Prostota w Reiki

Jedną z największych zalet Reiki jest prostota. Pisałam już o tym wiele razy, ale temat wciąż aktualny, wraca bowiem w zażartych dyskusjach na rozmaitych forach. Między innymi dlatego nie bywam w reikowych grupach na portalach społecznościowych, ponieważ to tygiel ludzi, którzy pobierali nauki od setek różnych nauczycieli. A w nauczaniu Reiki nie ma niestety spójności. Jest wiele linii, odłamów, sposobów pracy i wiele przekonań. Niektóre z nich wprowadzają duży chaos.

Kiedy trzydzieści lat temu uczyłam się Reiki, zachwyciła mnie łatwość pracy z energią. Oczywiście kilku podstawowych rzeczy musiałam się nauczyć, ale poza tym zapamiętałam słowa mojego mądrego nauczyciela Jana Peterko, który powtarzał nam: „Pamiętaj, nie ma w Reiki niczego, od czego nie mogłabyś odejść”. Pokazywał, jak ważna jest intuicja i zaufanie sobie, ale przede wszystkim uczył nas tego, że Reiki jest absolutnie bezpieczna. Że nie można tutaj nic zrobić źle.

Ufam swojemu nauczycielowi, który szkolił się w naprawdę  bardzo krótkiej linii. Inicjowała go Brygida Muller, a Brygidę inicjowała Phyllis Furumoto. Nie mam podstaw, by myśleć, że czegoś nam nie przekazał lub przekazał źle. Uczestniczyłam jako gość w kilkunastu szkoleniach, słuchałam wszystkiego wiele razy. Właśnie dlatego uważam, że mam doskonałą wiedzę na temat Reiki. Moje trzydzieści lat praktyki to tylko oczywiste potwierdzenie pobieranych nauk.

Jan Peterko był jednym z pierwszych polskich nauczycieli metody, a jego przekaz był klarowny i dla mnie całkowicie zrozumiały. Często powtarzał, że to co najcenniejsze w jego naukach, to czystość przekazu. Wówczas nie miałam pojęcia, ile wypaczonej wiedzy krąży po świecie w tym temacie. W tamtych czasach corocznie odbywały się spotkania w Phyllis Furumoto, która między innymi prowadziła zawsze sprawdzający warsztat dla nauczycieli i weryfikowała poprawność nauczanych znaków i przekazywanej wiedzy.

Teraz do naszego kraju dotarli uczniowie z różnych linii. Także tych, które odeszły od czystego nauczania i pozmieniały to, co przyniosła nam z Japonii Hawayo Takata. Niestety taka jest prawda. Zdarzyło się parokrotnie, że ktoś wysłał mi rysunki znaków, jakich go nauczono na zajęciach Reiki. Te znaki niewiele miały wspólnego z prawidłową formą, którą pokazał mi Jan Peterko przypominam: weryfikowany corocznie przez Phyllis Furumoto. Na znakach się nie kończy. W światku Reiki powstał potworny bałagan. Reikowcy przekrzykują się nawzajem, a niektórzy próbują wpychać nam swoje wypaczone nauki.

Dzisiaj prostuję na bieżąco najnowsze rewelacje. Spotykałam się już wcześniej z różnymi mitami o tym, jak to można sobie zaszkodzić energią, kiedy coś źle powiemy albo użyjemy Reiki w pewnej określonej chorobie. Nadal ktoś powtarza, że Reiki może zasilić komórki nowotworowe oraz że trzeba mieć wyniki badań klienta i ściśle pokierować energię, aby we właściwy sposób uzdrowiła te tkanki, które tego wymagają. Otóż nie!

Po pierwsze Reiki jest energią inteligentną. Najlepsze wyniki w uzdrawianiu osiągam, kiedy układam intencję prosto: „proszę o jak najlepsze zdrowie dla…” Reiki nie potrzebuje naszych wskazówek, ponieważ jest przedłużeniem Najwyższego Źródła. To nie tępe narzędzie, które musimy instruować. To Boska Siła Miłości. Nigdy, przenigdy nie wzmacnia komórek rakowych ani innych struktur, które są dla nas szkodliwe. Reiki działa dla najwyższego dobra człowieka. Prostota, powierzenie i zaufanie jest tu kluczem do pozytywnych efektów.

Po drugie gdyby rzeczywiście tak było, jak sugerują ludzie bazujący na wypaczonych naukach, to nikt bez wykształcenia medycznego nie miałby prawa korzystać z Reiki. Znajomość medycyny nie polega na przeczytaniu Atlasu Anatomicznego, to pięć lat studiów i solidna praktyka. Gdyby rzeczywiście Reiki należało precyzyjnie kierować intencją, to tylko lekarz może to zrobić prawidłowo. Czy Mikao Usui był lekarzem? Czy Hawayo Takata była lekarką? A może Phyllis Furumoto ukończyła studia medyczne? Nic mi o tym nie wiadomo.

Terapeuta Reiki nie ma prawa żądać od klienta wyników badań. Jeśli na kogoś takiego traficie, to uciekajcie od niego jak najdalej, ponieważ nie wie, z czym ma do czynienia. W Reiki nie mamy „pacjentów” przypominam. W Reiki nie leczymy. Mamy klientów, którym podajemy energię, a ta energia sama robi to, co powinna. Wymądrzanie się bez medycznego wykształcenia nad wynikami badań jest szarlatanerią. Takie postępowanie uderza w nas wszystkich, którzy pracujemy z energią Reiki, ponieważ nasuwa podejrzenie, że terapeuta Reiki to niebezpieczny znachor. A tak być nie powinno.

