Książki

Psychologia ubioru

Książka w wersji elektronicznej jest dostępna w SKLEPIE – cena 30 zł.

Książka w wersji papierowej – cena 50 zł

Wersję papierową można zamówić u mnie drogą mailową albo przez formularz kontaktowy. Tą drogą można ustalić rodzaj i koszt wysyłki, ilość egzemplarzy, zamówić więcej niż jeden tytuł. 

Książki są także dostępne na Allegro, są stale w sprzedaży w wydawnictwie  Ridero, bywają też w innych księgarniach internetowych. 

Książka “Psychologia ubioru” to przewodnik po symbolice wyglądu, która odsłania nasze wnętrze. To także wyczerpująco opracowany podręcznik do zajęć z NAO. Zawiera szczegółowo opisane elementy analizy ze wskazówkami interpretacyjnymi.

Metoda Analizy z Wyglądu jest genialna w swojej prostocie i dzięki temu bardzo łatwo ją opanować i korzystać z jej możliwości. Działa podobnie jak inne sposoby analizy ludzkiego wnętrza, jest jednak dużo łatwiejsza, gdyż opiera się na prostym kluczu. Znając go, można swobodnie rozwijać interpretację, bez obaw, że nie zrozumiemy jakiegoś szczegółu. Podłożem do analizy jest wygląd osoby: ubranie, uczesanie, biżuteria, torebka lub teczka, buty, okulary, ewentualnie tatuaże, a także pewne charakterystyczne cechy ciała, np. otyłość. Jak widać zdobycie odpowiednich danych nie nastręcza żadnych trudności. Jak w każdej innej metodzie, tak i tutaj panuje zasada: im częściej daną osobę widujemy, im więcej wiemy na temat, w co najchętniej się ubiera, jakie kolory czy dodatki preferuje, tym nasza analiza jest dokładniejsza.

To książka planowana i pisana od dawna. Początkowo miała powstać, jak tylko poznałam metodę, później jednak zdecydowałam, że poczekam. Przez kilka lat prowadziłam systematycznie szkolenia z Nieinwazyjnej Analizy Osobowości. Dostarczyły mi one mnóstwo ciekawych doświadczeń i pozwoliły nabrać większej biegłości w temacie. Jest to zatem nie tylko teoretyczny opis metody, ale też baza wiedzy opartej na praktycznym poznawaniu.

FRAGMENT KSIĄŻKI

Zaglądając do swojej szafy, zauważymy z pewnością, że są w niej rzeczy, które bardzo lubimy nosić, takie które zakładamy tylko od czasu do czasu i na pewno jest tam coś, co kiedyś bardzo nam się podobało, a teraz nie możemy na to patrzeć, nie mówiąc o założeniu na siebie. Być może mamy jakąś bluzkę lub sweter, kupione dawno temu, kiedy zachwyciliśmy się miękkością, kolorem czy wzorem, a potem po jednorazowym ubraniu, wrzuciliśmy na zawsze na dno szafy. Takie całkiem ładne cudo leży sobie, niemal nowe i nietknięte.

Dlaczego tak się dzieje? Co sprawia, że w jednej rzeczy czujemy się świetnie, a druga, mimo że bardzo modna i elegancka, jakoś zupełnie nam się nie podoba? Zazwyczaj mówimy, że lubimy jakiś kolor, że odpowiadają nam określone długości lub fasony. Tłumaczymy sobie, że korygują sylwetkę. Cokolwiek powiemy, to tylko część prawdy. To, co mamy teraz na sobie, jest odzwierciedleniem tego, co dzieje się w naszym wnętrzu.

Trudno nie zauważyć, że większość z nas kieruje się swoimi upodobaniami, tylko w niewielkim stopniu zwracając uwagę na to, co preferują inni. Przyznajmy szczerze, że nawet moda ma niewielki wpływ na zawartość naszej szafy. Oczywiście pod warunkiem, że mamy swój własny styl i nie jesteśmy bezmyślnym niewolnikiem najnowszych trendów, na oślep brnącym w ekstrawaganckie pomysły projektantów, bez względu na to, czy są dla nas odpowiednie. Chociaż z zapałem wertujemy żurnale, żeby znaleźć dla siebie coś nowego, to i tak wybierzemy ubrania w swoim ulubionym kolorze i fasonie niezmiennym niemal od lat. Panujące obecnie kierunki w modzie nie narzucają ściśle, jak mamy się ubierać, a to daje bardzo dużą swobodę w wyborze tego, co nam odpowiada. Jeśli na przykład często chodzimy w luźnych workowatych swetrach, ukrywając w ten sposób – naszym zdaniem zbyt pulchną – sylwetkę, to na pewno nie założymy nagle obcisłej sukienki z lycry, uwydatniającej bezlitośnie wszystkie wałeczki.  Nie ma znaczenia w tym momencie, czy rzeczywiście mamy nadwagę, czy możemy śmiało nosić rzeczy nieco przylegające do ciała. Ważne jest to, co sami myślimy o sobie i to, co widzimy, kiedy przeglądamy się w lustrze.

