SZANUJ NAUCZYCIELI I LUDZI STARSZYCH
Ta zasada ostatnio wydaje mi się ważniejsza niż kiedykolwiek wcześniej, ponieważ dostrzegam wyraźny upadek autorytetów i kompletny brak szacunku dla ludzi, którzy mają naprawdę duże doświadczenie i wiedzę. Czasem zauważam wprost, że ktoś młody i bez jakiegokolwiek wykształcenia wchodzi w spór ze specjalistą z danej dziedziny. Spór pozbawiony całkiem sensu, bo owa młoda osoba istotnie nic nie wie, ale pokrzykuje arogancko na człowieka nie tylko starszego, ale i ewidentnie mądrzejszego w temacie. Przykre to.
Wiem doskonale, że mądrość nie musi iść w parze z metryką. Nie wystarczy się zestarzeć, by zasługiwać na szacunek czy być dla kogoś autorytetem. Rozumiem to, ale wiem też, że niechlubne wyjątki nie mogą wyznaczać reguł życia. Dojrzałość obdarza nas doświadczeniem, a jeśli ponadto z pasją zajmujemy się jakimś tematem, to stajemy się w tej dziedzinie ekspertami i jest to dla mnie oczywiste.
Moim zdaniem ta zasada niesie w sobie wielką ponadczasową mądrość. Bo to właśnie z wiekiem i doświadczeniem nabywamy wiedzę, dzięki której możemy podejmować najlepsze decyzje. We wszystkich kulturach istnieją Rady Starszych, w których zasiadają ludzie bogaci przede wszystkim ilością przeżytych lat, zapewniających im mądry ogląd każdej lub prawie każdej sytuacji. We wszystkich szkołach i na wszystkich uczelniach doceniamy tych, którzy idąc przed nami, utorowali nam drogę.
I nie zmieni tej zasady nawet prosty fakt, że spotykamy też młode osoby mądrzejsze od starszych oraz uczniów, którzy przerastają nauczycieli. Szczególnie tych nauczycieli, którzy sztywno trzymają się nieaktualnych już trendów i nie umieją zrozumieć zachodzącego na świecie postępu. Nie zmieni tej zasady także fakt, że naszymi nauczycielami bywają nawet dzieci. Mądrość – jak wspomniałam – nie ma nic wspólnego z metryką.
Szacunek do autorytetów, które sami sobie wybierzemy, to wyznacznik naszej dojrzałości. Człowiek, który nie posiada autorytetów jest emocjonalnie niedojrzały. Nie jest w stanie poukładać sobie mądrze życia, nie umie podejmować decyzji i w zasadzie nie rozwija się, tylko stacza. Więzienia są pełne ludzi, którzy nie umieli odnaleźć swojego autorytetu w nikim. To oznacza bezrozumność i anarchię. Prowadzi do zaspokajania potrzeb biologicznych: najeść się, wypić, pobawić. Autorytety uczą nas szukania w naszym życiu sensu, porządku i ładu. Rozwijają w nas ambicje.
Jeden z najważniejszych wątków tej zasady to szacunek wobec rodziców, dziadków i przodków. Cała linia rodu daje nam siłę i zdrowie. To nasze potężne korzenie, dzięki którym możemy być szczęśliwi, spełniać marzenia, osiągać sukcesy, kochać i być kochanymi. Nasz stosunek do tej linii kształtuje nasze życie i jego poziom. Jeśli te relacje są zaburzone, pozbawione miłości i szacunku, to nasze życie także nie będzie dobre, będą się w nim pojawiać rozmaite problemy.
Moja praktyka pokazuje, że najwięcej kłopotów emocjonalnych powodują w nas zaburzone relacje z rodzicami. Patrząc z poziomu psychosomatyki to właśnie żal i gniew na jednego z rodziców ponosi odpowiedzialność za większość skomplikowanych schorzeń. Na pierwszym miejscu staje zatem umiejętność wybaczenia swojej mamie lub tacie. Są ludźmi, jak każdy z nas. Mają prawo popełniać błędy. Mają prawo nie spełniać naszych oczekiwań.
Problem najczęściej polega na tym, że od rodziców w naturalny sposób oczekujemy więcej, niż od obcych ludzi. Od chwili przyjścia na świat postrzegamy mamę i tatę, jako najbardziej ukochane istoty, których rolą jest nas chronić, kochać bezwarunkowo i troszczyć się o nas. Jeśli jedno z rodziców nas porzuca i odchodzi lub miast ochraniać samo staje się oprawcą, to cały nasz system wiary, zaufania i poczucia bezpieczeństwa rozsypuje się w drobny mak. To są straty nie do odrobienia. O wiele łatwiej jest wybaczyć obcemu niż rodzicowi.
Natomiast zawsze można zrozumieć matkę lub ojca, dostrzec w nich słabego, pełnego lęku człowieka. Zawsze można wybaczyć i obdarzyć wdzięcznością bodaj za dar życia, jeśli nic więcej nam nie ofiarowali. To wybaczenie jest moim zdaniem kluczowe dla zdrowia. Ale nie tylko. Pracując z procesem Wewnętrznego Dziecka przekonałam się, że dopiero zrozumienie i wybaczenie jest w stanie poprawić jakość związku. Bez harmonii w relacji z rodzicem nie możemy być szczęśliwi. Nie da się.
Na koniec dodam, że kwestie te można uzdrowić nawet wtedy, kiedy rodzice nie żyją. Zarówno proces Wewnętrznego Dziecka, jak i samo wybaczanie można przeprowadzić w każdej chwili. Rodzice nie są nam do tego potrzebni. Ma to też znaczenie wtedy, kiedy to rodzic nas porzucił i nie ma z nim kontaktu lub po prostu nie chce z nami rozmawiać. Wybaczamy dla siebie, dla własnego spokoju, dla własnej energetyki. Nie musimy tego przenosić na realnie istniejąca sytuację. Czasem to niemożliwe.
Jeśli jednak chcemy, warto spróbować. Jest wiele metod, które mogłabym tutaj polecić. Oprócz terapii Wewnętrznego Dziecka dobry skutek przyniosą na przykład Ustawienia Systemowe, w których odzyskujemy miłość i wsparcie całego rodu i wszystkich przodków. Po takim terapeutycznym procesie relacje z rodzicem realnie się zmieniają na lepsze i możemy to zauważyć w swoim codziennym kontakcie z nimi. Chętnie łączę Reiki z rozmaitymi terapiami. Reiki z niczym nie wchodzi w konflikt, a wszystko wzbogaca.