Zabieg Reiki jest niezależny od rodzaju choroby i wyników badań. Generalnie nawet nie musimy wiedzieć, co komu dolega. Przykładamy dłonie i prosimy o energię Reiki, prosimy o uzdrowienie. Uzdrowienie ze wszystkich chorób, jakie tej osobie dokuczają i nie jest ważne, jakie one są. Przecież wiele schorzeń jest ukrytych w ciele i nie daje w ogóle objawów. Po co więc wyniki badań, kiedy one nigdy nie są kompletne? Zaletą Reiki jest to, że uzdrawia także to, o czym człowiek nie ma pojęcia, bo jeszcze stosownych badań na to coś nie zrobił.

Powtarzam: nie leczymy nikogo, tylko energetyzujemy, aby ciało człowieka pomyślnie rozpoczęło proces uzdrawiania. Taki jest sens Reiki uruchomienie w ciele klienta sił samo uzdrawiania. Tak mnie uczono i ufam w pełni tej nauce. Właśnie dlatego bez wiedzy medycznej możemy robić zabiegi. Mogą je robić także dzieci. Opowiadałam już o tym, że kiedy robiłam swój pierwszy stopień, gościem na seminarium była siedmioletnia zainicjowana dziewczynka. Nie byłoby to możliwe, gdybyśmy musieli analizować jakieś wyniki i posiadać medyczne wykształcenie.

Na marginesie dodam, że bioenergoterapeuci pracują inaczej. Reiki jednak to nie bioterapia i przenoszenie zasad pracy z bioenergią klasyczną na metodę Reiki jest błędem. Być może w bioterapii nie wolno energetyzować komórek rakowych, ale Reiki to nie dotyczy. Reiki działa inaczej. Pouczanie Reiki intencją, jak ma działać, jest jak pouczanie Pana Boga modlitwą. Czy kiedy się modlicie, udzielacie Bogu instrukcji, w jaki sposób ma Was uzdrowić, czy też ufacie, że jest mimo wszystko trochę od Was mądrzejszy? Reiki bliżej do modlitwy niż do bioterapii.

Prawdopodobnie z przenoszenia bioterapii na Reiki biorą się też wszystkie historie o podczepach i innych zagrożeniach, o których ciągle ludzie piszą na forach dyskusyjnych, a które w Reiki praktycznie nie istnieją. Mój nauczyciel nie uczył nas jakichkolwiek zabezpieczeń tego typu. Przypominał, że praca z Reiki jest bezpieczna i niczym nam nie grozi. Ważne, by pozostać uziemionym i być nastawionym pozytywnie, także do swojego bezpieczeństwa. Znaki, z których korzystamy w Reiki, chronią nas przed paskudnymi energiami. Znając działanie znaków nie powinniśmy się w ogóle zastanawiać nad tym, czy w czasie zabiegu coś się może przyczepić. Mikao Usui dokładnie opracował metodę ma ona sama w sobie odpowiednie zabezpieczenia. Tak to widzę.

Takie zagrożenia oczywiście istnieją ogólnie przy kontakcie z klientami, szczególnie kiedy prowadzi się gabinet. Robimy przecież nie tylko Reiki, czasem wykonujemy także inne zabiegi i usługi. Jako ludzie powinniśmy umieć się zabezpieczać i oczyszczać z różnych energii, ale nie należy to do kanonu Reiki. To temat dodatkowy, a nie obowiązkowy.

Uważam też, że to myśl kreuje. Jeśli ktoś wszędzie widzi podczepy i ciągle o nich myśli, to być może notorycznie na nim siedzą. Jeśli codziennie wypełniamy się Światłem z Najwyższego Źródła i Fioletowym Płomieniem, to raczej wątpliwe, by coś nas zaczepiało. Kwestia właściwego podejścia nic więcej. Podpowiem, że można skorzystać z mocy na przykład Selenitu piękny i niedrogi kamień i oczyszczać się z jego pomocą po każdej sesji Reiki (jeśli ktoś czuje taką potrzebę, ja nie czuję) albo nawet do każdego zabiegu zakładać na siebie Selenit. Nic więcej nie trzeba. Jesteśmy chronieni i prowadzeni, jeśli tylko o tę ochronę poprosimy. Reiki sama w sobie nas chroni, warto o tym pamiętać.

Bogusława M. Andrzejewska
Bogusława M. Andrzejewska

Promotorka radości i pozytywnego myślenia, trenerka rozwoju osobistego i duchowa nauczycielka. Pisarka i publicystka, Redaktor Naczelna elektronicznego magazynu „Medium”. Autorka wielu poradników rozwoju. Astropsycholog i numerolog oraz konsultantka NAO. Prowadzi szkolenia na temat wiedzy duchowej i prosperity. Pracuje z Aniołami, robi odczyty w Kronikach Akaszy. Jest nauczycielką Reiki i miłośniczką kryształów, kotów oraz drzew. W wolnym czasie pisze wiersze.

Artykuły: 640
0
    0
    Twój koszyk
    Nie masz żadnych produktówPowrót do sklepu