Jest takie piękne ćwiczenie psychologiczne, które polega na tym, że dowiadujemy się o końcu świata. W wersji wielopoziomowej robiliśmy je na zajęciach, zaczynając od ostatniego roku istnienia. Rok to bardzo dużo czasu i można sobie pozwolić na zwyczajne przespanie wielu tygodni, czy po prostu zwykłe cieszenie się życiem, do czego zresztą zawsze namawiam. Ale już świadomość ostatniego miesiąca, jaki nam pozostał, mobilizuje nas do poukładania swoich priorytetów. Ludzie z powagą biorą się za to, z czym chcą jeszcze zdążyć. To może być dokończenie książki, namalowanie obrazu, wycieczka na Saharę, wyprawa na drugi koniec Polski, aby wreszcie poznać dalszą rodzinę.
Najtrudniej, ale i najciekawiej wypada odpowiedź, kiedy wyobrażamy sobie swój ostatni dzień. Pada pytanie: co zrobisz? Jak wykorzystasz ten czas? To prawdziwe przyjrzenie się temu, co najważniejsze, bo nagle nie ma wielkich planów. Nie ma czasu na napisanie książki, na osiągnięcie rekordu, na wakacje na Seszelach. Jest krótki przedział czasowy i ostatnia decyzja: co się liczy dla Ciebie? Skok ze spadochronem? Spacer po wiosennym lesie? A może spotkanie z tymi, których kochamy i zapewnienie ich o miłości? Równie ważne może być przeproszenie kogoś za coś, co się wydarzyło z naszego powodu. A może jakieś wyjaśnienie starej sprawy?
Często odkładamy trudne rozmowy na później i taka hipotetyczna sytuacja stawia nas przed okazją, aby wreszcie zebrać się na odwagę. W ostatnich chwilach ważna jest nie tylko prośba o wybaczenie, ale jeszcze bardziej odpuszczenie w sobie każdemu, kto nas skrzywdził. Pisałam już kiedyś o tym, że brak wybaczenia zapętla nas karmicznie. Prowadzi w ślepe uliczki ciągłego ścigania ludzi, którzy czymś nam zawinili. Bardzo to męczące, bardzo utrudnia rozwój i jakąkolwiek pracę duchową. Warto tę kwestię uwzględnić i niezależnie od tego, jakie mamy relacje z krzywdzicielem, w tym ostatnim momencie istnienia trzeba umieć uwolnić się od najcięższych szkodliwych energii żalu i pretensji.
Paradoksem jest oczywiście fakt, że nie rozpoznajemy tych chwil. Biologiczna konstrukcja człowieka nie wspiera w żadnym stopniu wewnętrznego wzrastania czy duchowych peregrynacji. Może nawet jest w opozycji do tego pięknego celu i życie na tej planecie to szukanie takiej ścieżki, by pomimo oporów ciała ewoluować na poziomach subtelnych? Czasem tak postrzegam ludzkie istnienie. A ostatnie doświadczenia potwierdzają, że spadamy z planszy nieoczekiwanie, bez uprzedzenia, bez żadnych oznak. Świat nie daje nam czasu na przygotowanie do odejścia, wyjąwszy oczywiście ciężkie przypadki z hospicjum czy szpitala.
Właśnie dlatego to wszystko, co chcemy zrobić i powiedzieć, powinniśmy zrobić tu i teraz. Dzisiaj. Nie czekając na odpowiednią okazję. Jeśli kochamy, to miejmy zawsze czas, aby przytulić ukochana osobę do serca i powiedzieć jej, jaka jest dla nas ważna. Jeśli uwiera nas poczucie winy, umiejmy przeprosić od razu, jak tylko opadną emocje. Jeśli zjada nas żal, nauczmy się odpuszczać tu i teraz. Rzecz nie w tym, że to swoista gotowość, bo nikt nie zna dnia ani godziny, więc czasem z czymś zwyczajnie nie zdążymy. Rzecz w tym, że w taki sposób żyjemy pięknie i z lekkością witamy każdy poranek.
