Wiele osób na drodze duchowego wzrastania zastanawia się nad sensem posiadania pieniędzy. Często słyszę, że pieniądze nie są dobre, a ludzie chciwi. Takie przekonanie to oczywista przeszkoda w przyciąganiu bogactwa, ponieważ jak wiemy, to wzorce, które utrudniają godziwe i zasobne życie. Ale czy rzeczywiście pieniądze są dobre czy niedobre? I na ile możemy cenić wartości materialne, by nie zaprzepaścić swojej duchowości? Gdzie jest harmonia w byciu bogatym?
Zacznę od końca, czyli od logicznej sugestii w tym wątku – zawsze najlepszy jest złoty środek, więc jeśli nie wiemy, co zrobić, to wyjściem jest prozaiczne: “panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek”, czyli trochę tego i trochę tego. To nigdy nie zawiedzie. Można przecież rozwijać się duchowo, medytować, praktykować, kochać siebie i jednocześnie uczciwie pracować, zarabiając przyzwoitą ilość pieniędzy.
Problemem na duchowej ścieżce jest pogrążenie się w materii takie, które odcina nas od naszej boskiej natury. Przykłady podawałam, ale przypomnę. Oto ktoś marzy o pieniądzach po to, by kupić sobie nowy samochód i zaimponować sąsiadowi. Pisałam kiedyś o kobiecie, która kupiła sobie kamerę tylko dlatego, że jej mniej zamożna koleżanka głośno powiedziała, że marzy o takim sprzęcie. Jeśli materia jest dla człowieka środkiem do tego, by dowartościować siebie i poczuć się lepszym od drugiej osoby – to ślepa uliczka. To ten typ działania, który odciąga nas od duchowego wzrastania, ponieważ wszyscy jesteśmy sobie równi i posiadanie więcej pieniędzy, przedmiotów, bogactwa niż inny człowiek, nie czyni nas lepszymi od kogokolwiek.
Szukanie w taki sposób swojego poczucia wartości odcina nas od prawdziwego kochania siebie. Ten, kto kocha siebie, nie porównuje się z innymi i nie chce nikomu imponować. Wszędzie, gdzie znajdziemy snobizm, kompleksy, naśladownictwo, popisywanie się materią przed innymi, zobaczymy też brak harmonii i zgubienie duchowej ścieżki. Człowiek, który pragnie się rozwijać, zaczyna od kochania i szanowania siebie. Nie potrzebuje wówczas zachwytu i podziwu u innych. Taka osoba może jeździć najlepszym i najdroższym samochodem, jeśli tego właśnie pragnie, ale robi to tylko dla siebie, zupełnie nie zważając na ocenę innych ludzi.
Czasem trudno być uczciwym w tym względzie wobec samego siebie. Bo jeśli powiemy głośno: “kupiłem najnowszy model Mercedesa, bo to najlepszy samochód”, to nie oznacza automatycznie prawdy. Jest wiele niezawodnych i wygodnych aut. Tylko my sami wiemy, ile w głębi duszy niesiemy potrzeby popisywania się przez ludźmi. Ile w nas tęsknoty za zazdrosnymi spojrzeniami, kiedy parkujemy w publicznym miejscu. Można to zweryfikować prostą wizualizacją – wyobraźmy sobie, że lądujemy na bezludnej wyspie i nikt, dokładnie nikt nie zobaczy naszego wymarzonego samochodu, butów, sukienki… Nikt nas nie pochwali zazdrosnym spojrzeniem. Czy to nadal nas cieszy?
Lubimy dobre i wygodne rzeczy – to naturalne. Nie ma w tym niczego złego. Dla mnie na przykład istotne jest, by mieć świetny komputer. Nikt nie wie, nikt nie widzi, na czym pracuję w zaciszu swojego gabinetu. Nikomu nie chcę imponować. Ponieważ jednak większość życia spędzam na pisaniu, opracowywaniu analiz, przygotowaniu grafik – chcę robić to na dobrym sprzęcie. Pragnienie komfortu jest moim zdaniem właściwe i nie stoi w opozycji do duchowego rozwoju. Z założenia jesteśmy tu na Ziemi dla miłości, radości i szczęścia. Jesteśmy twórczymi istotami, ale twórczość nie musi polegać na tym, by pisać książkę patykiem na piasku. Mamy prawo korzystać z technicznych zdobyczy.
