Trollowanie

Opisywałam już to zjawisko wielokrotnie w Medium. Nadal mnie zadziwia, jak każda bezinteresowna złośliwość. A jeśli powiecie, że widać mam jakiś wzorzec z tym związany – to odpowiem, że macie rację. Mam wzorzec, który utrudnia mi tolerowanie podłego pyskowania, które do niczego nie prowadzi. Którego celem samym w sobie jest poniżanie i wyśmiewanie kogoś, kto myśli inaczej. Nie lubię tego. I tak – wiem: czas zająć się uzdrowieniem takiego wzorca w sobie.

Ale zanim to zrobię, jeszcze raz chcę pokazać ciągle obecne w sieci zjawisko dokuczania innym dla idei. Obserwuję, jak rozmaite osoby są atakowane przez wszystkowiedzących zakompleksionych osobników, który muszą, muszą, no … przecież muszą!!! … powiedzieć swoje zdanie, chociaż nikt ich o to nie prosi. Być może jakiś psycholog otworzy wreszcie gabinet z wielkim napisem: “UZDRAWIANIE TROLLI”? A może ktoś wynajdzie czarodziejską tabletkę na zmniejszenie potrzeby kłapania paszczą? A może wreszcie ktoś wyprodukuje specjalne szminki dla trolli z zawartością “super glue”? Mam taką nadzieję…

Co mnie w tym męczy? Bezinteresowna złośliwość. Nieproszone uwagi. Wygłaszanie odmiennego zdania, chociaż nikt o to nie prosi. Co mnie obchodzi, co myśli pan Smith na temat moich poglądów?! Przecież jeśli będę tego ciekawa, to pana Smitha zapytam. To będzie jego czas, by udzielić odpowiedzi i wygłosić zdanie – także odmienne od mojego. Ja wiem, że nie każdy myśli tak samo jak ja, ale nie widzę najmniejszej potrzeby, by wszystkie świadomości ubóstwa pisały pod moimi tekstami, że się z nimi nie zgadzają. Mają prawo się nie zgadzać. Nie muszą mi jednak o tym meldować, prawda?

Mogą też spotykać się z innymi myślącymi tak, jak one i dyskutować o “podłym łez padole”. Nic mi do tego. Ale – uwaga! uwaga! – nic im też do mnie i mojej radości życia! Mam prawo cieszyć się chwilą i rozmawiać z tymi, którzy myślą tak, jak ja. Nie życzę sobie pouczeń, że myślę niewłaściwie. Tak wybrałam i już, to moje suwerenne prawo do własnych poglądów. I dodam tutaj, że opowiadając o tym, w co wierzę, nie biegam za nikim i nie próbuję go nawracać. Nikogo nie przekonuję i oczekuję tego samego – by nikt mi nie mówił nieproszony, jak mam myśleć.

Rozumiem w pełni złodzieja, który kradnie, bo chce coś mieć, czego nie ma. Rozumiem kogoś, kto czując się obrażony, urażony czy skrzywdzony krzyczy lub kopie inną osobę. Rozumiem człowieka, który został oszukany, zdradzony i domaga się przeprosin. Rozumiem atak, który prowadzi do uzyskania czegoś lub obrony siebie przed brakiem, głodem, poniżeniem… Ale czego chce troll? Chce zaistnieć, poprzez zgnojenie drugiego, jakby nie rozumiał, że poniżanie i atakowanie innych nie przyniesie dobrej sławy.

Rozumiem kogoś, kto zatruł się preparatem X i pod reklamą tegoż preparatu nie pytany wstawia ostrzeżenie: “uważajcie, to szkodzi”. Motyw oczywisty. Intencje pozytywne. Ale wyobraźcie sobie, że ktoś wstawia zdjęcie kwitnącego drzewa i opisuje swój zachwyt drzewem, kwiatami, wiosną… A troll wpada z wizytą nieproszony i pogardliwie wyśmiewa drzewa lub kwiaty, chociaż najczęściej autora, który zachwyca się wiosną. No, bo jak można zachwycać się czymś, czym on – troll się nie zachwyca?!

