Wystarczy być

Zniknęłam z sieci niespodziewanie, ponieważ wszechświat z właściwym sobie wdziękiem zmiótł mnie z planszy. W połowie lutego zatrzymało mi się serce. Z przemęczenia. Za dużo pracy, za dużo pomysłów, za dużo pasji. Naprawdę kocham to, co robię i potrafię zarywać noce, by coś nowego napisać. Od paru miesięcy czułam ciągle zmęczenie, ale nie przestawałam pracować, ponieważ odkryłam nową metodę analizy karmicznej i jeszcze parę innych rzeczy. Ponieważ wołała mnie najnowsza książka, domagając się ukończenia. Ponieważ poczta pełna była spraw i próśb o konsultacje i szkolenia. Ponieważ…

Zawsze uwielbiałam i nadal doceniam swój styl życia wypełniony po brzegi fantastycznymi tematami i ciekawymi ludźmi. Jestem ogólnie rzecz biorąc bardzo „zachłanna na życie” – tak to się określa. Chcę czerpać jak najwięcej i doświadczać jak najwięcej w tych obszarach, które są dla mnie takie inspirujące. Biegłam zatem przed siebie, chociaż czułam, że padam na nos. Ale obiecywałam sobie, że jak tylko zrobi się cieplej, to wyjedziemy z mężem na kilka dni w piękne miejsce i wtedy sobie odpocznę, a całe zmęczenie roztopi się jak śnieg w promieniach słońca.

Prawdę mówiąc wyjechaliśmy na Walentynki w góry i spędziliśmy cudowny czas w Spa, pływając w basenie, kochając się i smakując nowe dania w najlepszych restauracjach. Cztery dni to jednak za mało, kiedy ciało jest tak bardzo wyczerpane. Po powrocie do domu materia upomniała się o swoje. Doskonale rozumiem, że zostałam zatrzymana w biegu, aby wreszcie odpocząć. Właśnie z wielkim zdziwieniem odkrywam, że życie nie polega na tym, żeby zrobić – dokonać jak najwięcej. Nie jesteśmy tu dla wątpliwych pomników ani dla ilości wydanych pozycji literackich. Każda istota jest tutaj, by doświadczać.

To dla mnie coś zupełnie nowego. Naiwnie myślałam, że wystarczy kochać siebie i świat, by spokojnie i szczęśliwie tworzyć swoją rzeczywistość. By robić dokładnie to, co się chce i w takiej ilości, jakiej się pragnie. Ale trzeba też umieć zachować równowagę. Ja się zwyczajnie przepracowałam. Od urodzenia mam słabe ciało i wiem o tym. Mistrzowie w Kronikach Akaszy zwracali mi na to uwagę. Powinnam pracować dwa razy mniej niż przeciętna osoba, a ja pracowałam cztery razy więcej. Dostawałam odpowiednie ostrzeżenia już rok temu. Ale pamiętałam o nich tylko przez chwilę, a potem wracałam do swojego przepełnionego ciekawymi zajęciami rytmu życia.

Dzisiaj przyznaję się do tego zaniedbania samej siebie i do zaburzenia własnej harmonii. To bardzo ważne, szczególnie wtedy, kiedy ktoś zastanawia się, jak osoba szczęśliwa, kochająca, kochana, realizująca pieśń swojej Duszy może doświadczyć czegoś takiego jak zatrzymanie serca? Automatycznie pojawia się pytanie: jak działa prosperująca świadomość oraz gdzie moje pozytywne myślenie? A także: dlaczego radość i miłość, których niestrudzenie uczę, nie ochroniły mnie przed tym, co się stało? Odpowiedzią jest równowaga. A raczej fakt, że u mnie tej równowagi nie było.

Ale odpowiedzią jest także słuchanie samej siebie, swojego ciała i tego, co do nas przychodzi. Jak wspomniałam – od dłuższego czasu dostawałam informacje, by zwolnić. Ale nie umiałam. Siadałam na chwilę i jak żywe srebro natychmiast zrywałam się i biegłam dalej. Wydawało mi się, że skoro wiem i rozumiem, to jestem ponad prawami wszechświata. Tymczasem nie wystarczy wiedzieć, trzeba też urzeczywistniać. Jakże często wpadamy w tę pułapkę: odkrywamy, co należy zrobić, krzyczymy „eureka” i wracamy w stare koleiny nie wdrażając nowej metody uzdrawiania siebie lub swojego życia. Jakby sama wiedza wystarczyła. Nie wystarcza.

Niestety materia rządzi się swoimi prawami. Poleżałam w szpitalu i teraz pomału wracam do sił – z naciskiem na „pomału”. Lekarze przywrócili mnie do życia, ale to już jest całkiem inne życie. Tak naprawdę darowane, bo byłam przecież po drugiej stronie. Zmieniły się moje priorytety i dosłownie oglądam świat nowymi oczami. Odpoczywam. I ze spokojem zauważam, że miałam naprawdę dobre, pełne miłości życie. Spełniłam wiele marzeń, wiele osiągnęłam, czuję się kochana. Jestem wdzięczna za każdy dzień i za każdy promień słońca, który wślizguje się do mnie przez firankę. Teraz po prostu tylko jestem. Nic nie muszę. Wystarczy być.

Bogusława M. Andrzejewska
Bogusława M. Andrzejewska

Promotorka radości i pozytywnego myślenia, trenerka rozwoju osobistego i duchowa nauczycielka. Pisarka i publicystka, Redaktor Naczelna elektronicznego magazynu „Medium”. Autorka wielu poradników rozwoju. Astropsycholog i numerolog oraz konsultantka NAO. Prowadzi szkolenia na temat wiedzy duchowej i prosperity. Pracuje z Aniołami, robi odczyty w Kronikach Akaszy. Jest nauczycielką Reiki i miłośniczką kryształów, kotów oraz drzew. W wolnym czasie pisze wiersze.

Artykuły: 674
0
    0
    Twój koszyk
    Nie masz żadnych produktówPowrót do sklepu