Przebudzenie 34

Moda na kiepskich nauczycieli nadal trwa i nadal wiele spragnionych duchowości osób podąża za ludźmi, którzy nie odróżniają dobra od zła. To czas, w którym “nauczyciel duchowy” nie oznacza mądrego przewodnika, tylko bardzo pokręcony wyzwalacz inspirujący do własnych przemyśleń i pracy nad emocjonalną inteligencją. Doprawdy, nie wiem, dlaczego wyobrażałam sobie, że to powinien być ktoś tak piękny duchowo jak Mistrz Jezus czy Dalaj Lama. Nic z tego, to tylko moje życzenie.

Żyjemy w nieidealnym czasie wśród nieidealnych ludzi. Sama mam sobie coś niecoś do zarzucenia, więc nie oczekuję bycia nieskalanym od innych. Ale na nauczyciela szukałam sobie zawsze wzoru do naśladowania. Kogoś, kto pokaże mi, jak być dobrym lub nawet jeszcze lepszym. Myślę, że inni nie szukają wzoru, tylko podobieństwa. Szukają osoby słabej, ułomnej, grzesznej, przy której sami poczują się lepiej. Na przyjaciela – tak, to dobry wybór. Na autorytet – moim zdaniem nie. Nauczyciel duchowy powinien nas inspirować do dobra.

Nie wiem na pewno, gdzie jest granica, której przekraczać duchowym przewodnikom nie wolno, ale nakreśliłam ją zgodnie z moim światopoglądem i moją wiarą. Dla mnie najważniejsze jest bycie dobrym dla innych. Tym z Wami się tutaj dzielę: moim subiektywnym podejściem do tematu. To też kawałek mnie samej, bo te granice wyznacza moje indywidualne sumienie. Być może uznacie, że nie chcecie mieć ze mną nic więcej wspólnego. I to też będzie w porządku, bo warto być tylko z tymi, którzy z nami harmonizują.

Moim zdaniem każdy z nas mierzy się z życiem tak, jak potrafi. Nie każdy umie zawsze mówić prawdę, czy przyznawać się do winy, bijąc się w piersi. Nie każdy umie utrzymać siebie i rodzinę, może więc szukać innych form zdobycia pieniędzy. Nie każdy umie zachwycać się bełkotem i brzydotą i pochylać z życzliwością nad kimś, kto nie jest ani miły ani dobry. Nie zawsze. Jesteśmy nieidealni.

Nie znam też nikogo, kto byłby stale uśmiechnięty, pozytywny i wypełniony spokojem, jak kwiat lotosu na powierzchni niezmąconego niczym jeziora. Nie znam nikogo, kto trzyma swoje emocje na żelaznej smyczy i wszystko ocenia przez pryzmat duchowego współczucia. Prawdę mówiąc nawet mój ukochany Rinpocze, Istota W Pełni Oświecona, umiał się wkurzyć i rzucić kamyczkiem w upartego ucznia.

Ale jest coś naprawdę kluczowego w duchowości – dobroć, która jak słońce rozjaśnia świat. Żeby być zwyczajnie nieidealnym, ale dobrym człowiekiem nie można na przykład poniżać publicznie innej osoby. Jesteśmy tu na Ziemi po to przede wszystkim, by nauczyć się kochać siebie. Nie wolno nam utrudniać tego drugiemu człowiekowi, powtarzając mu, że jest zły, głupi, niegodny miłości. Można zwracać uwagę na działania, którymi sobie szkodzi lub innym, ale w tym samym czasie warto wzmocnić go i powiedzieć: jesteś dobry, możesz więcej niż myślisz.

Jeśli w emocjach nawzajem się obrażamy, kłócimy i dokuczamy sobie, to jesteśmy dla siebie tylko pomocnikami w rozwoju. Pokazujemy swoje wzorce, uczymy się asertywności lub łagodności. Jeśli jednak robi to na chłodno ktoś, kto mieni się nauczycielem duchowym i w ten sposób wykorzystuje swoją przewagę, to jest to dla mnie bezsprzecznie złe. Uważam, że tego właśnie nam duchowym nauczycielom nie wolno – podważać w człowieku jego wiary w siebie.

Nie wolno też celowo doprowadzać nikogo do łez. Czasem niechcący coś się zadzieje. Zrobimy bezwiednie coś, co wywoła u kogoś łzy. Nie odpowiadamy za cudzą  interpretację, tylko za własne zamierzenia. Nie zgadzam się z twierdzeniem o piekle wybrukowanym dobrymi intencjami. One są ważne. Naszymi myślami i pragnieniami kreujemy świat, a nie tym, co wydarza się w sposób niezamierzony. Nie obwiniam nikogo za to, co dzieje się nieumyślnie, choćby to było zabójstwo.

