Ścieżka rozwoju jest tak prosta, że aż niewiarygodna. Czasem wydaje mi się, że ludzie schodzą z prostej drogi i szukają tajemnych przejść w chaszczach na poboczu, aby mieć poczucie właściwie wykonanej pracy. Tymczasem można iść w świetle i słońcu piękną prostą drogą miłości do siebie i innych. Nic więcej nie trzeba, rozwój zatem jest łatwiutki. Ale to też pozory, bo w istocie chociaż wystarczy tylko kochać, to kochanie bywa trudniejsze niż wszystko inne.
Niedawno czytałam genialną wypowiedź Mooji o pułapkach ego, które polegają na tym, że ludzie przestają oglądać TV, przestają jeść mięso, zaczynają medytacje – a wszystko po to, by potem rugać i wyśmiewać tych, którzy tego nie robią, wybierając inny model życia. Nie chcę tu jednak pisać o ego, lecz o błędnym podejściu do rozwoju w ogóle, ponieważ ów tekst zwraca uwagę na dziwny, choć bardzo rozpowszechniony stosunek do wzrastania.
Faktem jest, że wiele osób podejmuje określone wybrane działania, które kojarzą mu się z duchowym rozwojem. To może być np. odstawienie mięsa czy zaprzestanie oglądania telewizji, to może być przesiadka na rower z samochodu czy inne ekologiczne działania. Wszystkie są oczywiście pozytywne, ale niewiele mają wspólnego z rozwojem. Są trochę ślepą uliczką, w którą wpadają setki osób. Jeżdżenie na rowerze czy weganizm nie decydują o wzroście duchowym. Odstawienie mięsa może być pięknym wyrazem miłości do zwierząt – to absolutnie cudne. Rower chroni naszą naturę przed spalinami – to też godne pochwały. Obie te rzeczy pomagają nam być dobrymi i podnosić wibracje. Pomagają. Nie podnoszą. Bo jeśli weganin żywi nienawiść do kogokolwiek – na przykład zjadających mięso – to jego wibracje są bardzo nisko. Poziom duchowy takiej osoby jest niżej, niż takiej, która zje czasem trochę wędlinki, ale wszystkich otacza miłością i życzliwości, bo nikogo nie umie nienawidzić. Znam takie osoby – pogarda i złość jest im obca, a w lodówce u nich bywa różnie.
Czasem pewne działania bywają wynikiem wzrostu energetycznego. Np. dieta jest rzeczywiście zależna od tego, jaki mamy poziom. Kiedy wibracja naszego fizycznego ciała się podnosi, zaczynamy odrzucać ciężkie pokarmy. To się dzieje samoistnie – nie jesteśmy w stanie przełknąć mięsa, ponieważ rośnie nam w buzi lub – mówiąc wprost – śmierdzi. Miałam takie doświadczenie, kiedy spontanicznie w wyniku pracy nad sobą odchodziłam od jedzenia mięsa. Po otwarciu lodówki najbardziej pyszne wędlinki cuchnęły mi zgnilizną. Chciałam wszystko wyrzucić do śmieci. Powstrzymała mnie mięsożerna część mojej rodziny mówiąc mi, że to wszystko jest świeżutkie i ładnie pachnie. To tylko ja miałam inny odbiór. Dla mnie mięso stawało się obrzydliwe. To był naturalny proces – wynikający ze zmiany wibracji, a nie wymyślenia sobie, że będę teraz “lepszym rodzajem człowieka”, bo zmienię dietę.
Bardzo charakterystyczną ciekawostką jest zjadanie wegańskich “schabowych” czy “smalczyków”. Ja nie mogę na to patrzeć, ponieważ mnie odrzuca od smaku i zapachu przypominającego mięso. Dzieje się tak, ponieważ w naturalny sposób moje ciało odrzuciło wszystko, co choćby przypomina mięsko. Jeśli ktoś sztucznie chce być “duchowy” i na wyrost, by komuś zaimponować, odstawia jedzenie zwierzęcego pochodzenia, to nadal tęskni za mięsem i szuka smalczyków, schabowych, kabanosków i polędwiczek zrobionych z tofu czy fasoli. Jedzenie roślin przetworzonych tak, by smakiem i zapachem przypominały mięso, udowadnia, że nie ma tu żadnego wegetarianizmu, żadnego rozwoju. Jest tylko samooszukiwanie. Przecież to oczywiste.
