W Prospericie kluczowe jest właściwe myślenie. Wiedząc o tym, że nasze myśli tworzą naszą rzeczywistość, wkładamy sporo wysiłku w to, aby kontrolować te wszystkie pojawiające się skojarzenia, obrazy i przede wszystkim niewłaściwe poglądy. Bo to one w istocie tworzą to wszystko, co nas spotyka. Powtarzałam i powtórzę ponownie, że nie mają wielkiego znaczenia przelotne myśli, które chyłkiem przymykają przez nasz umysł. Siłą, która materializuje nasze życiowe doświadczenia są przekonania. Czyli to, w co wierzymy. Co uznajemy za prawdę, za fakt.
Jeśli ktoś miał przykre doświadczenie z psem, który go ugryzł lub z wodą, bo w dzieciństwie się topił, może bać się tej wody lub psów. Nosi w sobie przeświadczenie, że dla niego woda (albo pies) to coś przykrego i niebezpiecznego. Im mocniej zasili to emocjami, tym szybciej przyciągnie kolejne doświadczenie, które to potwierdzi. Tak zadziała wzorzec. Człowiek taki trafi na psa, który go zaatakuje lub wchodząc do jeziora poślizgnie się i choćby toń sięgała mu do kolan, przewróci się i napije wody. Oto lustro naszych myśli, które niezawodnie przyciąga do nas to, w co wierzymy.
Przypomnę w tym miejscu, że dobre myśli też się sprawdzają. Nie musimy się straszyć negatywnymi rzeczami. Możemy się cudownie bawić wymyślając, co pięknego może nas spotkać. O ileż to przyjemniejsze, o ileż ciekawsze! Warto spróbować dla własnej frajdy. Ale można też potraktować to poważnie i wprowadzić do swojego harmonogramu systematyczną wizualizację. Można każdego dnia marzyc i wyobrażać sobie to, czego pragniemy. Jeśli zasilimy to wiarą i emocjami, być może nasze wyobrażenie stanie się rzeczywistością. Tak właśnie spełniają się marzenia – kiedy zamieniają się w pogląd, że z cała pewnością są tuż przed nami w zasięgu reki i za chwile się spełnią. Od razu widać, jak niewiele osób wierzy w wygraną w Lotto. Każdy chce wygrać, ale mało kto wierzy, że to możliwe w jego indywidualnym przypadku…
Stale spotykam się z narzekaniem na różne drobiazgi. Czasem zastanawiam się nawet, dlaczego ludzie dopatrują się tragedii tam, gdzie jej wcale nie ma. Odpowiedzią jest właśnie niewłaściwy sposób myślenia. Ktoś narzeka na hałas, bo pies ujada. Ktoś zrzędzi, bo jakiś produkt podrożał. Ktoś się zamartwia, bo musi iść do urzędu załatwić jakąś sprawę… W istocie pies nie jest problemem, to wyszukiwanie sobie powodu do złości, bo kiedy zajmiemy się swoimi sprawami, nie zwracamy uwagi na psa. Jeśli jednak ktoś jest rozdrażniony, chory czy niewyspany, to wszystko go wkurza, także szczekanie psa.
Rzeczy drożeją stale, w większości wypadków można na to nie zwracać uwagi, bo w gruncie rzeczy nie odczuwamy tego aż tak bardzo. Wydamy miesięcznie kilka złotych więcej i cóż z tego? Jeśli nie będziemy na tym się skupiać, nawet tego nie odczujemy, po co więc się zamartwiać? Nie warto też argumentować mądrością typu „ziarnko do ziarnka”, bo to absolutnie nie prosperujące powiedzonko. To typowe hasło świadomości ubóstwa, która ściboli przy każdej okazji, przesiąknięta do szpiku lękiem, że jej zabraknie… Nie tędy droga. Jeśli nawet cena czegoś ważnego dla nas poszła w górę, trzeba się skupiać na zwiększeniu dochodów, bo celem świadomości prosperującej jest szczęście i życie w dostatku wszystkiego, czego pragniemy. Świadomość bogactwa ma to, czego potrzebuje i nie obchodzi ją skąd ani za ile.
Zamartwianie się z góry koniecznością załatwienia trudnych spraw jest także niewłaściwe. Warto się dobrze przygotować, ale nie warto się martwić. Właściwe myślenie zakłada, że wierzymy w pomyślne rozstrzygnięcie problemu. Jeśli wiara stanie się poglądem, wówczas staje się też naszą rzeczywistością. To prawo tak pewne i niezmienne jak grawitacja. Jeśli mamy przed sobą wyzwanie, to najlepsze co możemy zrobić, to uwierzyć, że nam się uda i stworzyć w sobie przekonanie, że tak właśnie będzie. Pozytywna energia wysłana w przyszłość utoruje nam drogę i urzeczywistni pozytywny finał sprawy.
Najprościej rzecz ujmując: sztuka życia polega na umiejętności nie przejmowania się drobiazgami i nie zamartwianiu sprawami poważnymi. To jest zależne tylko od nas. W istocie nie cierpimy tak bardzo z powodu sytuacji, ile z powodu naszych myśli na temat tego, co się zdarza. Często jesteśmy zupełnie nieświadomi, co naprawdę jest trudne. Bywa, że dopiero mocny kontrapunkt pozwala dostrzec, jakimi jesteśmy szczęściarzami. W tym miejscu można sobie przypomnieć słynny dowcip z kozą, którą narzekający na ciasnotę człowiek wziął do mieszkania na cały tydzień. Po usunięciu zwierzaka docenił radośnie, jak wiele ma przestrzeni do życia. Jeśli zatem czujemy się niezadowoleni, warto zadać sobie pytanie, czego nie zauważmy? I czy rzeczywiście jest nam źle, czy to tylko nasze roszczeniowe myśli, pozbawione oparcia w prawdziwej wiedzy? Może warto wtedy poszukać „kozy” i zobaczyć, jak wiele dobra nas spotyka każdego dnia.
