Wśród osób zajmujących się rozwojem krąży mit, że wszystko da się wybaczyć, wystarczy trochę poafirmować albo coś tam innego zrobić w tym kierunku. Słucham czasem ludzi, którzy z lekceważeniem opowiadają, że wszystko wybaczyli – bo to przecież ważne – i teraz jest im już lekko. Patrzę na nich i widzę wyraźnie, że ból i żal dalej w nich siedzi, tylko został zepchnięty do podświadomości. To pułapka. Stłumiona emocja może wyjść w postaci jakiegoś ciężkiego choróbska. Lepiej naprawdę uczciwie sobie powiedzieć: nie umiem i nie mogę wybaczyć. Wówczas istnieje szansa, aby coś z tym zrobić. Udawanie, że wszystko sprzątnięte, kiedy największe paskudztwa zostały zamiecione pod dywan, może niestety bardzo zaszkodzić.
Są sytuacje, kiedy nie sposób wybaczyć. Kiedy zadany ból jest tak silny, że wszystkie praktyki i medytacje pomagają jedynie na chwilę. A potem trudne emocje wracają z jeszcze większą siłą. To nie oznacza, że ktoś jest złym człowiekiem, bo dobrzy ludzie odpuszczają. To świadczy jedynie o dużej wrażliwości, jeszcze większym zranieniu, a czasem także o długu karmicznym. Pamiętajmy, że jeśli coś boli bardziej niż powinno, to prawdopodobnie jest powtórką problemu z innego życia. Jeśli ktoś nam ukradł 100 zł, a my cierpimy, jakby nam zabrał wszystko, co mamy, to jest możliwe, że w poprzednim wcieleniu znęcał się nad nami psychicznie lub doprowadził do ruiny i do śmierci bliskich. Co tam się stało, nie ma w istocie żadnego znaczenia – poznawanie takich historii jest jak sypanie soli na ranę. Wystarczy wiedzieć, że skoro tak bardzo boli, to dwakroć bardziej trzeba się do tematu przyłożyć i tyle.
Jest pewna medytacja, która czasem pomaga, kiedy inne techniki zawiodą. Polega ona na wejściu w poziom „poza osobowy”. W wyciszeniu wychodzimy poza swoje imię, tożsamość, nawet poza płeć. Przestajemy być Jolą czy Wojtkiem – stajemy się Duszą, Czystym Światłem i spotykamy się z tą drugą duszą, Czystym Światłem. W polu Wszechogarniającej Miłości Bezwarunkowej, w Świetle możemy przekazać w myśli intencję odpuszczenia i zrozumienia. Powiedzmy tej drugiej duszy, że na ziemskim poziomie pragniemy odpuścić, ale jest nam trudno, poprośmy o pomoc w tej lekcji. Może to zaowocować tym, że osoba, która w codziennym życiu jest naszym „wielkim wrogiem” uczyni gest, który ułatwi nam wybaczenie.
Czasem wydaje mi się, że w sytuacji poważnej i trudnej do odpuszczenia sprawy wszystkie medytacje i techniki dotyczące wybaczania są tylko plastrem przyklejonym na ranę. Pomagają oczywiście i przynoszą ulgę. Człowiek na kilka miesięcy, a nawet lat przestaje cierpieć. Wycisza się i funkcjonuje zupełnie normalnie. Jednak po jakimś czasie wszystko wraca. Plaster odpada i rana znowu boli. Czasem nawet bardziej, bo resztki kleju z plastra szarpią, zadając cierpienie. Tymi resztkami bywa poczucie winy pod hasłem: przecież wybaczałem, afirmowałem, robiłem medytacje – jestem złą osobą, bo nie umiem odpuścić.
