Niedawno pisałam o byciu dobrym i o tym, że dobro zawsze do nas wraca. Dobro jest w swojej jakości niekwestionowane i oczywiste. Pomimo tego ludzie o szlachetnych sercach mają zawsze mnóstwo wątpliwości, co robić i jak się zachować. Rzecz nie w chęci czynienia zła, lecz raczej powstrzymania się od działania. Jakiegokolwiek. Żeby nie wyjść na durnia, idiotę, frajera, naiwniaka. Jakie to przykre, że bycie życzliwym, które niegdyś było czymś naturalnym, dzisiaj staje się drzwiami do wyśmiania.
Żyjemy w czasach, w których zasady moralne czasem spadają do zera. Nie chcę wyjść na pruderyjną starą babę, więc nie będę podawać zbyt wiele przykładów na to, co młodzi ludzie promują w sieci – szczególnie młode kobiety. Stare zresztą też. Im więcej wyuzdania, nagości, nadmuchanych sztucznie warg jak u glonojadów, tym więcej poklasku. Dobroć, skromność i prawdziwa kobiecość przestały być w cenie. To samo wydaje się dotykać innych obszarów ludzkiej codzienności. Coraz bardziej popularne stają się cwaniactwo, oszustwo i szyderstwo. Trochę mnie ta obserwacja przeraża.
Ktoś podzielił się czymś z drugim człowiekiem. Zwyczajnie, z życzliwości, bo ten drugi o to poprosił. Dla mnie to naturalna reakcja. Tak mnie wychowano, tak wychowałam swoje dzieci. Sytuacja zatem zwyczajna, powszednia, jak zamknięcie za sobą drzwi. Nie powinna być w żaden sposób komentowana. A jednak – okazuje się, że człowiek, który coś dostał ze szczerego serca, idzie do innych i śmieje się do rozpuku: „patrzcie, jaki frajer, dał mi to za darmo, co za głupek”. Ohydne, obrzydliwe i absolutnie nieludzkie zachowanie.
Rozpatruję to w kategoriach humanistycznych. Reagowanie złem na dobro jest dla mnie dowodem na brak człowieczeństwa. Nieludzkim jest odpowiadanie złem na dobro. Nieludzkim jest wyszydzanie szlachetności. Nieludzkim jest niszczenie życzliwości w drugim człowieku. Nikogo nie oceniam, opisuję definicję człowieczeństwa. Każda ludzka istota posiadająca duszę jest światłem i miłością. Zawsze dąży do dobra. Schodzi z jasnej ścieżki tylko w wyniku cierpienia. Nigdy natomiast dla żartu. To ludzkie być wrażliwym, nawet jeśli ta wrażliwość wiedzie nas w cień, w zemstę, w agresywną obronę czy nawet atak w odwecie. Każdemu czasem się to może zdarzyć.
Jednak zmierzam do tego, by jak najczęściej uświadamiać sobie, czym jest dobro. Warto być serdecznym, ponieważ nasze działania określają Kim w Istocie Jesteśmy. Ilekroć czynimy coś pozytywnego, rozświetlamy siebie i swoje pole energetyczne. Zapisujemy w swojej duszy określone jasne wibracje, które wcześniej czy później będą tworzyć naszą rzeczywistość i postawią na naszej drodze wspaniałych ludzi i piękne wydarzenia. Dobro zawsze wraca. A wracając zabarwia nasze istnienie. Nie zepsuje tego i nie zmieni żaden złośliwiec, który nas wykorzystał i nazwał naiwniakiem.
Czyniąc dobro rozświetlamy nie tylko siebie, ale i świat. Bo cała Ziemia przykryta jest milionami małych światełek, które zapalają się właśnie wtedy, kiedy ktoś czyni coś szlachetnego. Kiedy bezinteresownie pomaga, wspiera, dzieli się z innymi, pociesza i mówi życzliwe słowa. To wszystko małe cegiełki zmieniające wszechświat, podnoszące wibracje całego istnienia, w którym wszyscy jesteśmy połączeni. Nie zepsuje tego i nie zmieni żaden cwaniak, który nas wykorzystał i nazwał frajerem.
Zapewne każdy kiedyś doświadczył niewdzięczności czy nawet agresji ze strony kogoś, komu dawał wyłącznie dobro. Też to przeżyłam. Dziwiłam się, jak można. Nie rozumiałam, dlaczego. Ale finalnie nie zmieniłam siebie i tego, jak mnie wychowano. Moja prawdziwa natura pozostała spontanicznie życzliwa ludziom. Bez uprzedzeń i bez zastanawiania się, czy znowu mnie nie spotka przykrość. Właśnie dlatego, że doceniam moc dobra i wiem, dlaczego reaguję tak, a nie inaczej. Świadomie wybieram określone reakcje i zachowania, bo tak chcę. Mojej świadomości nie zepsuje i nie zmieni żaden niewdzięcznik, który mnie wykorzystał, wypluł i nazwał idiotką.
Być może wydaje się to trudne, bo nikt nie chce być frajerem. Nikt. To boli, kiedy jesteśmy wyśmiewani, a szczególnie w odpowiedzi na dobro. Czym innym jest spór, w którym wzajemnie dajemy sobie wycisk. Kłótnia tworzy pewną równowagę. Nawet jeśli wpakujemy się w poczucie winy za wymierzone komuś ciosy czy przykre słowa, to pocieszamy się pozorną siłą. Mamy złudzenie szacunku, a czasem rzeczywiście wzbudzamy w innych respekt. Najtrudniej być tym, który nie oddaje ciosów, nie bierze odwetu, nie pokazuje siły i nie przegania agresora do kąta. Najtrudniej być dobrym, łagodnym człowiekiem, który nikogo nie rani. Ale właśnie na tym polega dobro.
Żyjemy tu dla siebie. Sami wybierajmy to, co słuszne. Nie uciekajmy od dobra ze strachu przed wyszydzeniem czy nadużyciem. To szyderca pokazuje swoją prawdziwą ohydną twarz, a nie ten, który szczerze zrobił coś dobrego. Nie możemy wstydzić się bycia życzliwym, szczerym i przyjaznym. Niech wstydzą się ci, którzy to wyśmiewają. To oni mają problem ze sobą, ze swoją paskudną energią i nagromadzoną negatywna karmą. Oni – nie my. Każdy powinien postępować tak, jak uważa za słuszne, bez względu na to, jak reagują inni. Żyjemy tu dla siebie.
Rzecz też nie w tym, by dawać się krzywdzić, lecz w tym, by umieć się przed tym bronić. Warto rozumieć, że wysoki poziom poczucia wartości chroni nas przed oszustami i przed wykorzystaniem. Czasem brakuje nam odpowiedniej samooceny. Wtedy właśnie nieświadomie zapraszamy do swojego życia takie doświadczenie. Jeśli zrozumiemy, jaką lekcję przynosi, nie zamykamy się jak ślimak w skorupie, lecz mocniej rozwijamy miłość i szacunek do siebie, by móc dawać jeszcze więcej dobra i coraz rzadziej trafiać na złych ludzi.