Praca zawodowa to co najmniej jedna trzecia naszego życia. Niektórzy układają sobie życie w ten sposób, że pracują w domu lub pozostają na utrzymaniu partnera, ale zasadniczo każdy jakoś pracuje. Nawet jeśli polega to głównie na porządkach w domu, zakupach i gotowaniu. Przy okazji podkreślę bardzo wyraźnie, że kobieta, która nie pracuje zawodowo, ale dba o dom i dzieci, wkłada w swoje zadania równie dużo wysiłku, jak inni. Często nawet więcej, to przecież działania fizyczne. Znam wiele kobiet, które świadomie wybierają jakiś zawód wykonywany za biurkiem, a do domowych obowiązków zatrudniają kogoś innego.
Ale dzisiaj nie o tym, lecz o radości z pracy. Ze zdumieniem przeczytałam ostatnio jakiś wpis o tym, jaki to dramat “pracować w święto”. Ja pracuję w święta też i to z ogromną radością. Praca nie jest dla mnie dramatem o żadnej porze roku czy tygodnia. Uważam, że jeśli ktoś użala się nad sobą, bo musi w pracować na przykład w niedzielę, to równie mocno cierpi, kiedy pracuje w poniedziałek czy wtorek. Albo się coś lubi albo nie. Osoba, dla której praca jest powodem do cierpienia, powinna zastanowić się poważnie nad swoim życiem.
Głównie dlatego, że – jak wspomniałam na początku – praca to sporo naszego życia. Właśnie dlatego powinna sprawiać nam radość, by życie było pogodne i radosne. Warto zadać sobie trochę trudu, by odnaleźć coś dla siebie i robić za pieniądze to, co lubimy robić. Z wielu powodów, a pierwszy to właśnie taki, aby każde pójście do pracy było po prostu czymś naturalnym. Kiedy czytam te wszystkie marudne wpisy o tym, ile to jeszcze dni do weekendu (ojej, ojej!) albo użalanie się z powodu poniedziałku, to zastanawiam się nad tym, dlaczego ludzie są tak nieszczęśliwi na własne życzenie. Nikt nikogo do pracy nie zmusza. Żyjemy w kraju, w którym można wybrać to, co chce się robić i potem czerpać z tego zadowolenie i satysfakcję.
Rozumiem oczywiście, że samo chodzenie do pracy w mroźną zimę czy ulewną jesień bywa uciążliwe. Dlatego sama wybrałam pracę z domu, by nie czekać w deszczu na autobus, nie stać w korkach i nie marznąć. Zawsze jest jakieś rozwiązanie, ale narzekanie na pogodę jest dla mnie do przyjęcia – przecież nie mamy na to wpływu, możemy tylko nauczyć się cierpliwie znosić to, co nasz klimat nam daje. Natomiast narzekanie w ogóle na to, że trzeba pracować wskazuje, że ktoś nie żyje dla siebie tylko egzystuje.
Jak można codziennie iść do pracy, której się nie znosi? Toż to masochizm! A to my sami układamy swoje dorosłe życie. O ile nie mamy świadomego wpływu na to, w jakiej rodzinie się rodzimy, w jakiej biedzie czy bogactwie dorastamy, o tyle wybór miejsca, w którym będziemy spędzać codziennie około ośmiu godzin – to nasza własna odpowiedzialność. Warto poszukać czegoś, w czym znajdziemy coś dla siebie. Życie jest dla nas, praca jest dla nas, a nie my dla pracy. Warto postawić siebie na pierwszym miejscu i tak zwyczajnie zadać sobie pytanie: gdzie mi będzie dobrze?
Rzecz nie w tym, by być sławnym aktorem, fotoreporterem czy lekarzem, jeśli nie mamy potrzebnych do tego zdolności albo wykształcenia. Sława i splendor mają w pakiecie mnóstwo stresu i napięcia, zaniedbane życie rodzinne, samotność… Często najlepsza jest zwyczajna praca z ludźmi, ścinanie włosów, sadzenie ukochanych kwiatów, opiekowanie się zwierzętami, wypiekanie pachnącego ciasta, po które ktoś przyjeżdża wiele kilometrów i mówi nam, że to właśnie najbardziej mu smakuje. Najlepsza praca to taka, w której ludzkie oczy się do nas śmieją z wdzięcznością i robi się ciepło na sercu.
Oczywiście liczą się też zarobki, ale one są nierozerwalne powiązane z tym, co próbuję Wam przekazać. Jeśli kochamy swoją pracę, to nasze usługi lub produkty przyciągają do nas coraz więcej klientów, bo mają w sobie ten magiczny dodatek nazywany pasją, a inaczej miłością. Każdy tego pragnie, więc bardziej lub mniej świadomie szuka takich ludzi, u których może dostać nieco balsamu na serce. W formie masażu lub nowej fryzury, w formie chleba, butów, czy w formie ciepłego uśmiechu dobrego sprzedawcy.
To, co bezcenne, to samo tworzenie cudownych rzeczy. Kiedy kochamy siebie i swoje kreatywne działanie, to spod naszych rąk wyłaniają się magiczne zjawiska. Najsmaczniejsze ciasto, najpiękniejszy projekt sukni czy butów, najbarwniejszy obraz, najbardziej niesamowita biżuteria, zjawiskowa fryzurka, bajeczna rabatka kwiatowa, najwygodniejszy fotel, niewiarygodnie uzdrawiający zabieg terapeutyczny. Patrzymy na swoje dzieło i czujemy wspaniałą energię na poziomie serca. Czujemy spełnienie i odnajdujemy swój sens życia na Ziemi. Właśnie dlatego warto robić coś, co kochamy.
Człowiek, który kocha siebie, umie znaleźć taką pracę, w której dobrze się czuje i nie ma dla niego znaczenia, czy idzie do niej w piątek czy w niedzielę. Idzie tam z myślą o tym, co fajnego zrobi tego dnia. Dla mnie kompletnie nie ma znaczenia, w jakim dniu tygodnia pracuję. Jeśli rezygnuję z zawodowych spraw w weekend, to tylko dlatego, aby móc wyjechać gdzieś z mężem. Jeździmy często, jeśli tylko pogoda dopisuje, więc jak każdy człowiek potrzebuję w różnych okresach roku wolnego czasu dla rodziny. I oczywiste jest, że nawet od najbardziej kochanej pracy trzeba chwilę odpocząć.
Potrzebuję też wolnego od pracy czasu na… pracę. Na swoją pracę. Czasem mam nowy pomysł na rozdział do książki, na nagranie, na artykuł lub zrobienie nowych zdjęć. Ale to nie oznacza, że nie lubię szkoleń – lubię je tak samo jak zawsze. Nie wyobrażam sobie jak wyglądałoby moje życie, gdybym zajmowała się czymś okropnie nudnym, przykrym, uciążliwym. Wszechświat jest w harmonii, dlatego różnimy się od siebie i lubimy rozmaite rzeczy, aby do każdego działania znalazł się ktoś, kto znajdzie w nim dla siebie radość.