Wszechświat pokazuje i potwierdza, że posiadanie pieniędzy jest kluczem do spełnienia, zaprzeczając niejako teoriom o tym, że to ubodzy mają ułatwiony dostęp do Królestwa Niebieskiego. Królestwo to jest na Ziemi. W sensie dosłownym znajdziemy je w naturze. Uprzywilejowani są dzisiaj ci spośród nas, którzy posiadają domy z dużym ogrodem lub blisko lasu. Mogą beztrosko przytulać się do drzew, medytować na brzegu jeziora lub rzeki, wyciszać się w energii przyrody.
Pokrzywdzeni są ci, których epidemiczny czas pozamykał w klatkach wielorodzinnych budynków. Jeśli mają pieniądze, mogą wyjechać na wczasy za granicę, w te rejony, gdzie nie ma obostrzeń. Mniej zasobni patrzą na drzewa przez okna swoich mieszkań, ponieważ na tańszą podróż do lasu położonego w obrębie kraju nie ma pozwolenia. Obserwuję to i zadaję sobie pytanie, czego nas to uczy? Co nam pokazuje? I wyciągam też bardzo oczywiste wnioski, że dzisiaj pogoda sprzyja ludziom bogatym.
Od wieków zamożni ludzie mieli ułatwiony dostęp do tego, co cenne i dobre. Nic w tym odkrywczego. Jednak istotne jest tutaj rozróżnienie. Jeśli ten dostęp jest wykorzystywany na zapewnienie sobie ładniejszego ubrania, lepszego jedzenia czy droższego autka, to nie ma w tym śladu duchowego wzrastania, chociaż – jak pisałam wyżej – nie ma też nic w tym złego. Jeśli jednak posiadanie pieniędzy gwarantuje człowiekowi dostęp do przyrody, która pomaga nam odnaleźć w sobie naszą Jedność z Boskością, to staje się częścią naszej duchowej ścieżki. Nie samo posiadanie, ale to, na co przeznaczamy swoje materialne bogactwo świadczy o naszym rozwoju. Jednak żeby o tym rozróżnieniu mówić, trzeba w ogóle mieć dostęp do materialnych zasobów.
Oczywiście są ludzie, którzy mają możliwość kontaktu z naturą, chociaż nie są szczególnie zamożni. Mogą jednak mieszkać na wsi, blisko lasu, jeziora, łąk. To dobra karma, której nie doceniano przez wiele wieków, dążąc do tego, by znaleźć się w betonowych klatkach wielkich miast. Ludzie uciekali z duchowych świątyń przyrody i dopiero teraz budzą się do wewnętrznego wzrastania, otwierają szeroko oczy, by dostrzec cud zielonych pól, drzew, by zachwycić się codziennym śpiewem ptaków.
Dzisiaj wszechświat wystawia oceny całym rodowym liniom, pozwalając ludziom cierpliwie od lat mieszkającym na prowincji cieszyć się swoim pięknym miejscem do życia. Potomkowie nieświadomych uciekinierów od natury płacą teraz karę za rejteradę przodków. Jeśli są zamożni, mogą odkupić ich winy i nabyć dom pod lasem. Jeśli nie mają na to środków, pozamykani w betonowych klatkach patrzą na pojedyncze drzewka na skwerze pod blokiem. Cóż, chyba warto być bogatym?
Ludzie majętni mogą też pojechać na zagraniczne wczasy, których nigdy nie brakuje. Nawet w czasie epidemii są miejsca takie jak Zanzibar czy Dominikana, gdzie życie toczy się normalnie. Można tam poczuć się swobodnie, normalnie oddychać, doświadczyć piękna, zachwytu i własnej mocy. Jeśli portfel jest pusty, można medytować tylko na własnej podłodze. Pogoda jest dzisiaj zdecydowanie dla bogaczy. Warto zatem być bogatym. Warto mieć prosperującą świadomość. Taką lekcję pokazuje nam sam wszechświat.
Dużo w tym uproszczenia, bo każdy ma inny plan duszy. Na pewno są osoby, których lekcja wymaga pewnych wyrzeczeń. Jednak od zawsze uważałam naturę za świętość. Jeśli jesteśmy odcinani od świętości, to wypadamy w harmonii. Rzecz nie w walce z systemem, ponieważ żadna walka nigdy nie jest w harmonii. Rzecz w dostępie do natury. Jeśli ten dostęp jest uwarunkowany posiadaniem pieniędzy, to pieniądze jawią się jako ważny element naszego istnienia. Być może w ten sposób wszechświat uczy nas, że energia pieniądza jest na Ziemi cenna i nie należy jej traktować jako czegoś złego? Zeszliśmy w materię, by nauczyć się ją kochać.