Obserwuję czasem ze zdumieniem sytuację, w której samotna kobieta zachodzi w ciążę natychmiast po tym, jak tylko pozna nowego mężczyznę. Nie mam nic przeciwko dzieciom, ale uważam, że powinny rodzić się w stałych związkach, wówczas mają duży procent szansy na szczęśliwe dzieciństwo i posiadanie dwojga rodziców. Jak pisałam wielokrotnie – nawet po rozwodzie można zadbać o to, aby dzieci miały dobry kontakt z ojcem i rozwijały się prawidłowo. Wpadka z przypadkowym partnerem takich gwarancji nie daje. Oczywiście bywa i tak, że ktoś nie umie korzystać z metod antykoncepcyjnych i te biedne dzieci z przypadkowych związków są tylko efektem rażącego braku elementarnej wiedzy o własnej biologii. Ale dziś nie o tym.
Temat wydał mi się ciekawy, kiedy spróbowałam zgłębić przyczyny takiej nieodpowiedzialności. Wystarczy szczypta inteligencji, by wiedzieć, że zajście w ciążę z kimś ledwo poznanym jest ze strony kobiety skrajnym egoizmem. Jest to z oczywistą szkodą dla dziecka, które prawdopodobnie nie będzie miało nawet okazji poznać swojego ojca. Dlaczego zatem kobiety to robią? I to takie kobiety, które wydawać by się mogło, kochają potem swoje dzieci. Czemu zatem robią tym dzieciom taką krzywdę? Co jest ważniejsze od szczęścia własnego dziecka?
Tylko jedna rzecz może skłonić człowieka do głupiej decyzji, za którą płaci się potem wiele lat: strach. Strach przed samotnością, przed byciem niekochanym i odrzuconym. Natychmiastowe zajście w ciążę zaraz po tym, jak dwoje ludzi się pozna, bywa takim specyficznym zarzuceniem sieci na mężczyznę z głęboką wiarą, że nie ośmieli się odejść, kiedy dowie się o swoim ojcostwie. Praktyka pokazuje, że czasem działa to wręcz odwrotnie i wystraszeni panowie uciekają. Ale czasem to przynosi jakiś skutek i partner chcąc być odpowiedzialny zostaje przy nowo poznanej kobiecie.
Błyskawiczna ciąża jest w takim związku jak gwoździe, którymi czasem udaje się przybić mężczyznę do siebie. Ile wart taki związek? Rzadko jest udany, bo nikt nie lubi przymusu. Dorośli, inteligentni ludzie chcą sami podejmować decyzje o swoim życiu i o potomstwie. Chcą być gotowi na to, by dać dziecku wszystko, co najlepsze. Chcą więc mieć pieniądze, stałą pracę, dach nad głową – to wszystko, co zapewni dziecku godny byt. Nie każdy żyje z 500 plus. Na szczęście są wśród ludzi osoby mądre i odpowiedzialne za siebie i swoje dzieci. Nawet jeśli korzystają z zasiłku, to nie chcą się od niego uzależniać.
Skąd bierze się ta irracjonalna potrzeba przywiązania, czy wręcz przybicia gwoździami do siebie całkiem przypadkowego partnera? Jak zwykle odpowiedź znajdziemy w poczuciu wartości, czy też bardziej w jego braku. Lęk przed porzuceniem przez mężczyznę powoduje, że kobieta decyduje się na ciążę. Bo porzucenie, odejście do innej to rzecz straszna, dramatyczna wręcz. Utwierdza zakompleksioną osobę w tym, że jest brzydka, bezwartościowa, okropna, głupia, nudna… To bardzo boli. Poczucie, że jest się bezwartościowym bywa nie do zniesienia. Zatrzymanie siłą jakiegoś – jakiegokolwiek – partnera chroni przed tym bólem.
Całkiem zasadne jest stwierdzenie, że odpowiedzią na każde pytanie jest bezwarunkowa miłość do siebie. Kobieta, która naprawdę kocha siebie, starannie wybiera ojca swoich dzieci. Daje sobie trochę czasu, by go poznać, zanim podejmie decyzję o dziecku. Buduje swój związek z miłością, aby stanowił piękny fundament dla bezpiecznego i szczęśliwego życia przyszłego potomstwa.
Rzecz nie w obrączce. Znam wiele pięknych wolnych związków, w których ludzie znają się i wspierają latami. Mają też razem dzieci, dzieci kochane, rozpieszczane i szczęśliwe. Trwałość i moc związku wynika z pewnych jakości, które ludzie wzajemnie układają między sobą. Przychodzi taki moment, kiedy wiedzą z całą pewnością, że zawsze mogą na siebie liczyć, bez względu na wszystkie przeciwności losu. Nie ma możliwości zbudowania takiej trwałości po dwóch-trzech miesiącach „chodzenia ze sobą”. To może być ledwie zapowiedź czegoś fajnego.
Rozpaczliwe przybijanie gwoździami świeżo poznanego partnera pojawia się wtedy, kiedy dławi lęk. Lęk, że jest się brzydką, starą, nieciekawą i nie lubianą przez nikogo kobietą. Nowy mężczyzna, który okazał jakieś zainteresowanie, jawi się jak wygrana na loterii, którą trzeba łapać za nogi i wydusić jak cytrynę. Kiedy nowy pan zaczyna już rozglądać się za kolejną rozrywką, to ostatni moment, by go usidlić. Kiedy w oczy zagląda widmo samotności i odrzucenia, taka kobieta chwyta się najskuteczniejszego znanego jej sposobu – natychmiast zachodzi w ciążę, by go zatrzymać na zawsze.
Wysokie poczucie wartości nigdy nie pozwala kobiecie na takie zachowanie. Kobieta, która kocha siebie wie, że to ona wybiera i że zasługuje na wszystko, co najlepsze. Nie boi się samotności, bo jej wiara w siebie i wewnętrzne poczucie piękna przyciągają do niej całe rzesze wartościowych mężczyzn. Może zatem spokojnie zastanowić się, który z nich będzie najlepszym ojcem dla jej dzieci.
Warto też dodać na koniec, że chwytanie – usidlanie kogokolwiek jest po prostu żałosnym wyrazem bezradności. Jak bardzo taka kobieta czuje się „nikim”? Jak bardzo czuje się poza wszelkim wyborem, skoro podejmuje takie ryzyko? Naraża się nie tylko na śmieszność, ale w większości wypadków także na samotne wychowywanie dziecka, które pomimo wielkiego wsparcia finansowego ze strony naszego rządu, wcale nie jest proste. Każda matka wie, czym jest proces wychowywania dziecka i zapewnienie mu nie tylko jedzenia czy zabawek, ale też czasu i uwagi, aby dziecko wyrosło na mądrego i dobrego człowieka.
Nic mi do tego, jak ludzie układają sobie życie osobiste. Im gorzej to robią, tym w pewnym sensie lepiej dla mnie, bo dzieci samotnych matek to moi przyszli klienci. Czysto filozoficznie rozważam, jak by to było, gdyby kobiety używały swojego umysłu, zanim w panicznym lęku przed samotnością zajdą w ciążę? Myślę, że świat byłby po prostu lepszy, a ludzie szczęśliwsi. Jak zwykle drogą do takiego świata jest kochanie siebie, którego ciągle ludziom bardzo brakuje.