Czasem preferujemy luźne rzeczy, bo dają nam swobodę ruchów, bo nie drażnią, nie gryzą, nie wpijają się w ciało. Jakkolwiek uzasadnimy swoje upodobania, zawsze będzie to tylko część prawdy. To, że lubimy taki a nie inny kolor, taki a nie inny sposób ubierania, zależy przede wszystkim od tego, co dzieje się w naszym wnętrzu. To, co w danej chwili najbardziej zaprząta nam umysł, to co najbardziej boli – w podświadomy sposób pokieruje wyborem koloru i fasonu  stroju, który na siebie zakładamy. Jeśli problem jest długotrwały i ważny, to przez dłuższy czas będziemy ubierać się w określony sposób.

Czasem może nam się wydawać, że ludzie kierują się modą i w związku z tym noszą wszyscy to samo, a przecież podobno każdy ma inne kłopoty. Zróbmy zatem prosty eksperyment. Kiedy znajdziemy się w grupie ludzi, na przykład na jakimś spotkaniu, w sklepie albo autobusie, wybierzmy sobie jedną modnie ubraną osobę. A później rozejrzyjmy się wokoło i znajdźmy 10 osób ubranych mniej więcej tak samo jak ona. Niech mają bluzkę w tym samym kolorze z tym samym wzorem, spodnie w identycznym fasonie i tej samej barwy. Buty i kolczyki również powinny być identyczne. Udało się?

Bez wątpienia nie znajdziemy. Poszukajmy zatem chociaż pięciu. Nie ma? To znajdźmy chociaż jeszcze jedną podobnie ubraną kobietę. Jestem pewna, że nawet jeśli ma na sobie takie same spodnie i buty, to bluzka jest w innym kolorze, a w uszach ma złote gwiazdki zamiast srebrnych kółek. A przecież podczas analizy musimy wziąć pod uwagę jeszcze takie elementy, jak długość włosów, spinka, zegarek lub bransoletka, torebka, pasek, może żakiet. Jaki zatem wynik eksperymentu? Bez wątpienia  nie znajdziemy dwóch jednakowo ubranych osób. Nawet bliźniaczki mogą różnić się od siebie jakimś szczegółem. Moda wyznacza tylko pewien trend, a większość ludzi i tak założy na siebie to, co lubi i w czym czuje się dobrze. Wyjątkiem od tego są niewolnice mody, o których piszę w osobnym rozdziale.

 Moda czasem pokazuje problemy w skali makro. Bardzo często są to sprawy „pokoleniowe”. Na przykład problem „zbyt krótkiego dzieciństwa” czy „braku miłości w dzieciństwie” pojawia się u młodzieży wychowywanej w komunistycznych czasach, kiedy dzieci biegały z kluczem na szyi, gdyż obydwoje rodzice zmuszeni byli do podjęcia pracy w celu zabezpieczenia ekonomicznego przetrwania rodziny. Zwróćmy też uwagę, że jeśli jakiś nowy kształt czy fason zaczyna często pojawiać się na ulicach, to i tak nie wszyscy go noszą. Oznacza to, że tylko niektórzy wybiorą taki rodzaj ubrania i tylko niektórych dotyczyć będzie jakiś problem. Specyfika naszego świata i szybkość życia sprawia, że na jakiś okres czasu stają się bardziej aktualne pewne tematy. Coś silniej przeżywamy, po czym następuje kolejna zmiana. Pojawiające się chwilowo w modzie rzeczy są wyrazem takich właśnie przemijających zainteresowań jakimś aspektem życia. Warto także zauważyć, że taki fason istniejący tylko przez chwilę z reguły potwierdzony jest innym elementem ubioru osoby, która go wybrała. Jest zatem często zaakcentowaniem problemu i tak widocznego poprzez inne elementy odzieży.

Kiedy zakładamy coś na siebie, to w jakiś sposób stajemy się jednym kawałkiem razem z ubraniem. W pewnym momencie przestajemy zauważać, gdzie kończy się odzież, a zaczyna nasze ciało, o ile nie mamy do czynienia z gryzącymi rajstopami czy ciasnymi butami. Kiedy siedzimy i piszemy przy biurku albo idziemy ulicą, przestajemy rozgraniczać swoją sylwetkę na te dwie części: nas samych i nasze ubranie. Wręcz przeciwnie: w dużym stopniu myślimy „moje ubranie, to ja”. Im bardziej eleganckie, szykowne, modne, tym bardziej się z nim utożsamiamy.

