Czasy są zaskakujące i wcale niełatwe. Pozornie wydaje się, że świat się zmienia na lepsze, ale w praktyce stale widzimy upadek wartości i potworne głupoty w polityce. Ludzie jak ślepcy dają się nabierać przebrzmiałym hasełkom i w efekcie państwami rządzą bardzo negatywne energie. Na wschodzie przeraża nas wojna, która nie chce się zakończyć. Na zachodzie ostatnie dni przyzwoitości, a do rządów już pcha się paskudna demoniczna energia, której nawet ja bardzo się boję. Paradoksalnie – mnóstwo ślepców głosi, że ów potworny demon jest wybawicielem ludzkości. Nie jest i nie będzie. Jeśli nie zdarzy się cud, czekają nas bardzo ciężkie doświadczenia. Ale wszechświat lubi nas zaskakiwać – nie tracę zatem na jakiś cud nadziei.
Żyjemy na dziwnej planecie. Tutaj czasem na psią kupę mówi się, że to kwitnąca hortensja, a w eleganckim drogim smokingu można spotkać szaleńca. Ale to jest coś, na co nikt nie ma wpływu. Różnorodność i samostanowienie sprawiają, że Ziemia jest miejscem absurdów, które musimy ze spokojem akceptować, robiąc po cichu to, po co zeszliśmy na świat. Każdy ma swój wymiar i postępuje tak, jak uważa za słuszne. Nie warto się z tym spierać i szukać logiki. Jedyne co można, to nauczyć się rozmieć energię i układać swoje własne doświadczenie w najlepszy dla siebie sposób.
Domyślam się, że każdy z nas miewa takie dni, kiedy łapiemy się za głowę i przerażeni ludzkim bezsensownym lub okrutnym działaniem, chcemy zwyczajnie uciec stąd na zawsze. Jesteśmy Duszą, Dusza nigdy nie umiera, więc ucieczka z tej planety jest tylko – lub aż – uwolnieniem od tego wszystkiego, co nas tak negatywnie porusza. Nic przecież nie stracimy. Jednak warto rozumieć, po co tutaj zeszliśmy. Na pewno nie po to, by uciec i nigdy więcej się tutaj nie wcielać, chociaż to bywa czasem bardzo kuszące. Jesteśmy tutaj po to, by wzrastać poprzez konfrontację z tym, co potocznie nazywa się „złem”.
A czasem nawet po to, by pomagać innym w rozumieniu i wzrastaniu. Nie musimy być od razu jak bodhisattva. Wystarczy przebudzić się do dobra i świadomości Kim W Istocie Jesteśmy. To nie jest trudne. A potem wystarczy dzielić się tą wiedzą poprzez przykład. To ważne, bo rzecz nie w tym, by kogoś uczyć, pouczać czy przekonywać. Nie warto namawiać czy na siłę wtłaczać komuś do głowy swoje przekonania. Kiedy ludzie nie są gotowi i tak nie przyjmą niczego. Przebudzenie to właśnie ta gotowość na przyjęcie jasności. To nade wszystko odróżnianie Światła od mroku – najtrudniejsza rzecz na świecie. W gąszczu pseudo rozwojowych materiałów więcej jest ciemności, bo cóż widzą ślepcy? Mrok.
Prowadzenie polega na tym, by pokazywać. Jeśli niesiemy w sobie Światło, to pozwalamy czerpać innym, bo jesteśmy połączeni. Jesteśmy Jednością. Naszą rolą jest pilnowanie siebie i swojej Jasności. Dla siebie, dla własnego wzrastania, ale i dla innych. Kto energetycznie jest gotowy, zobaczy nasze światełko i pójdzie za zapaloną przez nas latarnią miłości i dobra. Jeśli chociaż jedna osoba dzięki temu ominie na swej drodze kamień, to cudownie spełniamy swoją rolę Starej Duszy. Często bywamy tylko na chwilę inspiracją dla kogoś i to ważne przekierowanie prowadzi człowieka do miłości. Na tym między innymi polega sens życia.
Dusze schodzą, aby nauczyć się rozumieć „zło” i umieć uzdrawiać w sobie jego cząstki, zamieniać je w jasność. Wyłapywać ziarna mroku, by nigdy nie wydały plonów. Uczą się też, by nie poddawać się zwątpieniu. Rycerz Światła to nie ten, który walczy jakimś mieczem, ale ten który utrzymuje w sobie Światło wtedy, kiedy dookoła wszystko gaśnie. W ciemności czai się lęk i obezwładnia. Aby go uwolnić, potrzebujemy miłości. Musimy czasem sami przejść przez piekło, by zrozumieć „zło”, które rodzi się wtedy, kiedy zabraknie kochania. Wnikliwie badamy te sytuacje, aby nauczyć się, jak uzdrawiać to, co boli.
Oto przykład: jak mogłabym naprawdę zrozumieć kogoś kto mnie skrzywdził i wybaczyć mu, zapomnieć, gdybym nie pojęła tego procesu, który działa w nim i poprzez niego? Wybaczenie nie polega na tym, że spojrzę na niego z góry i z zadartym nosem powiem: „wybaczam ci, bo jestem ta mądra i dobra, a ty jesteś drań, odpuszczam ci twoje draństwo”. Wybaczenie jest wtedy, kiedy ze współczuciem widzę w nim zranionego człowieka i rozumiem jego ból, który go popycha do zła. Kiedy dostrzegam Jedność, która łączy wszystkie czujące istoty. Za każdym złem stoi ból.
Trudne to lekcje, ale warto pamiętać, że każdy lęk można zastąpić miłością. Miłość uzdrawia lęk. Fascynujące w tym okrutnym świecie jest to, że zawsze można zwrócić się do Światła. Dualizm nie wyklucza Jasności – daje nam wybór. Z każdego miejsca prowadzi droga do miłości i najpiękniejsze na tym świecie jest to, że ona jest zawsze jasna, szeroka i otwarta dla każdego. Zatem nie warto uciekać. Warto wzrastać dalej. Warto szukać drogi do kochania i wypełniać się nim po brzegi pamiętając, że każde uzdrawianie zaczyna się od nas samych.