Kobiety lśnią, oddychają i napełniają Ziemię pięknem każdego dnia. Nie tylko ósmego marca – to jasne. Ale nie mam nic przeciw temu, aby raz w roku przypomnieć tym, którzy w oceanie ważnych spraw zapominają, czym jest piękno. Chcę też opowiedzieć o tym, co niesie w swojej magii kobieca moc. Dlatego ten dzień uważam za szczególnie ciekawy. A celebracja wszelkiego rodzaju zawsze jest mi bliska i wiem, że celebrując kobiecość wzmacniam ją w sobie.
Możecie mieć inne zdanie, możecie kojarzyć Dzień Kobiet z postsocjalistycznym zakłamaniem, które być może było tylko patriarchalnym ukłonem w stronę kobiety w wersji męskiej ozdoby. Macie prawo myśleć, co chcecie. Ale przypominam z miłością, że to, w co wierzymy, zasilamy w sobie i w swojej rzeczywistości. A ja kochając kobiecość, zawsze będę wspierać to wszystko, co podkreśla piękno, zachwyt i miłość, a każde święto jest dla mnie energetycznym wzmocnieniem tego, co świętuję. Kobiecość jest ze wszech miar warta zachwytu, podziwiania i celebrowania.
Kobiecość jest dla mnie niesamowicie magiczna. Od zawsze. Ponieważ od dziecka czułam się Kobietą w 200 procentach. Tak zostałam wychowana, a wrodzona delikatność popychała mnie w kierunku poszukiwania w obszarach innych niż fizyczny wysiłek i zapracowane dłonie, które były poza moim zasięgiem. Weszłam w ten sposób w odkrywanie Piękna, które jest ogromną mocą Kobiety. To ona odpowiada za wnoszenie do życia ładu i harmonii, za uczenie tego dzieci, za umiejętność odnalezienie tego cudu w codzienności. W kwiatach na stole, w zasłonach na oknie, w starannie umalowanych rzęsach lub paznokciach.
Piękno jest ogromną siłą, która wnosi do naszego życia Światło. Jest pomostem do radości, którą otwiera w naszym sercu zachwyt i podziw. To rola kobiety, by ten pomost budować dla wszystkich. Tak, jak rolą mężczyzny jest chronić delikatność, otaczać ją ramionami i tworzyć bezpieczne ściany, w których delikatność może śmiało rozkwitać i zabarwiać Światłem nasze serca.
W pewien sposób Kobieta zawsze jest silna, silna emocjonalnie. Nie jest zatem ani lepsza ani gorsza od mężczyzny, któremu też zawsze należy się wdzięczność za to, jaki jest. Kobieta jest inna i ta inność zasługuje na uwagę. Zasługuje na uwagę także inność w męskości. Celebrując z zachwytem kobiecość, celebruję od razu męskość, ponieważ jedno nie może istnieć bez drugiego. Jeśli dostrzegacie w tym dosłowność, to wyjaśniam – oba wątki nosimy w sobie. Nie jest to zatem tak, że musimy wiązać się w pary, bo tylko wtedy dostrzegamy swoją moc. Ale w parach zapewne jest nieco łatwiej.
Moja kobiecość jest najsilniejsza wtedy, kiedy mój mąż z miłością tuli mnie w ramionach, kiedy z zachwytem patrzy na mnie i po wielu latach nadal mówi mi to, co najbardziej porusza moje serce. Zakwitam w jego dłoniach jak drzewo na wiosnę i każda intymna chwila utwierdza mnie w przekonaniu o niezwykłej mocy kobiecości i męskości we wzajemnym cudownym tańcu rozkoszy. To mój mężczyzna akcentuje moją kobiecość i to przy nim ta kobiecość lśni najmocniej odbijając się w jego oczach. Jest to zatem dla niego i przez niego.
Ale nie tylko, bo kiedy jestem sama, nie tracę nic ze swojej mocy. Moja kobiecość pulsuje także i wtedy kiedy tworzę, piszę, gotuję zupę, czy opiekuję się kotem. Odnajduję ją za każdym razem, kiedy wyrzekam się gniewu i rozdrażnienia na rzecz łagodności, ciepła, opieki, życzliwości i współczucia. Moja kobiecość lśni, kiedy moje serce wypełnia się miłością i dobrocią. Kiedy mam ten szczęśliwy dzień, w którym mogę uzdrowić czyjeś serce, uwolnić kogoś od bólu i cierpienia, rozjaśnić czyjś dzień.
A wreszcie, jako matka dwóch wspaniałych kobiet podziwiam z zachwytem magiczną moc dawania życia. To w kobiecym łonie z maleńkiej iskierki wzrasta samodzielne istnienie. Kosmiczna magia, która prowadzi do wyjątkowego spełnienia. Do bycia portalem, przez który Boski Duch wypełnia materialne ciało. Czy może być coś piękniejszego? Jest to dla mnie jedna z najbardziej boskich cech kobiecości – moc dawania życia. Dostrzegam w każdej kobiecie Boginię, z której wyłaniają się kolejne światy.
Pewien mężczyzna pięknie kiedyś powiedział, że kobieta jest jak multiplikator. Jeśli dasz jej warzywa – ugotuje ci zupę, jeśli dasz jej nasienie – urodzi ci dziecko, jeśli dasz jej miłość – stworzy ci rodzinę i dom. Dla mnie to powiedzenie niesie w sobie ogromne piękno kobiecości. Jest trafnym podsumowaniem całej tej niesamowitej magii, która przejawia się w twórczym powiększaniu tego, co jest, w stwarzaniu ogromu dobra w miejsce prostych drobnych rzeczy.
Kobiecość to dla mnie także rozumienie innych kobiet. To doświadczanie i dzielenie się tym doświadczeniem. To wspieranie wzajemne jedna drugiej, często w ciszy, bez rozgłosu. To poprawianie sobie wzajemnie korony, kiedy ta się trochę przekrzywi. To niesienie dobra i ciepła każdemu, kto tego potrzebuje. To karmienie bezdomnych kotów i serce pełne miłości dla wszystkich przejawów życia.
Kobiecość to urok i wdzięk, to kocie, zgrabne ruchy w tańcu, które powodują, że można patrzeć i patrzeć bez końca, a oczy wypełniają się bezbrzeżnym zachwytem. To melodyjny głos i śpiew, to kołysanka płynąca prosto z serca, która swoim miękkim dźwiękiem ucisza dziecięcy ból i płacz. To aromat wonnych kwiatów we włosach, w wazonie postawionym na stole, w równym szeregu na ogrodowej grządce. To wreszcie zapach i smak ciasta, które pamiętamy z dzieciństwa. To kojący dotyk ciepłych dłoni na włosach. To anielskie skrzydła. Bo kobiecość przejawia się na tysiąc sposobów. Poprzez zmysłowe piękno, czar i namiętność, poprzez śmiech, beztroskę i szczyptę próżności, ale także poprzez dobro, opiekę, troskę, dbałość, życzliwość i macierzyńskość. Najczęściej tak, że serce wypełnia się błogością i poczuciem bezpieczeństwa. Oto moc kobiecości.