Na pewno to uczucie jest znane wszystkim kobietom. Kiedy ubiorą nową szałową sukienkę, czują się tak, jakby same były tą sukienką, czują się szałowe, odnowione, śliczne. A spotkany po drodze przyjaciel mówi: „jak ślicznie wyglądasz”. Ona czy sukienka? Czy ktoś powiedział kiedyś: „jak ślicznie wygląda twoja sukienka?” A jeśli nawet padnie tekst: „masz taką ładną suknię”, to czy nie przypomina to stwierdzenia: „masz takie ładne włosy… oczy… nogi”? Czy zatem to, co mamy na sobie, nie jest przynajmniej w sensie psychicznym częścią nas samych?

I wreszcie jeszcze jedno skojarzenie… Nasz dom, mieszkanie albo gabinet. Coś tak bardzo na zewnątrz, a jednocześnie tak bardzo z nami związane. Poświęcamy wiele czasu na aranżację kuchni, sypialni, ogrodu. Z zapałem urządzamy gabinet według zasad Feng Shui, by w końcu z dumą pochwalić się znajomym. Kiedy wśród wielu słów zachwytu padnie stwierdzenie, ze ten dom, mieszkanie, ogród odzwierciedla nas samych, oddaje naszą duszę, to wtedy czujemy się usatysfakcjonowani. Bo nie jest sztuką ładnie urządzić miły lokal. Sztuką jest nadać mu specyficzny dla właściciela i niepowtarzalny klimat. Każdy kto wchodzi, powinien od razu zauważyć: „to kuchnia Joanny”, „to gabinet Marka”. Być może jest w tym ślad atawistycznego „znaczenia” swojego terenu, ale tak czy owak zawsze chcemy, by nasz dom miał „nasz charakter i klimat”.

Jeśli poświęcamy tyle energii i czasu, by nadać swoje „znamię” pomieszczeniom, w których przebywamy część dnia, to chyba oczywiste będzie, że swoje ubranie, które cały dzień dotyka naszego ciała i jest oglądane przez innych bezpośrednio „na nas”, postaramy się dobrać tak, by było „nasze” i dobrze nas reprezentowało. Nawet wtedy, kiedy idziemy skopać działkę i wybieramy stary zniszczony dres, kierujemy się swoim gustem i określamy: „w tym mi będzie wygodniej, lepiej, tamtego szkoda…”

Z pewnością każdy dostrzega, że to w co się ubieramy, ma także wpływ na nasze samopoczucie. Kiedy jesteśmy rozdrażnieni, podświadomie szukamy rzeczy o uspokajającym, na przykład fioletowym odcieniu. Kiedy brakuje nam energii do działania, otaczamy się pobudzającą czerwienią. Kiedy chcemy sobie poprawić samopoczucie (dotyczy to zwłaszcza pań), wkładamy na siebie coś nowego, eleganckiego. W wytwornej sukni lub smokingu czujemy się piękni i wspaniali… Lub wręcz przeciwnie: jest nam duszno, ciężko i sztucznie. W szlafroku lub dresie natomiast czujemy się wyluzowani i  swobodni.

Skoro już wiemy, że to co mamy na sobie, wpływa na nasz nastrój, przyjmijmy, że to działa także w drugą stronę. To nasze wewnętrzne problemy, dramaty, potrzeby kształtują  sposób ubierania się. To one, a nie moda dyktują, co na siebie włożymy dzisiejszego dnia. Można to również określić inaczej: to, co mamy na sobie, pokazuje, co dręczy nas wewnątrz. Jeśli na przykład czujemy się napięci i ubieramy na siebie fioletową koszulę, bo w podręcznikach do chromoterapii, czyli leczenia kolorami, wyczytaliśmy, że fiolet uspokaja, to tak naprawdę chcemy chociaż trochę oderwać się od rzeczywistości, od tych wszystkich przyziemnych spraw i kłopotów, które tak bardzo dały nam się we znaki. Marzymy o chwili ciszy, o czymś poza naszą męczącą ziemską egzystencją. Może jakaś krótka medytacja, może modlitwa, może jakieś czary-mary, dzięki którym rozwieją się nękające w pracy problemy, kłótnie z żoną, utarczki ze złośliwym sąsiadem. Uwierzmy, że naprawdę można wysnuć ciekawą opowieść na podstawie kolorów, fasonów, wzorów odzieży, którą zakładamy na siebie. Wybierając taką a nie inną sukienkę czy koszulę, mówimy ubraniem: ten kolor lubię, w tym fasonie dobrze się czuję, to mi odpowiada. Innymi słowy, np. potrzebuję fioletu, potrzebuję ukojenia, potrzebuję oderwania się od szarej rzeczywistości, bo zmęczyły mnie codzienne kłopoty.

