Wielka sława to żart. Dokładnie tak jest. A warto pochylić się nad tematem, ponieważ od wieków kojarzy nam się z bogactwem i sukcesem. Czasem rzeczywiście przynosi ludziom pieniądze, natomiast rzadko przynosi szczęście i o tym trzeba pamiętać, kiedy stawiamy ją sobie za cel. Sława jest pułapką. I dzisiaj właśnie o tym, dlaczego jest tylko iluzją, na którą dajemy się nabierać.
Nigdy nie chciałam być sławna, ponieważ cenię sobie własną prywatność. Nie ukrywam, że nie chciałabym, aby plotkarskie gazety opisywały moje związki czy też zajmowały się życiem moich dzieci. Nie chcę być tematem na portalach, które zajmują się negatywnym ocenianiem ludzi, bo ich autorzy odnajdują w tym sposób na dowartościowanie siebie. Jest dla mnie żenujące to, jak ludzie złośliwie komentują wygląd czy zachowanie innych, nic o nich nie wiedząc. Krótko mówiąc – nie chcę być żerem dla hien.
Sława to także odpowiedzialność. Załóżmy, że całkiem pominiemy wszechobecną złośliwość zakompleksionych osób. Człowiek znany ma także sympatyków, którzy uczą się od niego i naśladują go. Nie można o tym zapomnieć ani na chwilę, jeśli jesteśmy wśród ludzi. Pewna odpowiedzialność jest naturalna dla każdej inteligentnej osoby, ale jej nadmiar może przytłoczyć. Czasem chcemy być na luzie. Chcemy się powygłupiać albo zrobić coś wbrew temu, czego uczymy. To oznacza, że nauczyciel prosperity może mieć ochotę ponarzekać, popłakać czy pokrzyczeć sobie. Tak po prostu, by poczuć się człowiekiem. A co, jeśli za rogiem czai się sprytny papparazzi i zdjęcia tej chwili obiegną cały świat podważając nasz autorytet?
Kiedy jestem zwykłym nieznanym nikomu człowiekiem, nie przejmuję się cudzą oceną. Przyjmuję spokojnie, że nie jestem wzorem dla każdego. Jedni mnie lubią, inni nie. Ktoś mnie obgaduje, ocenia krytycznie albo nawet oczernia i jest to tylko jego problem. Jeśli jestem znana, jeśli reprezentuję jakąś wiedzę, wówczas każde dorabianie mi „rogów” rzutuje także na to, czego uczę. Praktyka potwierdza, że jeśli znany nauczyciel np. Reiki zostaje oskarżony o oszustwo, to niektórzy ludzie odsuwają się od samej metody Reiki lub rezygnują z planowanej nauki. Nie wszyscy – jasne. Ale wielu łączy osobę z tym, czym się zajmuje. To też odpowiedzialność, której nie zmniejsza fakt, że czasem oskarżenia są wyssane z palca.
