Niebawem święta Bożego Narodzenia. Dla wielu to powód do radości, chociaż czasem też pojawia się zmęczenie, zapracowanie, troska, aby wszystko było zgodnie z planem. Co roku namawiam do tego, aby święta spędzać w komfortowy dla siebie sposób. Jeśli lubimy swoje wyjątkowe na ten czas potrawy, to pewnego zmęczenia nie unikniemy. Ale już mycie okien obowiązkowe nie jest. Jeśli chcemy obdarować ukochanych czymś specjalnym, to nie unikniemy też pewnych wydatków. Ale jak zawsze najważniejszy jest pomysł. Można to zrobić tak, by nie zbankrutować.
Dzisiaj chcę zwrócić uwagę na inny aspekt. Czasem pojawiają się obok nas ludzie, którzy krzywią się na święta. Pamiętajmy zatem, czym jest wszelka celebracja, z jakiejkolwiek okazji. To zakotwiczanie w sobie pozytywnych wzorców. To napełnianie siebie radością. Człowiek, który cieszy się jakimiś świętem, wzmacnia w sobie wzorce radości, bliskości, piękna życia i wszelkiej innej pozytywności. Osoba, która nie lubi świętować, daje przekaz: „nie chcę być szczęśliwa, nie chcę zabawy, radości i tego, co dobre, chcę kultywować i wzmacniać w sobie cierpienie”. Nie jestem złośliwa. To prosta analiza, której niektórzy nie chcą zobaczyć, a przecież jest oczywista. Można rzecz jasna nie być w ogóle zainteresowanym tematem, to też w porządku. Natomiast emocjonalne „nie lubię”, to sygnał, że coś warto uzdrowić.
Dla jasności dodam, że można nie lubić niektórych elementów związanych ze świętami. Na przykład ktoś męczy się bardzo na rodzinnym spędzie w towarzystwie osób, które mu dokuczają. To zrozumiałe, że nikt nie chciałby marnować w ten sposób czasu. Można wówczas zorganizować sobie wyjazd na ten właśnie okres, a rodzinę zawiadomić, że z życzeniami pokaże się w innym terminie. To nasze życie. Mamy prawo wyboru – zawsze. Jeśli ktoś nie zasługuje na nasz szacunek i sympatię, to nie warto się dla tego kogoś poświęcać. Lub skrócić wizytę do minimum, nie tracąc radości ze wszystkich innych aspektów świętowania.
Czasem ludzi drażni wszechobecna komercja i wykorzystywanie Bożego Narodzenia do wydawania ogromnej ilości pieniędzy na niepotrzebne rzeczy. To też zrozumiałe. Można jednak nie psuć sobie humoru tym, co wybierają inni, a samemu zaplanować ten czas skromnie, z ukochana osobą w leśnej głuszy, w sposób, który ukoi serce. To zawsze nasz wybór, jak zaplanujemy ten magiczny czas. Nie musimy tak jak inni, możemy być oryginalni. Ważne, aby odnaleźć okazję do bycia szczęśliwym. Bo święta to nie sama choinka czy „Jingle bells”, tylko czas pełen miłości, w którym składamy w swoim sercu hołd Światłu.
Są i tacy, którzy uważają, że – zgodnie z nazwą – to święto chrześcijańskie, więc nie chcą wchodzić w ten klimat, uznając, że jest im obcy. Ale to już dawno nie ma znaczenia. Wbrew nazwie to święto człowieka. Przede wszystkim dla człowieka. Boże Narodzenie zostało niejako „nałożone” na czas Szczodrych Godów czy też na Yule. A dla każdego z nas to może być zakotwiczenie Mocy Światła. Bez względu na wyznanie. Każdy z nas może celebrować, co chce i jak chce. Ważne, by wykorzystać piękną energię do radosnego czasu z tymi, których kochamy.
Dla niektórych czas świąt może być akurat rocznicą odejścia kogoś bliskiego. Warto zapalić świecę lub pójść na cmentarz – co kto woli. Nie można jednak się trapić i „nie lubić” świąt z tego powodu. Przenoszenie żałoby na kalendarz to ślepa uliczka. Można płakać po śmierci ukochanej osoby przez tyle tygodni, ile potrzebujemy, jednak któregoś dnia trzeba wrócić do radości i do normalnego życia. Zmarli nie potrzebują naszych łez. Chcą wiedzieć, że jesteśmy szczęśliwi. Jeśli zatem to w święta wypada bolesna rocznica, można postawić na stole dodatkowe nakrycie, położyć na nim kawałek opłatka i powiedzieć: „dzielę się z tobą swoim szczęściem, swoją radością i wszelkim dobrem, którego doświadczam tu na Ziemi. Bądź wypełniony miłością i pokojem tam, gdzie teraz jesteś”. A potem uśmiechnąć się do życia i do tych, którzy z nami zostali.