Współzależność między tym, co wewnątrz, a tym co na zewnątrz występuje w wielu dziedzinach holistycznej medycyny. Irydolog w tęczówce oka widzi wszystkie ludzkie organy i ocenia, który z nich jest chory i wymaga terapii. Refleksolog, specjalista od masażu stóp, ze zgrubień, zabarwienia, gładkości skóry w różnych miejscach na podeszwie, opowie o stanie zdrowia poszczególnych narządów. Chirolog obejrzy dłoń i powie o charakterze i zdrowiu prawie wszystko. Podobnie w ludzkim uchu można zobaczyć całe ciało i nakłuwając odpowiednie punkty muszli, oddziaływać na różne organy.

Chińczycy do perfekcji doprowadzili umiejętność diagnozowania wyłącznie z wyglądu chorego. W Chinach pacjent nie musiał rozbierać się u lekarza. Uczony medyk starannie oglądał twarz i język delikwenta, po czym wolno mu było jeszcze zbadać puls na obydwu rękach. Chiński doktor wprawnie i lekko uciskając odpowiednie punkty na przedramieniu chorego, odczytywał kilka rodzajów tętna, z których każde odnosiło się do innego narządu wewnętrznego. Takie badanie wystarczało w zupełności, aby lekarz mógł ocenić stan zdrowia pacjenta i zalecić mu najodpowiedniejszą dla niego terapię. O jakości tych technik świadczy ogromne zainteresowanie świata zachodniego wschodnimi metodami leczenia. Mimo szybkiego rozwoju medycyny akademickiej i nowoczesnych urządzeń do badania zdrowia, mimo elektronicznych mikroskopów, ultrasonografów i tomografów, archaiczne sposoby chińskich medyków cieszą się niesłabnącą popularnością. Oznacza to, że są skuteczne, a zatem opierają się na właściwych podstawach.

Wracając na rodzimy grunt do naszej szafy, przypomnę, że i u nas mówiono: „poznać pana po cholewach”. A cholewka buta, jak wiadomo, może być czysta i błyszcząca lub brudna i zaniedbana, elegancka lub stara i zniszczona, wykonana z cielęcej skórki lub z taniego skaju, twarda i gruba lub miękka i delikatna. Zobaczmy, ile można powiedzieć o człowieku wyłącznie na podstawie cholewki jego buta. Od razu wiemy, czy jest zadbany, czy brudas, bogaty czy niezamożny, praktyczny czy elegant. Cała tajemnica polega chyba tylko na tym, że rzadko kiedy uważnie patrzymy na ludzi. Często patrząc, nie widzimy, nie dostrzegamy, nie wyciągamy wniosków. Kiedy poznamy bliżej metodę Analizy z wyglądu, przekonamy się, że tak naprawdę nie odkrywa ona niczego niezwykłego, że raczej uświadamia nam istnienie kodów, które od zawsze były wewnątrz  nas…

Sposób na szczęśliwe życie

To wiedza o pozytywnym myśleniu i prawie przyciągania, czyli Prosperita w wersji książkowej. Obowiązkowy podręcznik z rozwijania prosperującej świadomości.

Czas na Reiki

Książka o pięknej, duchowej ścieżce uzdrawiania energetycznego. Dla praktyków i nauczycieli oraz dla zainteresowanych metodą, którzy chcą czegoś się dowiedzieć.

Droga do zdrowia

Każda choroba ma swoje podłoże w nieuzdrowionych emocjach. Rozpoznanie takiego wzorca i uwolnienie go pomaga odzyskać zdrowie i dobre samopoczucie.

Samoakceptacja

Akceptacja siebie to podstawa szczęśliwego i spełnionego życia. To fundament, na którym budujemy spełnienie, sukces i pełne miłości relacje.

Dłonie pełne radości

Nasze dłonie mogą być pełne problemów albo pełne radości. To zawsze nasza decyzja, ponieważ mamy moc tworzenia swoich myśli i kierowania swoimi działaniami.

Psychologia ubioru

Podręcznik do Nieinwazyjnej Analizy Osobowości. Metody, dzięki której rozpoznajemy człowieka - jego myśli, lęki i pragnienia - na podstawie zewnętrznego wyglądu

Magia Drzew

Książka ta powstała z miłości do drzew i z zachwytu ich piękną energią, która tak cudownie wspiera i ożywia każdego, kto odważy się otworzyć na magiczną moc natury.

Zakłamanie

To beletrystyczna opowieść o miłości, zdradzie, przyjaźni, zaufaniu, wybaczaniu, o rozmaitych ludzkich rozterkach. Dla każdego, kto lubi historie pełne emocji.

Szepty Serca

Tomik poezji miłosnej, po kobiecemu zmysłowej i delikatnej. Liryczna perełka na miłosne spotkania i na samotne wieczory. Dla każdego, kto kiedykolwiek kochał.

0
    0
    Twój koszyk
    Nie masz żadnych produktówPowrót do sklepu