Wiara tym się różni od wiedzy, że dotyczy tego, czego zweryfikować nie sposób. Bazuje na przykład na przemożnej duchowej potrzebie, by istniał Bóg albo Anioły czy inna Siła Wyższa, która może wesprzeć człowieka wtedy, kiedy zawiodą wszystkie znane mu sposoby. Ale wiara dotyczy też tego, co dopiero ma się wydarzyć. Dla przeciętnego człowieka przyszłość to nieznany obszar, o którym można mówić, ale w gruncie rzeczy nic pewne nie jest. O przyszłości zatem także rozmawiamy w kategoriach wiary w to, co dopiero może, ale nie musi się wydarzyć.
Z poziomu wiedzy kwantowej przyszłość jest w ruchu. Oznacza to, że w chwili, kiedy myślimy czy mówimy o niej, ona dopiero się kształtuje. Istnieje milion możliwości w sensie energetycznym, natomiast w naszej rzeczywistości pojawi się taka wersja wydarzeń, która zostanie sprowokowana, wykreowana, stworzona naszą energią. W skład twórczej energii wchodzą nasze myśli, przekonania i emocje, a także nieuświadomione wzorce. Uważam, że pewność czyli wiara, odgrywa w tym ogromną rolę.
Wyobraźmy sobie egzamin, który ma odbyć się w dniu jutrzejszym. Jak przebiegnie, nie zależy wcale od losu, lecz energii, które w sobie niesiemy. Aby go zdać, warto być optymistą i myśleć, że wylosujemy akurat te pytania, w których swobodnie się poruszamy. Jednak nie mogą to być tylko powierzchowne myśli, powinno to być przekonanie – pewność. I tu właśnie pojawia się miejsce na wiarę. Jeśli starannie się przygotowałam, to mogę z łatwością zbudować w sobie takie przekonanie: „zdam, bo umiem”. Dodać tu należy pozytywne emocje, radość ze zdania egzaminu, spokój, zadowolenie.
Jeśli z jakiegoś powodu niczego się nie nauczyłam, to żadna afirmacja mi nie pomoże, bo pojawi się logiczna obawa: „nic nie umiem, co odpowiem, co napiszę, jak nic nie wiem?”. Do tego dojdzie negatywna emocja lęku. Aczkolwiek przyznam, że znam kilka przypadków, w których osoba nie posiadająca przygotowania zdała, ponieważ optymistycznie założyła, że sobie poradzi, a wiara w szczęście zastąpiła wiarę w ewentualną moc wyuczonej wiedzy. Warto wiedzieć – jakkolwiek to zabrzmi – że nasze myśli, nasz optymizm i wiara są ważniejsze od faktów. Oznacza to, że jeśli ktoś naprawdę mocno wierzy w swoje szczęście, to osiąga to, na co inni z wysiłkiem pracują.
Na pewne wydarzenia mają też wpływ nasze nieświadome wzorce i plany duszy. Jeśli zatem przygotujemy się do egzaminu i wierzymy, że zdamy, ale nasza podświadomość bardzo się boi lub ma tendencję do przerywania ważnych zadań, to może bardzo nam utrudnić ten egzamin. Z praktyki powiem szczerze, wiara jest ważniejsza i silniejsza niż wzorce, ponieważ współpracuje z nimi. Jeśli ktoś ma wzorce „oblewania egzaminów”, to nie uwierzy w pełni, że zda. Wręcz przeciwnie, będzie miał tak zwane „złe przeczucia”. Jeśli w pełni wierzymy, to oznacza, że podświadomość daje nam na to swoją energię. Jest spójność.
Bywa i tak, że karmiczne plany duszy są inne, niż myślimy. Jeśli zdany egzamin poprowadzi nas ścieżką, która odciągnęłaby nas od realizacji programu duszy, to go oblewamy. W ten sposób dusza chroni nas przed zmianą drogi życia. O tym warto pamiętać, bo na to nie mamy niestety wpływu. Nie pomogą żadne terapie i zresztą nie są wcale potrzebne, jeśli przykre wydarzenie takie jak oblanie egzaminu, choroba, rozstanie są nam niezbędne do duchowego wrastania. Ale nie jest to takie częste, jak mogłoby się wydawać. Z reguły czujemy wyraźnie, czego chce nasza dusza.
A zatem bardzo ważna jest wiara, która buduje przekonanie, że osiągniemy sukces, zdamy egzamin, zarobimy pieniądze, wyzdrowiejemy, będziemy szczęśliwi. Ta wiara jest częścią energii, która wybiera jedną z setek możliwości. To ona kreuje wydarzenie i spomiędzy wielu dróg wybiera właśnie tę, którą najmocniej zasilamy. Wielokrotnie powtarzana i pielęgnowana jako sposób bycia tworzy optymizm. Optymista też czasem się potknie o swoje wzorce, ale w większości wypadków doświadcza lepszej rzeczywistości niż pesymista – to już wiemy. Jego pogodne myśli dzisiaj, tworzą pogodne jutro.
Nie zawsze jest łatwo wierzyć, że wszystko będzie dobrze. Kiedy trudności mocno nam doskwierają, to optymizm nie chce nas wypełnić. Można powtarzać różne hasełka, ale w głębi duszy lęk szczerzy kły. Boimy się, że się nie uda, że los nie zmieni się na lepsze, a problemy wcale nie rozwiążą. Z pustym portfelem czy w przewlekłej chorobie trudno poczuć całym sobą bogactwo czy zdrowie. Najtrudniej jest wtedy, kiedy choruje czy cierpi ktoś bardzo nam bliski. Pojawia się troska o tę osobę. Chcemy jej nieba przychylić, pomóc, uzdrowić. Ale ta potrzeba płynie z niskiej energii troski.
Modlimy się o poprawę sytuacji swojej lub kogoś kochanego, ale to wszystko jest wyprowadzane z tak zwanego „stanu braku”. Działa słabo. Żeby zdecydowanie zmienić energię, trzeba samemu przejść ze stanu „braku” do stanu „prosperity”. Innymi słowy trzeba najpierw podnieść sobie mocno energię i poczuć całym sobą, że można, że da się, że to tylko kwestia czasu. Trzeba uwierzyć, że mamy moc zmiany losu dzięki mocy własnych myśli, przekonań i emocji. A potem wykorzystać te narzędzia.
Właśnie dlatego uważam, że zmartwienia nam nie służą. Obniżają energię, ale i trzymają w poczuciu „braku”. Za każdym razem, kiedy się martwimy, nie wierzymy. Przecież wiara to zaufanie, że może być inaczej. To wiara, że naprawdę będzie inaczej już jutro, za dwa – trzy dni. Ale czy potrafimy uwierzyć? Czy mamy w sobie wystarczająco dużo zaufania do samych siebie, do swojej mocy, do zasad rządzących wszechświatem? Czy możemy uwierzyć w cuda?
A jednak cuda się zdarzają i to całkiem często. W moim odczuciu wielokrotnie dochodzi do niesamowitych uzdrowień i innych sukcesów również dzięki wierze we własne szczęście, moc i możliwości. Aczkolwiek może to być każda inna wiara – w Boga, w Anioły, w kwantową energię. Każda wiara wzmacnia i przyciąga to, czego pragniemy. Rzecz nie w tym, że Wyższe Siły nie działają. Działają i uzdrawiają. Ale nasza wiara otwiera nas na ten proces. Jest jak otworzenie okien i wpuszczenie Światła do głębi naszego serca i umysłu. Pozwala na przepływ świeżej energii.