Minusów sławy jest więcej. Ale chcę zwrócić szczególną uwagę na jeden tylko wątek. Warto sobie uświadomić, że pragnienie sławy najczęściej rodzi się z silnego kompleksu niższości. Jeśli tęsknimy za jakimś podium, za byciem w gazecie, za udzielaniem wywiadów w TV, to jest to zawoalowane pragnienie bycia podziwianym i docenianym. To potrzeba spojrzenia na innych z góry, to pragnienie odegrania się na tych wszystkich, którzy nas lekceważyli, pomijali, a może nawet wyśmiewali. To chęć udowodnienia światu i sobie, że znaczy się dużo więcej, niż naprawdę się czuje. Polecam tutaj bardzo gorąco pracę z podnoszeniem poczucia wartości, bo im większa żądza sławy, tym silniejsze kompleksy. I jeśli nie pokochamy siebie, to bardzo szybko spadniemy z każdego podium, na które uda nam się z wielkim wysiłkiem wdrapać
Ale uwaga! Czym innym może być pragnienie zdobycia medalu czy zajęcie pierwszego miejsca w zawodach sportowych. Czym innym – pragnienie wydania książki, która okazuje się bestsellerem. Czym innym zorganizowanie jakiejś fundacji czy stowarzyszenia, które w swoim ważnym działaniu rozrasta się na cały kraj i nagle wszyscy o niej wiedzą. W każdym z tych przypadków sława przychodzi niejako spontanicznie. Jest efektem realizacji czegoś, na czym nam zależało. Ale nie bywa tu celem samym w sobie. Mamy przecież marzenia, a ich realizacja czasem przynosi popularność. Jak zawód aktora – nie ośmieliłabym się nigdy powiedzieć, że każdy aktor ma kompleksy, to przecież absurd. Ludzie występują na scenie, ponieważ mają w sobie talent, ponieważ tak realizują siebie, ponieważ chcą dzielić się sobą z innymi. A sława jest tutaj ubocznym skutkiem wykonywania takiego zawodu.
Niemniej to zawsze wybór duszy. Sława zmienia całe ludzkie życie, dlatego właśnie musi być wpisana w program karmiczny. Oznacza to, że dusza bierze na siebie wszystkie trudne lekcje przypisane do tego doświadczenia. Nie ma tutaj żadnych przypadków. Jeśli dusza nie ma tego w programie, to możemy stawać na rzęsach, a sławy nie będzie. Ale też czasem pojawia się nieoczekiwanie tam, gdzie nie ma nic wielkiego do zaprezentowania i nagle człowiek staje na scenie w świetle reflektorów ze świadomością, że nie jest gotowy na to, aby być liderem, przykładem czy wzorem dla innych. Tak też bywa.
Każdy, dla kogo ten temat jest ważny, powinien uświadomić sobie nieadekwatność sławy. Nie są autorytetami ci, którzy są znani, ale ci, którzy są dobrzy w swoich dziedzinach. Sława nie oznacza kompetencji, tylko czysty „zbieg okoliczności”, czyli program duszy. A ten program może ustawić na podium dla maratończyków człowieka, który dopiero dwa razy przebiegł trasę. Lekcja to nie tylko dla niego, by tę sławę udźwignąć i wykorzystać dla powszechnego dobra. Lekcja to najcięższa dla wszystkich prawdziwych, kompetentnych maratończyków, którzy wiedzą, że zostali pominięci, chociaż są o niebo lepsi i w ciszy spuszczają głowę.
Są i tacy, którzy wznoszą oczy do góry i krzyczą wniebogłosy: „dlaczego?!” i przestają wierzyć w harmonię wszechświata. To dla nich cierpienie Hioba i test wiary w Dobro. To dla nich ból bezsensu życia i wszystkich zmagań, które nigdy nie zostały docenione. Są i tacy, którzy nie mają siły, by próbować rozumieć tę lekcję i łapią za pistolet, by zestrzelić z podium tego, który tam stoi. Nie chcą i nie umieją zaakceptować tej nieadekwatności. Czasem przecież najprościej samemu skorygować dysharmonię wszechświata. Historia jest pełna takich postaci. Czy wiecie, że najwięcej zbrodni jest popełnianych z zawiści? Zawiść boli potwornie.
Ale pisałam też, że łatwo ją uleczyć miłością do siebie. Ponieważ ludzie o wysokim poczuciu wartości nie patrzą na podium w ogóle. Nie pracują dla sławy ani dla podziwu innych ludzi. Pracują z radością, ponieważ twórczość ich uskrzydla. Wystarcza im własny zachwyt i czerpią rozkosz z samego działania. Po pracy patrzą na swoje dzieła i wypełniają się błogością. Nie w głowie im jakiekolwiek nagrody, ponieważ samo życie jest dla nich nagrodą. Oto najwyższy poziom rozwoju.