Kiedyś zwróciłam trollowi uwagę, że każdy ma prawo pisać o tym, co lubi i zachwycać się tym, co mu się podoba, a jeśli troll uznaje to za niewłaściwe bądź nieciekawe, może wówczas podążać spokojnie swoją drogą. Nikt mu nie każe zatrzymywać się z nieproszoną krytyką. Zostałam wówczas pogardliwie poinstruowana, że nie powinnam pouczać nikogo, co może robić. Przecież on troll wie najlepiej, co należy robić i mówić. Ponadto dowiedziałam się, że należy z uwagą wysłuchać odmiennego zdania – w danym przypadku informacji o tym, że kwitnące wiosną drzewo jest be, kwiaty są be, wiosna jest be.

Wierzę, że pomyśleliście to samo, co ja – jeśli potrzebujemy opinii, to zgłaszamy się do kogoś, kto jest dla nas autorytetem i pytamy go o zdanie. Nikt z nas nie jest zainteresowany poglądami wędrownego trolla, który nabiera doświadczenia skacząc po portalach społecznościowych i krytykując wszystko, co wpadnie mu w oko. A ponadto jego wątpliwe mądrości zostają mocno przefiltrowane przez tony kompleksów zatykających mu wszystkie zmysły. Taka osoba jest dla mnie ostatnim człowiekiem na świecie, którego chciałabym pytać o zdanie.

A teraz powiedzcie mi proszę uczciwie: czy potrzebujecie fachowej opinii, kiedy wstawiacie post o tym, co lubicie, kochacie, co się Wam podoba? Czy to nie jest tak, że o gustach się nie dyskutuje? Jeśli więc nie reklamuję tabletki X na rozwolnienie, to czy potrzebna mi jakakolwiek opinia? Czy fakt, że kocham kwitnące drzewa, podlega jakiejś ocenie? Czy też nie mogę głośno mówić o kochaniu wiosny, jeśli ktoś uzna, że drzew owocowych kochać nie wypada?

Jest wielka różnica pomiędzy wyrażeniem własnego zdania, a trollowym pyskowaniem. Jeśli ktoś napisze pod zachwytami na temat kwitnących drzew: “a ja nie znoszę wiosny, bo mam alergię i źle się wtedy czuję” – nie jest trollem. Napisał o sobie. Ma prawo. Jeśli jednak sens komentarza brzmi: “co za kretyństwo, jak można zachwycać się kwitnącym drzewem, to przecież dziecinne i głupie!” – to troll w całej okazałości. Krytykuje autora – po co i za co? Przecież zachwyt kwitnącymi drzewami nikomu nic złego nie robi. Jaki więc cel? Egoistyczne dokopanie innemu, aby stojąc na jego głowie zdać się sobie samemu wyższym.

Charakterystyczną cechą trolla jest ocenianie wypowiedzi, które ocenie nie podlegają. Troll krytykuje słowa, które są subiektywne i zasadniczo nie mają wpływu na niczyje zdrowie i życie. Jednym się podobają, innym nie. Jak wspomniałam wcześniej, troll pragnie zaistnieć! Chce, by przeczytano jego wypowiedź, w której używając przykuwających uwagę słów, próbuje wbić autora tekstu w ziemię. To może być zagubiony półanalfabeta, który w jednym zdaniu usadzi nawet pięć błędów ortograficznych. Ale równie często spotykam osoby wykształcone, które w złośliwym komentarzu wykorzystują zawartość Słownika Wyrazów Obcych.