Warto sobie uświadomić, że wszystko jest programem stworzonym przez nasze myśli. Także żal i pretensja, także poczucie winy. Kiedy zawiodą wszystkie wymyślne techniki rozwoju osobistego, możemy stanąć twarzą w twarz z prawdą i powiedzieć głośno: nic się w istocie nie stało. A potem odrobina kontemplacji całej sytuacji. Jeśli wiemy, że wszystko jest umową dusz, to oznacza, że ta osoba, która nas skrzywdziła (okradła, zdradziła, zrujnowała nasze życie) jest w istocie przyjazną duszą, która na naszą prośbę wcieliła się w jakiegoś łobuza czy zołzę i realizuje nasz pomysł i nasz program. Komu zatem chcemy wybaczać? Kurierowi, który dostarczył nam towar do domu? Posłańcowi? Pomijam tu często używaną nazwę „nauczyciel”, bo „kurier” czy „doręczyciel” jest dla mnie lepsza opcją. W tym momencie chcę pokazać, że nigdy nie ma nic do wybaczania. Zamówiliśmy towar przed zejściem na Ziemię, towar typu: kradzież, zdrada, oszustwo, molestowanie, skopanie tyłka… Towar dostarczono, o co ten krzyk? O co gniew? O co te żale i po co nam godziny spędzane na sesjach psychologicznych, gdzie możemy poczuć się nieszczęśliwą ofiarą i poużalać się nad sobą? To jak zamówić tort, najeść się nim do bólu brzucha, a potem oskarżyć dostawcę tortu o rozwolnienie, które nam się przytrafiło i biec do psychoterapeuty, aby pomógł wybaczyć kurierowi, że się obżarliśmy…
Warto pamiętać, że człowiek w kontekście zdarzenia jest tylko dostawcą – nie ma zatem żadnego znaczenia. Istotny jest sam fakt (zjawisko). Bo jeśli mówimy o lekcji, to wiemy, że nic nie dzieje się przypadkiem. Jeśli moja dusza zamówiła sobie bycie poniżoną, zdradzoną czy okradzioną, to miała w tym swój cel – zmusić mnie do pracy nad sobą. Konkretnej pracy. Trzeba zatem skupić się na zjawisku (kradzież, zdrada, molestowanie, pobicie… ) i nadać mu sens. Dostrzec ukrytą pod nim lekcję. Może podniesienie poczucia własnej wartości? Może wiarę w siebie? Może samodzielność? Może odszukanie swojej życiowej drogi? Może pokochanie samego siebie? Tylko to ma sens – lekcja. To trzeba odrobić, na pewno. Natomiast tracenie energii i czasu na jakieś dyrdymały typu: „wybaczyć kurierowi” jest zupełnie zbędne. Naprawdę.
Powyższym tekstem pozornie odbieram pracę wszystkim, którzy żyją z metod Radykalnego Wybaczania i tym podobnych technik, które w duchowym kontekście prawdy są pozbawione znaczenia. Tylko pozornie odbieram. Ponieważ wiem, że zaledwie garstka ludzi jest gotowa na to, by zrozumieć, że wystarczy zmiana myślenia. Nasz pogląd staje się programem. Jeśli wiemy, że nie mamy komu wybaczać, że wszystko jest w harmonii z Wszechświatem, to nie potrzebujemy żadnych procesów i technik. Wszystko jest jednym – oprawca i ofiara stają się tylko nazwami. Jesteśmy równie niewinni jak wszyscy inni ludzie na całym świecie. Jeśli to rozumiemy, to przestajemy biegać na procesy wybaczania i do grup wsparcia. Odzyskujemy własną siłę i moc. Dopóki jednak potrzebujemy tych wszystkich rzeczy i pomocy terapeutów – korzystajmy z nich. Ten artykuł nie jest krytyką technik wybaczania. Pokazuje tylko, że istnieje inna droga. Wymaga ona jednak wewnętrznej gotowości na zmianę spojrzenia. Nic na siłę.
Nie mam potrzeby udowadniać nikomu, że doświadczyłam i rozumiem. Jednak z szacunku dla cierpienia tych wszystkich, którzy czytając ten tekst, szukają dla siebie lekarstwa na ból – napiszę: ja też zostałam parę razy bardzo skrzywdzona. Za którymś razem do granic możliwości. Do punktu, w którym chciałam odebrać sobie życie, bo nie byłam w stanie znieść tego, co niosłam na plecach. Podniosłam się jak Feniks z popiołów i zmieniałam swoje wzorce. Doceniałam siłę i mądrość, w jaką wyposażyło mnie to doświadczenie. Nie byłoby mnie tutaj dzisiaj – w tym miejscu, z tą wiedzą i z tym poziomem miłości bezwarunkowej – gdyby nie cierpliwe szlifowanie diamentu, które przeszłam. Przez wiele lat trenowałam też różne techniki wybaczania. Pomagały, to prawda. Jednak dopiero całkowita zmiana oglądu świata na zawsze uwolniła mnie od energii żalu i poczucia krzywdy. Dzisiaj jestem wolna. Bo myślę inaczej niż kiedyś. Świadomie tworzę swoje myślowe programy.