Zatem pewne działania są wynikiem rozwoju. Natomiast wykonywanie tych działań nie spowoduje rozwoju. Opadające z drzewa żółte liście mogą być dowodem, że przyszła jesień. Jeśli pomaluję je na żółto i pozrywam, rozsypię w lipcu na trawniku, nie wywołam tym jesieni. To, że coś jest pozytywne, nie oznacza automatycznie wywołania w nas duchowego wzrostu. Pozytywną rzeczą może być przeczytanie ładnego romansu, miła rozmowa z kimś lub namalowanie kolorowego obrazka. Czy to sprawi, że staniemy się duchowo rozwinięci? No, przecież niekoniecznie.
Oczywiście są działania przyspieszające rozwój – jasne, że są. Ale nie należy do nich jedzenie roślinnego smalczyku czy wyłączanie telewizora. Moim zdaniem znaczenie w duchowym rozwoju mają praktyki bezwarunkowej miłości, takie jak wybaczanie, tolerancja, dobroć, szlachetność, bezinteresowne pomaganie innym, okazywanie wsparcia, kochanie. Można do tego dodać oczywiście medytacje i modlitwy, które czasem także podnoszą nasze wibracje. Jednak na pierwszym miejscu stawiałabym dobre działania i wypełnianie siebie miłością. Zatem jeśli medytacja, to polegająca na rozprzestrzenianiu miłości bezwarunkowej na innych i uzdrawianie kochaniem.
Bycie dobrym człowiekiem może okazać się kluczowe, ponieważ duchowy rozwój to nie zewnętrzne gesty (rowery, dieta, stosunek do telewizji) i nie cytowanie mądrych książek. Duchowość jest w sercu. Przejawia się otwarciem tego serca na przepływ miłości z Najwyższego Źródła. Człowiek Przebudzony czy Oświecony staje się portalem dla tej pięknej energii, która spływa poprzez jego czakry do Ziemi i rozświetla planetę oraz wszystkie inne czujące istoty, które po niej chodzą. Warto zauważyć, że jeśli ktoś odcina się od miłości, poniża innych albo decyduje, że nie chce mieć czakr, to zabrnął właśnie mocno w chaszcze. To jego prawo i któregoś dnia wyjdzie sobie z tych chaszczy – w tym lub innym wcieleniu. Jeśli jednak nie chcemy tracić czasu, to zaufajmy tym, którzy poszli sprawdzoną drogą przed nami omijając zgrabnie chaszcze. Po to są Mistrzowie i Nauczyciele, abyśmy nie schodzili ze ścieżki wiodącej do Oświecenia.
Wiele razy pisałam Wam, że miałam zaszczyt być na naukach u Oświeconej Istoty. Mój Oświecony Nauczyciel czasem wypijał piwko, czasem zjadał plasterek wędliny, czasem oglądał wiadomości w telewizji. To, co go wyróżniało, to nie dieta czy pogardliwy stosunek do mediów, lecz Dobroć i Miłość, jakimi emanował. W promieniu kilkunastu metrów od niego rozciągał się magiczny obłok wypełniony bezwarunkowym kochaniem. Energia tak nieprawdopodobna, że mogłam w niej siedzieć całymi godzinami. Nic nie potrzebowałam, wystarczyło mi, że mogłam być w tej energii i pozwalać, by wypełniała błogością każdą moją komórkę. Aura Istoty Oświeconej to Niebo na Ziemi.
Wypowiedź Mooji’ego, którą wspomniałam na początku tekstu, zwracała uwagę na pogardę niektórych ludzi wobec tych, którzy jedzą mięso, oglądają telewizję czy jeżdżą samochodami zamiast rowerem. To ciekawe spostrzeżenie. Bo jak się ma pogarda do rozwoju? Czy wywyższanie się nad innych i uważanie siebie za kogoś lepszego tylko dlatego, że jada się oszukany “smalczyk” czy “schabowe” z tofu naprawdę komuś jeszcze kojarzy się z rozwojem? Czy może raczej z ignorancją? Jak wspomniałam wcześniej, to tylko pułapka.
Pozwólcie sobie być sobą. Słuchajcie swojej intuicji. Nie kombinujcie dziwności. Jedzcie na co macie smak i oglądajcie to, co Was interesuje. Za to kochajcie całym sercem. Kochajcie siebie z całych sił. Kochajcie życie. Kochajcie świat i zwierzątka. Kochajcie innych ludzi. Kochajcie całe istnienie. Kochajcie Stwórcę Wszystkiego Co Jest. Pozwólcie, by to kochanie prowadziło Was najlepszą dla Was ścieżką. Kiedy podążacie drogą miłości, wszystko co zbędne – telewizja, jedzenie mięsa, zanieczyszczanie środowiska – samo odpadnie jak uschnięte liście. Zostanie w Was tylko prawdziwy Diament. Oświecenie stanie się faktem w sposób naturalny, niespodziewany i o wiele szybszy niż myśleliście. Najprostsza droga jest zawsze najlepsza.