Warto pamiętać o tym, że żyjemy tutaj dla siebie i każdy dzień jest prawdziwym darem od losu. Mądrością jest umieć ten dar wykorzystać tak, by być zadowolonym i niczego nie żałować. Wcale przy tym nie myślę o pracy czy wydajnym tworzeniu. Jeśli kochamy leżenie na zielonej łące i słuchanie śpiewających nad nami ptaków, to jest to zajęcie równie dobre, a może nawet lepsze niż sprzątanie, malowanie ścian, wypełnianie papierów czy jakakolwiek produkcja. Żyjemy w świecie, w którym promuje się pracowitość, a najważniejsza w istocie jest równowaga pomiędzy obowiązkiem a odpoczynkiem – rozumianym jako robienie tego, co się naprawdę lubi. To może być leżenie na trawie.
To ćwiczenie nie służy tylko do uświadomienia sobie, co jest dla nas najważniejsze. Bywa i tak, że uruchamia myśli nieco przewrotne i pytanie o ostatni dzień życia może popchnąć w stronę takiego wyboru, jak spędzenie czasu na piciu wina i dzikim seksie z wieloma osobami. Bo skoro wszystko się kończy, to przecież trzeba czerpać z różnych przyjemności do samego dna i nasycić się nimi po uszy. Jest to wówczas informacja, że życie samo w sobie jest dla nas trudne, okropne i szukamy w nim wyłącznie tego, co może nas od niego oderwać, otumanić albo znieczulić. Można tę wiedzę wykorzystać do tego, by nauczyć się dostrzegać w życiu radość, póki ono jeszcze trwa i pozwala nauczyć się bycia szczęśliwą osobą. Być może wcale nie jest za późno, by kochać siebie i znaleźć wiele cudów, które wypełnią serce zachwytem. Jak wyjść poza ból – to temat rzeka. Zostawiam to tutaj na inną okazję.
Ogólnie czuję przy tych pytaniach dociekanie o naszą prawdziwą istotę. Bo każdy z nas ma wiele rzeczy, które uwielbia lub których się boi. Rozumienie sensu życia, to poszukiwanie możliwości, by jak najczęściej móc robić właśnie to, co daje nam najwięcej radości. Nie jesteśmy tutaj dla pracy ponad siły, ale dla szukania własnej satysfakcji i tego, co nadaje prawdziwe kolory naszemu istnieniu. Czasem o tym zapominamy. Zakręceni w kieracie rozmaitych spraw i obowiązków nie pamiętamy, że najważniejsze to przytulić kogoś kochanego albo poleżeć na trawie, albo pośmiać się z przyjaciółmi, albo zachłysnąć pięknem zielonego lasu. I kiedy któregoś dnia przychodzi ostatnia chwila, zaczynamy żałować tego wszystkiego, czego baliśmy się spróbować. Ale także tego, czego nie powiedzieliśmy i tych słów, które powiedzieliśmy niepotrzebnie. Myślę, że to dotkliwie nas doświadcza, właśnie dlatego tak bardzo zachęcam do tego, by na bieżąco kochać, przepraszać, wybaczać, ale i skakać ze spadochronem, leżeć na trawie czy śmiać się do łez.
„Żyj tak, jakby to był ostatni dzień świata” – mówi stare powiedzenie. To właśnie praktykuję i wcale nie od ostatnich wydarzeń, ale od wielu lat. Śmierć może zaskoczyć moje ciało, ale nie zaskoczy mojej miłości. Spieszę się przekazać wszystko, co mam do przekazania. Mówię „kocham” każdego dnia i często dziękuję cudownym istotom za to, że są. Odkrywam na nowo oczywistą prawdę, że liczy się tylko miłość. I nic innego nie ma dla mnie większego znaczenia. Odkrywajcie swoje priorytety i czyńcie swoje życie pięknym, pełnym, lekkim i spełnionym.