I na koniec temat najbardziej kontrowersyjny – nie wolno dzielić ludzi na lepszy i gorszy gatunek, na hetero i homo, na lepszy i gorszy kolor skóry czy lepsze albo gorsze wyznanie. Wszyscy jesteśmy ludzkimi istotami, które zasługują na to, co najlepsze. Wszyscy jesteśmy Światłem. Jedyne rozróżnienie to dla mnie czyny. Czasem odsuwam się od ludzi, którzy krzywdzą innych, ale takie osoby są wśród wszystkich wyznań, ras i seksualnych orientacji. Uważam, że mamy prawo trzymać się z daleka od osób, z którymi nam nie po drodze z powodu tego, jak postępują. Często negatywnie oceniam ludzkie zachowania. Ale nie samych ludzi.

Przeciętny człowiek ma prawo mieć własne poglądy i oceniać rzeczy czy zjawiska po swojemu – rozumiem to w pełni. Nie wtrącam się i nie przekonuję, kiedy ktoś krytycznie wyraża się o gejach czy ludziach o czarnej skórze. Ale też uważam, że taka osoba jest w duchowych powijakach i nie ma prawa udawać duchowego nauczyciela. Najbardziej lubiany mistrz Reiki czy mistrz jakiejkolwiek innej pracy z energią traci dla mnie swój autorytet, kiedy ocenia krytycznie ludzi, którzy kochają inaczej lub mają inne poglądy czy są innej rasy. Tu nie ma śladu przebudzenia.

Pisałam wielokrotnie, że duchową ścieżkę rozpoznajemy po dobroci, akceptacji i tolerancji. Jeśli ktoś złośliwie krytykuje gejów, Żydów, rowerzystów, jedzących mięso czy tych, którzy się zaszczepili lub nie – jest w duchowych pieluszkach, a przed nim droga rozwoju bardzo, bardzo długa. Możemy czegoś nie lubić, nie popierać, nie wybierać – jasne. Ale mądrość duchowa to pozwalanie innym, by wybierali po swojemu. Jeśli ktoś o tym nie wie, nie powinien nauczać tego tematu innych.

Duchowość i tym samym dobroć nie polega na odstawieniu mięsa, tylko na rozumieniu, że każdy robi to we właściwym dla siebie czasie. Bliżej Boskości jest ten, który je mięso i nie lży innych, niż ten, który jest weganinem nienawidzącym mięsożernych ludzi. Innymi słowy – ważniejsze od tego, co jemy, jak się modlimy i w co wierzymy jest to, że kochamy i wypełniamy się miłością. Jeśli ktoś nienawidzi, pogardza kimś i poniża innych, to nie ma w nim przecież ani miłości ani dobroci. Nie tędy droga do przebudzenia.

Czasem myślę, że ludzie po prostu wybierają łatwe ścieżki, tymczasem zmiana diety niczego nie załatwia. Transformacja ma się odbyć w sercu. Nie można kochać zwierząt i nie cierpieć ludzi – to nie rozwój. Duchowość przejawia się miłością do wszystkich czujących istot. Do mięsożernych też. Dobroć jest oczywista, a tylko dobroć otwiera bramy do oświecenia. Bez dobroci, bez zrozumienia drugiego człowieka jesteśmy ślepcami w drodze do nikąd.

Oczywiście to moje zdanie. Zgodnie z nim – wśród duchowych nauczycieli jest niestety wiele osób bezmyślnych, potępiających, złośliwych, bezwzględnych, autorytarnych. Nie ma w takim czymś duchowości, jest tylko paląca potrzeba dowartościowania siebie kosztem innych. Taki mamy niestety świat i też tacy nauczyciele są potrzebni, aby obuchem tłuc po głowie idących za nimi ludzi. Efekty widzimy gołym okiem. W teorii wzrost energii, w praktyce – wojny, głód, inflacja, epidemie. Dopóki ludzie nie nauczą się odróżniać dobra od zła, nic się w tej kwestii nie zmieni. Bo prawdziwe dobro i nowy świt ludzkości można przyciągnąć tylko dobrem w sercu. Nie nauczymy się go od ludzi, którzy poniżają innych.

Bogusława M. Andrzejewska
Bogusława M. Andrzejewska

Promotorka radości i pozytywnego myślenia, trenerka rozwoju osobistego i duchowa nauczycielka. Pisarka i publicystka, Redaktor Naczelna elektronicznego magazynu „Medium”. Autorka wielu poradników rozwoju. Astropsycholog i numerolog oraz konsultantka NAO. Prowadzi szkolenia na temat wiedzy duchowej i prosperity. Pracuje z Aniołami, robi odczyty w Kronikach Akaszy. Jest nauczycielką Reiki i miłośniczką kryształów, kotów oraz drzew. W wolnym czasie pisze wiersze.

Artykuły: 583
0
    0
    Twój koszyk
    Nie masz żadnych produktówPowrót do sklepu