskonale wie, dokąd prowadzi nas życiowymi ścieżkami. W gruncie rzeczy moment śmierci jest starannie zaplanowany przez duszę, więc żaden wirus nie ma tutaj znaczenia. Odchodzą tylko ci, którzy wcześniej tak wybrali, a ich odejście ma nam uzmysłowić powagę zadanych nam lekcji. Uczy pokory wobec tego, co się wydarza. Czasem dopiero strach sprawia, że człowiek naprawdę się zmienia. I dodam też, że spotkałam się z dosyć logiczną hipotezą, że odchodzą teraz z tego świata te wszystkie dusze, które nie chcą uczestniczyć w przemianie Ziemi. Mają do tego pełne prawo.
Są i inne pojedyncze lekcje, które każdy może indywidualnie dostrzec u siebie. Ktoś wspomniał, że to lekcja dbałości o siebie i o zdrowie – być może są tacy, którzy akurat takiej lekcji potrzebują, więc teraz pilnie się uczą. Ktoś inny napisał, że to lekcja szacunku dla nauczycieli. Domyślam się, że jeśli ktoś ma dom pełen dzieci, to teraz zauważa, jak bardzo był przez nauczycieli i szkołę odciążany. Ktoś jeszcze inny wyraża głośno wdzięczność dla takich zawodów, jak sprzedawca czy salowa, którymi wcześniej pogardzał. Tak, niestety, słyszałam, jak ludzie odnosili się do niektórych. Teraz biją im brawo z balkonów. Przychodzi zrozumienie, że kasjerka w sklepie zasługuje na tyle samo szacunku co profesor akademii.
Podsumowując: cała ta sytuacja uczy nas uwalniania od strachu oraz rozmaitych negatywnych emocji, byśmy zastąpili to miłością i życzliwością. Zmienia nasze priorytety z kupowania ładnych rzeczy i popisywania się przed innymi, na okazywanie sobie bezinteresownej życzliwości. Pokazuje nam piękno przyrody i otwiera nas na docenianie takiego luksusu, jakim jest spacer wśród drzew. A wreszcie prowadzi nas do stałego pilnowania swoich wibracji, abyśmy byli dobrymi, tolerancyjnymi i serdecznymi dla innych ludźmi. Tacy właśnie mają być ludzie Nowej Ery. Wszystko jest więc dokładnie tak, jak być powinno.