Kiedy zaczynałam naukę psychografologii (analizy pisma), jak każdy inny człowiek miałam problemy z odczytaniem tych rękopisów, które nazywano nieczytelnymi. Po latach analiz i obejrzeniu tysięcy próbek odręcznych notatek, nabrałam wprawy i dzisiaj odczytam każde pismo. Czytam nawet do góry nogami. To genialna zdolność ludzkiego umysłu, który może nauczyć się wszystkiego. Nawet pozornie najtrudniejszych procesów.
Podobne doświadczenia odkrywam w malowaniu. Od lat interpretuję obrazy, korzystając z symboliki NAO. Ale odkąd zaczęłam sama malować, mój odbiór prac malarskich jeszcze bardziej się pogłębił. Zaczynam widzieć jeszcze więcej ciekawych rzeczy. Odbieram informacje, które wychodzą daleko poza to, co ładne czy nieładne. Zresztą nadal uważam, że nie ma brzydkich obrazów. Ładne jest to, co się nam akurat w danym momencie podoba i każde dzieło znajdzie swojego amatora. Myślę, że w sztuce każda ocena jest czysto subiektywna. Jednak pewien podział, który niczego nie ocenia, chcę przedstawić.
W moim odczuciu obrazy dzielą się na trzy rodzaje. Pierwszy to takie prace, które w oczywisty sposób coś przedstawiają: pejzaż, portret, zwierzątko, kwiaty… Te genialne dzieła wypełniają od lat muzea i galerie. Z zachwytem podziwiam od zawsze ogromny talent twórców. Można wymieniać tutaj setki uznanych nazwisk. Ponieważ techniki są różne, to jedne dzieła podobają nam się bardziej, inne mniej – co niczego nie zmienia. Picasso czy Dali, Rubens czy da Vinci albo van Gogh to po prostu doskonali artyści.
W tej grupie znajduje się także mnóstwo współczesnych malarzy. Mam wśród znajomych na FB kilkanaście osób, które potrafią z pomocą pędzla lub kredek wyczarować prawdziwe cuda. Widziałam pejzaże malarki, które wyglądały jak pięknie nasycone barwami zdjęcia. Jestem zdumiona ogromem talentu i wypełniona podziwem dla ludzi, którzy potrafią tak malować. Jest to efekt wielu lat pracy i ćwiczeń ze szkicownikiem w ręce. To artyzm, który nie podlega dyskusji.
Na modnej fali Vedic Art powstał drugi rodzaj malowania. To kolorowa abstrakcja, takie ciapanie farbkami, które sprawia radość i tworzy coś ładnego, co cieszy oko, kiedy powiesimy nasze dzieło na ścianie. Efekty bywają śliczne, przyznaję. Aczkolwiek, jak pisałam wcześniej, to wszystko rzecz gustu. Metoda Vedic uruchamia twórczą odwagę i dzięki temu ludzie odnajdują radość. Jest to także uznana powszechnie metoda malowania w oparciu o konkretne zasady. Przyznaję się, że w pojedynczych przypadkach sama zalecam klientom malowanie jako rodzaj terapii. Jest to zatem dość pozytywne zjawisko.
Metoda Vedic sprawiła, że każdy chwyta za pędzel, nawet jak nie umie malować, bo to przecież nie ma znaczenia. I tu pojawia się taki podrodzaj – malowanie bez zasad Vedic, bez szkolenia, bez niczego. Ktoś ciapie sobie kolorami i już. Chciałoby się tu sparafrazować Jerzego Stuhra i zaśpiewać: „Malować każdy może, jeden lepiej, drugi trochę gorzej…” Wszystko ok, to takie samo twórcze zajęcie, jak każde inne i wcale nie potrzeba dyplomu, aby sobie namalować obrazek. A nawet taki obrazek dać komuś w prezencie. Też tak zaczynałam.
I trzeci rodzaj to malowanie Światłem, które mamy w sercu. Różni się ono tym, że obrazy nie zawsze są ładne… W zamian niosą w sobie moc uzdrawiania życia. Łączą się z innymi wymiarami w nas i rozświetlają zastygły mrok. Malowanie z ciszy – bo tak to sobie na własny użytek nazywam – przenosi sztukę na zupełnie inny poziom. Rzadko nadaje się do galerii czy na ścianę, ale kontakt z takim obrazem jest jak rozmowa z Najwyższym Źródłem. Często mam wrażenie, że dotykając wzrokiem takiej pracy, wychodzę poza czas i przestrzeń. To dla mnie prawdziwa magia.
Doświadczam tej magii w niesamowity sposób, który powoduje, że otwieram ze zdziwienia buzię. Nie miałam wcześniej pojęcia, że tyle można zrobić z pomocą farb i podobrazia. To nie ma nic wspólnego z klasycznym malowaniem i niech miejsca w galeriach zajmują artyści po szkołach plastycznych. To właściwe. Malowanie oczyszczające nie zawsze nadaje się na wystawę. Aczkolwiek niektóre moje obrazy powstałe w tym procesie ogromnie mi się podobają. Są dla mnie śliczne. Jednak ich walorem jest oczywiście działanie terapeutyczne.
Malowanie z ciszy nie jest dla wybranych, może to robić każdy, jeśli wie, jak połączyć się z Mistrzem w sobie. Automatycznie daje ono magiczny efekt i sztuka płynie wielowymiarowo. Doświadczyłam tego wiele razy. Ale nie każdy obraz jest dla każdego, dlatego nie wszystko nam się podoba, nie wszystko z nami rezonuje. Czasem mocny energetycznie obraz może po prostu nie być odpowiedni na dany moment. Pytając w polu serca unikniemy i takiej dysharmonii. Warto się tego nauczyć.