Jeśli ktoś przeżył rozstanie, to ból emocjonalny z tej przyczyny wydaje się od razu obowiązkowy. A to nie jest prawda. Rozpacz wywołują w nas myśli typu: „co ja teraz zrobię sama? Jak sobie poradzę? Kto mnie rano przytuli? Jak to będzie nie mieć z kim iść na kolację? Itp.”. A przecież na kolację można iść z dobrą przyjaciółką. Można znaleźć dobrą pracę i zabezpieczyć siebie finansowo. Można cieszyć się spokojnym wieczorem i faktem, że ma się telewizor tylko dla siebie. W gruncie rzeczy nowa sytuacja stwarza nam setki ciekawych możliwości i wcale nie jest zła, tylko my ją postrzegamy w przekrzywionym lustrze dramatu. Cierpimy, bo nakręcamy się pełnymi bólu i lęku myślami.
Ciekawostką jest, że po upływie pewnego czasu od rozwodu większość pań ocenia swój nowy stan bardzo dobrze. Doceniają ciszę, porządek w domu, fakt, że nie muszą gotować obiadu i prać skarpet. Mają czas na swoje zainteresowania i przyjemności. Chcę tu zwrócić uwagę, że sytuacja się nie zmieniła, tylko zmieniło się myślenie o niej. Co oznacza, że wydarzenie nigdy nie jest ani dobre ani złe – tylko nasze myśli wartościują, oceniają i nakładają na życie określone zabarwienie. W ślad za tym płyną emocje, czasem bardzo bolesne. Wniosek jest oczywisty – cierpimy w wyniku wartościujących myśli, co oznacza, że umiejętność kontrolowania myśli może nam zapewnić spokój i pozytywne nastawienie.
Wbrew pozorom nie jest to wcale takie trudne. Myślimy nawykowo. Pies ujada, zakłócając nam ciszę – w głowie pojawiają się standardowe zdania: „ależ hałas! Czy on tak musi?! Co za koszmar! Gdzie właściciel? Co za ludzie! W jakiej ja okropnej okolicy mieszkam!…” A można włożyć do uszu stopery i dalej czytać książkę. „Pies polega na tym, że szczeka” – powiedział kiedyś jeden z moich kolegów. No i już. Niech sobie szczeka. Wystarczy poszukać nowych myśli i świadomie je ukształtować, zamiast myśleć nawykowo.
Podczas ostatniego wyjazdu na urlop trafili mi się hałaśliwi sąsiedzi. Dla niektórych weekend jest po to, by słuchać muzyki i tańczyć, trudno zatem młodym, roześmianym ludziom zabraniać zabawy. Bawili się więc całą noc do rana… i dalej. Ja wolę ciszę i śpiew ptaków, szczególnie rano. No cóż, nie mogłam tego śpiewu posłuchać przy śniadaniu, zagłuszyło je disco polo. Przez sekundę pozwoliłam sobie na rozdrażnienie. Tylko przez sekundę. Potem pozbierałam swoje świadome myśli – młodzi ludzie są sympatyczni, niech się bawią, ptaki są wszędzie. Poszłam na spacer do lasu – miałam ciszę, ptaki i spokój. Po co denerwować się czymś, na co nie mamy wpływu?
Wyświechtane powiedzonko „nie przejmuj się” jest genialnym drogowskazem do pozytywnego myślenia. Nie oznacza wcale nieodpowiedzialności. Właściwe rozumiane uczy nas dystansu do różnych trudnych spraw. Dzięki temu sprawy te okazują się całkiem nieskomplikowane i rozwiązanie pojawia się samo z siebie. Odpowiedzialnością wcale nie jest zamartwianie się czymś. Tak akurat moim zdaniem przejawia się marudność, pesymizm i czarnowidztwo. Jeśli jest kłopot i trzeba coś z nim zrobić – to się robi, a nie martwi. Jeśli nic zrobić z tym nie można, to po co tracić energię na smutki? Smutki nie tylko obniżają nastrój, ale też osłabiają nasza wewnętrzną moc, niszczą zdrowie i przyciągają kolejne problemy. Zatem odpowiedzialność to właściwe i pozytywne reagowanie na sytuację, która takiej reakcji wymaga.
Są rzeczy błahe i rzeczy ważne. Podobnie z poglądami i wzorcami. Jeśli ktoś nie lubi pomidorów, może ich sobie nie jeść, a jego życie w najmniejszym stopniu na tym nie ucierpi. Jeśli jednak boimy się psów, to przeżywać będziemy często dyskomfort, bo tych zwierząt jest wszędzie mnóstwo. Podobnie jak pająków, pszczół czy innych robaczków. To kwestia priorytetów, co nam w życiu przeszkadza bardziej, a co mniej. Na niektóre negatywne poglądy można machnąć ręką. Inne warto uzdrawiać, aby życie nie stało się męką. Warto pamiętać, że jeśli często spotykamy się z czymś, co nas drażni i denerwuje, to takie przykre emocje przenoszą się potem na inne sprawy i relacje. Rozprzestrzeniają się jak wirus i choć zaczynamy od jednego lęku, możemy skończyć na ogólnej niechęci do świata i ludzi. Dlatego lepiej wychwycić niekorzystne wzorce i je przekodować. Można włożyć nieco wysiłku w wyleczenie się z fobii przed psem, wodą czy urzędnikami i w akceptację rzeczywistości. Efektem będzie radosne i szczęśliwe życie.