Pisałam o tym w podręczniku do NAO i w książce do Samoakceptacji – nadużywanie trudnych wyrazów ma na celu zawstydzenie słuchacza lub czytelnika po to, by samemu poczuć się lepiej. By móc z góry spojrzeć z pogardą: “jesteś tak głupi, że nie znasz tych słów“. Ponieważ troll w sensie psychologicznym to osoba o rażąco niskim poczuciu wartości. Tak bolesnym, że szuka na swój ból ukojenia, a jedyne, co mu przynosi ulgę na krótką chwilę to zdeptanie innej osoby. To krótka chwila wątpliwej satysfakcji z poziomu interpretacyjnego: “Jesteś nikim, tak bardzo nikim, że jesteś gorszy ode mnie“. Analizy trolli robiłam wielokrotnie. Dokuczanie innym “dla idei”, poniżanie innych i wyśmiewanie “dla idei” zawsze pokazuje brak miłości do siebie.

I czas, by zrobić analizę sobie – pobieżną i subiektywną. Nie aspiruję do obiektywizmu wobec samej siebie. Nie jestem oświecona. A przecież skoro troll mnie drażni, to jest moim lustrem. Ogólnie rzecz biorąc – brakuje mi tolerancji, bo jeśli nóż mi się w kieszeni otwiera, kiedy ktoś poniża, wyśmiewa, atakuje inną osobę – to ewidentnie kłania się potrzeba bycia bardziej tolerancyjnym. A ja ciągle jeszcze nie akceptuję atakowania ludzi bez powodu. Piszę o tym na przykład tutaj. I z trollami szarpię się od paru lat, bo nie umiem przyzwolić na to, by poniżali innych i doprowadzali ich do łez. Siebie też atakować nie pozwalam i drugiego policzka nadstawiać nie zamierzam.

Wszystko jest w harmonii. Troll też. Pojawia się w mojej rzeczywistości, bym jeszcze bardziej kochała siebie i wierzyła, że to, co robię jest dobre i wartościowe. Pytam o trolli w Kronikach Akaszy i słyszę, że uczą ludzi wiary w siebie. W zaufanie sobie. Bo gdyby wszyscy bili nam brawo, to skąd wiedzielibyśmy, czy naprawdę jesteśmy dobrzy? I ze śmiechem przypominają mi, że zdarzyło się, że troll wydrwił ich własne słowa spisane przeze mnie. “Jeśli ktoś krytykuje Światło, to dlaczego Ty chcesz uniknąć krytyki? Masz zrozumieć, że jesteś poza oceną. Tylko wtedy stajesz się Prawdziwym Wojownikiem Światła i masz odwagę przeciwstawić się mrokowi”.

I niech te słowa będą podsumowaniem i przesłaniem dla Was. Tylko wówczas taki artykuł ma sens. Bo nie ukrywam – jest złośliwy i krytyczny. Ale wierzę głęboko, że ostatni raz piszę na ten temat, albowiem za chwilę będę uzdrawiać w sobie swój wzorzec nietolerancji i niechęci do trolli. Chcę byście umieli takie trolle zauważyć i zrozumieć. Chcę też, byście wiedzieli, że uczą nas za każdym razem jeszcze większej samoakceptacji. Przypominają, że bez kochania siebie jesteśmy tylko złośliwymi, męczącymi i mrocznymi istotami, które zupełnie zapomniały o swoim wewnętrznym blasku.

Bogusława M. Andrzejewska
Bogusława M. Andrzejewska

Promotorka radości i pozytywnego myślenia, trenerka rozwoju osobistego i duchowa nauczycielka. Pisarka i publicystka, Redaktor Naczelna elektronicznego magazynu „Medium”. Autorka wielu poradników rozwoju. Astropsycholog i numerolog oraz konsultantka NAO. Prowadzi szkolenia na temat wiedzy duchowej i prosperity. Pracuje z Aniołami, robi odczyty w Kronikach Akaszy. Jest nauczycielką Reiki i miłośniczką kryształów, kotów oraz drzew. W wolnym czasie pisze wiersze.

Artykuły: 584
0
    0
    Twój koszyk
    Nie masz żadnych produktówPowrót do sklepu