Dzisiaj głośno o tej cudownej wyspie na Morzu Egejskim, za sprawą powtarzających się w tym rejonie trzęsień ziemi, które budzą dużo lęku. Nawet sejsmolodzy nie umieją zapewnić, co będzie dalej, czyli: ile to wszystko potrwa i czy należy obawiać się tsunami? Nikt tego nie wie. Naukowcy zapewniają tylko, że całe zamieszanie wywołane jest ruchem płyt tektonicznych, a nie działalnością wulkaniczną. Młodzi ludzie i turyści w pośpiechu opuszczają wyspę. Starzy mieszkańcy ze stoickim spokojem robią to, co zawsze.
Santorini leży na krawędzi wulkanu, co już samo z siebie jest niesamowite. Kiedy zwiedzałam ten uroczy zakątek świata, myślałam o tym, że chciałabym tam zamieszkać na stałe. Ciepły klimat, cudowna energia pełna ukojenia, sympatyczni mieszkańcy. Zadawałam sobie wówczas pytanie: jak to jest, żyć na wulkanie? Nie czułam w tym żadnego lęku, bo energetyka wyspy nie pozostawiała cienia wątpliwości: to miejsce dobre, bezpieczne i kojące. Pobyt tam jest jak kąpiel w uzdrawiającej energii, która wycisza wszystkie koszmary.
Obserwuję z zaciekawieniem sytuację geologiczną, trzymając oczywiście kciuki, aby nie doszło do żadnej tragedii dla nikogo. Ale jest to dla mnie też sprawdzian, na ile energia wyspy pozostała tak czysta i kojąca, jak dawniej. Kiedy parę lat temu patrzyłam na kalderę skapaną w słońcu, czułam dobre opiekuńcze i jednocześnie potężne Energie, które rozkładały skrzydła nad wyspą. Nie bez powodu jest nazywana jednym z cudów świata. Wcale nie chodzi o słynny zachód słońca w Oia – słońce wszędzie jest to samo. Uważam, że ludzie wyczuwali tę niezwykłą energię, jakiej nie spotkałam dotąd nigdzie indziej. Według legendy Santorini jest pozostałością Atlantydy i to, co czujemy w tych mistycznych wibracjach może być magią Złotej Ery.
Oczywiście trwają spory o fizyczne umiejscowienie Atlantydy. Jeśli rzeczywiście leżała za „Słupami Heraklesa”, to powinna być bardziej za zachód, na Atlantyku. Jednak dla mnie Atlantyda to zupełnie inny wymiar, który mógł pozostawić materialne ślady na kuli ziemskiej, ale nawet w dowolnym miejscu. W medytacji na Santorini odnalazłam te ścieżki energetyczne. Ale przede wszystkim odnalazłam swoją własną historię, którą powtarzali mi inni ludzie, którzy cofając się w poprzednie wcielenia spotykali mnie na Atlantydzie. Czasem ktoś, kto zupełnie mnie nie znał, spotykał mnie w medytacyjnym procesie odwiedzania jednego ze swoich minionych żywotów i potem ze zdziwieniem odkrywał mnie w internecie. Dzięki Santorini mogłam tego dotknąć sama i poczuć, czy to rzeczywiście jest moje.
Ta urocza wyspa jest prawdziwym rajem nie tylko dla mistyków i poszukiwaczy wyjątkowej energii. Zachwyca turystów wąskimi uliczkami schowanymi pod gałęziami kolorowych bugenwilli, małymi sklepikami pełnymi pamiątek, a nade wszystko bajecznym widokiem na skąpaną w słońcu kalderę. Z portu krętymi ścieżkami wspinają się do góry karawany osiołków. Wzdłuż brzegu morza ciągnie się promenada, którą można dojść z Thiry do Imerovigli, podziwiając przez cały czas cudowne widoki. W zasadzie można tę malutką wyspę przejść pieszo wzdłuż i wszerz. Na pewno warto.
Na Santorini, podobnie jak w całej Grecji, można degustować pyszne wina. Te lokalne robione są z winogron, które wyrastają na wulkanicznej ziemi. To coś naprawdę wyjątkowego. Polecam Santo Wines w Pyrgos, ale winiarni oferujących degustacje jest tam o wiele więcej. Latem można pływać w ciepłym morzu. Chociaż w słynnym Kamari plaże są kamieniste, to już Perissa oferuje czarny przyjazny dla plażowiczów piasek. A dla miłośników zabytków zamki, ruiny, wykopaliska i czego tylko dusza zapragnie. Wszak Starożytna Grecja pozostawiła po sobie mnóstwo fascynujących śladów na wielu wyspach.
Dla mnie to jedno z najważniejszych miejsc na Ziemi. Odnalazłam tam swoją energię i wspomnienia sprzed obecnego życia. Ale też zwyczajnie doceniam Santorini jako uroczą wyspę, pełną zachwycających dla każdego turysty elementów. Obiecałam mężowi, że zabiorę go w to magiczne miejsce, które zwiedzałam parę lat temu bez niego. Chociaż doskonale pamiętam każdy skrawek piasku i każdy kamień, bo w obecnym wcieleniu tylko sobie przypominałam to miejsce, to na pewno chcę tam jeszcze wrócić i pobyć w tej wyjątkowej wibracji. Tak, jak wraca się do ukochanego domu po długiej podróży. Santorini pojawiała się w moich snach na długo przedtem zanim zobaczyłam ją na żywo. Jest chyba częścią mnie i mojej historii.
Pomimo trzęsienia ziemi nie czuję dzisiaj lęku, tak jak nie czułam go dawniej. W moim odczuciu wszystko pozostaje w harmonii i Santorini jako jedno z niewielu naprawdę magicznych miejsc na świecie raczej zachowa swoją piękną energię. Jednak z drugiej strony wszędzie na kuli ziemskiej zachodzą bardzo poważne zmiany. Nie w kataklizmach – one zawsze były w różnych formach i są związane z elementami oczyszczania. Bardziej w ludziach. Może nie jest to widoczne gołym okiem tak, jak powodzie czy trzęsienia ziemi, ale jednak te transformacje przenikają ludzkość na wskroś. Niewykluczone, że to, co się dzieje w sensie geologicznym również jest częścią procesu zmian. Nikt nie wie, jak się potoczy historia tego magicznego skrawka Ziemi.