Bywa i tak, że choinka to wspomnienie bolesnego, biednego dzieciństwa w toksycznej rodzinie. To wręcz domaga się przetransformowania wzorca. Warto odnaleźć w sobie radość, szukając tego, co lubimy – muzyki, światła, kolorów, zapachów, smaków. Warto zorganizować piękne święta w taki sposób, który nam najbardziej odpowiada i zakodować w sobie nowy wzorzec: „od dzisiaj każdy czas z tym zapachem (światłem, kolorem, przedmiotem, choinką) pomnaża we mnie szczęście, miłość i poczucie dobrobytu.” To zadziała, jeśli pozwolimy sobie na przypływ pozytywnych emocji. Ponieważ każdy z nas jest inny, każdy powinien wybrać sobie to, co go cieszy i otworzyć się na radość.
Doświadczyłam czegoś takiego. Kiedy zostałam bardzo skrzywdzona, to zapamiętałam datę, tym bardziej, że zajmowałam się wówczas astrologią i sprawdzałam aspekty planet. Po roku i po kolejnym – nadal w tym dniu wpadałam w przygnębienie, dopóki nie zrozumiałam, że to szkodliwe dla mnie samej. Uzdrowiłam siebie z cierpienia, uzdrowiłam wzorce, które przywiodły mnie w to koszmarne miejsce w życiu i pozwoliłam sobie zapomnieć, kiedy to dokładnie było. Dzisiaj nie zauważam tego dnia. Żyję w radości. Nie pozwalam, żeby jakiekolwiek życiowe nieszczęście napiętnowało kalendarz i wyryło się w mojej duszy. Pozwalam mu wyparować, jak kropli wody w upalny dzień. Niech dzieje się tylko Dobro.
Przypomnę, że jeśli na jakikolwiek symbol – jak na przykład choinka – czy na dowolną datę w kalendarzu reagujemy negatywnie, to umacniamy w sobie wzorzec cierpienia. Nauczyciele duchowi często powtarzają, że manifestujemy to, co wypowiadamy po słowach „Ja Jestem”. A ja dodam, że manifestujemy też to, co wypowiadamy po „Nie Lubię”. Umacniamy w sobie wzorce nieszczęśliwego dzieciństwa, niechęci do rodziny, poczucie biedy, animozje religijne, a czasem zwykłą – chociaż głęboko ukrytą – zazdrość wobec tych, którzy cieszą się radośnie różnymi drobiazgami. Warto to puścić i spędzać ten czas miło w wybrany sposób. Jest prosta zasada: jeśli czegoś nie lubię, to zmieniam to na coś innego, co da się lubić, a przynajmniej nie sprawia dyskomfortu.
Świadomie doceniam wszelkie celebracje bliskości, piękna i radości. Chociaż nie jestem katoliczką, ubieram choinkę, bo jest dla mnie cudnym symbolem mojego szczęśliwego dzieciństwa. Przynosi mi wiele dobrych wspomnień. Znaczenie choinki jest zresztą bardzo pozytywne i mocno powiązane z dobrobytem i istotą życia. Sam zapach żywego drzewka porusza cudownie moje serce. Zapalam mnóstwo kolorowych światełek i ustawiam wiele świec, celebrując tym moc Światła. Sama sobie wszystko świadomie wymyślam, tworząc własne naturalne Feng Shui. Dlaczego zatem miałabym rezygnować z tego, co lubię? Bo to cudza tradycja? Nie jest cudza, jest moja, bo sama ją sobie wybieram i układam. Słucham siebie i decyduję się na to, co sprawia mi radość i niesie dobro.
Święta to magiczny czas. Pamiętajmy, że unosząca się dookoła atmosfera radosnych przygotowań wzmacnia pracę z pozytywnymi wzorcami. To szczególny moment, wart wykorzystania dla zakotwiczenia w sobie nowej idei. Nie warto iść pod prąd i krzywić się na to, że ludzie się cieszą, wybierają prezenty i stroją choinki. Warto się w tę energię włączyć i czerpać z niej dla siebie wszystko, co najlepsze. Przecież nikt nie zmusza nikogo, do świętowania w określony sposób. Można bez nielubianych teściów i szwagra. Można bez choinki. Można bez wydawania całej fortuny na prezenty. Można wyjechać do ciepłych krajów. Można w dobrym towarzystwie słuchać muzyki i jeść pyszne rzeczy. Można znaleźć własna formę celebracji Światła. Bo to przede wszystkim jest Święto Światła. A ze Światłem przychodzi dobro i miłość.