Główna Horoskopy i analizy Kursy i konsultacje Kroniki Akaszy Publikacje O mnie Mapa strony
Przebudzenie 25
Do poczytania:
Metoda Evelyn Monahan
Człowiek, który pracuje nad własnym rozwojem zaczyna zawsze od szukania w sobie wzorca odpowiedzialnego za trudne sytuacje czy niemiłe emocje. Każde doświadczenie jest przecież jakąś lekcją, a złość czy żal drogowskazem prowadzącym do uzdrowienia. Tymczasem nauka nie zawsze wymaga zmiany wewnętrznego kodu, czasem rzecz jest w zmianie myślenia, w zmianie podejścia na poziomie mentalnym. Warto zresztą od tego zaczynać uzdrowienie, ponieważ zmiana myślowego przekonania przekłada się często na pozytywne zmiany w podświadomości.
Niedawno zastanawiałam się nad poczuciem silnego rozdrażnienia, które odczuwałam, kiedy byłam zmuszona przerwać jakieś mniej lub bardziej istotne czynności, aby zająć się szkoleniem czy konsultacją. Lubię swoją pracę, lubię ludzi, z którymi spotykam się na rozmowach i wykładach, zatem zupełnie nie mogłam doszukać się odpowiedzi na pytanie, dlaczego mi to przeszkadza. Nie samo szkolenie, ale raczej to, że o określonej godzinie muszę wszystko odłożyć, by robić coś innego.
Przyjęłam początkowo, że konieczność pracy po prostu narusza moją wolność. Jako numerologiczna Piątka z dnia urodzenia bardzo cenię sobie swobodę i samodzielne dokonywanie wyboru. A konieczność siadania o określonej godzinie do komputera jest trochę, jak smycz, która przypina człowieka do słupa. Ale mimo wszystko brakowało mi w tym logiki. Przecież uzgadniam terminy z klientami, nikt mi niczego nie narzuca, nie ma więc w tym żadnego naruszania mojej wolności. Takie rozumowanie okazało się więc ślepą uliczką. Nie można czegoś wybierać, ustalać, a potem odczuwać złość, że jest tak, jak się wybrało.
Szukając rozwiązania zagadki zauważałam, że to tylko kwestia terminu, a nie samej pracy, bo – jak wspomniałam wcześniej – moja praca sprawia mi dużo radości i jak tylko się zaczyna, całe rozdrażnienie się ulatnia w pięknych wibracjach. Tylko czas, określona godzina była odpowiedzialna za odczuwaną złość. Okazało się, że traktuję wrogo sam czas, który tutaj w tym wymiarze umieszcza nas w określonych klatkach.
Przyczyna zatem zupełnie odległa od psychologii, natomiast związana z byciem "starą duszą", która nie chce podporządkować się strukturom czasu. Szkolenie czy konsultacja powinno odbywać się wtedy, kiedy wibracyjnie dopasowuję się do tego zjawiska, a nie o określonej godzinie. Innymi słowy wtedy, kiedy poczuję, że to właściwy moment. Odczuwam to w ten sposób, ponieważ jakaś część mnie żyje mocno poza Ziemią. A poza naszym wymiarem czas nie istnieje. Kiedy dusze chcą ze sobą współpracować, dostrajają się do określonego działania i podążają za wibracją. Nie patrzą na zegarki.
Tu na Ziemi musimy wykonywać pewne czynności niezależnie od gotowości – nazywanej często przez ludzi "nastrojem". Ileż to razy byliście zmuszeni do zrobienia czegoś i myśleliście, że nie wcale nie macie na to nastroju? Kwestia nie leży wcale w jakości doświadczenia, bo czasem nie mamy nastroju na zabawę, na przyjemności, na spotkanie z ludźmi, których poza tym uwielbiamy. Jest to kwestia wibracyjnego dopasowania do określonego zjawiska.
Oczywiście Ziemia rządzi się swoimi prawami i człowiek zwykle umie poukładać swoją częstotliwość w odpowiedni sposób. Ja bardzo szybko dostrajam się do wibracji szkolenia i już po paru minutach jestem w odpowiedniej energii. Większość z nas radzi sobie z tym doskonale. Moje rozdrażnienie wynikało zatem z duchowej świadomości nie-istnienia czasu i absurdalności tego wymiaru, który nie pozwala działać zgodnie z wibracją, tylko zmusza człowieka do zmian częstotliwości, niejako na siłę. Czułam w związku z tym dysharmonię energetyczną.
Myślę, że wiele osób tego doświadcza w rozmaitych sytuacjach. Zgrzyt wynikający z dysharmonii wibracyjnej jest odczuwany wyraźnie, ale często nie jest rozumiany. Przejawia się to najczęściej złością i rozdrażnieniem. Kiedy tupiemy nóżkami i rzucamy złośliwości, ktoś ze zdziwieniem pyta: "Ale o co ci chodzi, przecież nic złego się nie dzieje?". Tłumaczymy się wówczas: "Sama nie wiem, jakoś tak dzisiaj wszystko mnie złości". Nie umiemy zrozumieć sami siebie.
I nie widzimy powodu tych emocji, ponieważ nie wynikają z wzorców ani z sytuacji. Wynikają z wyjścia poza 4D. Trzy wymiary to długość, szerokość i wysokość. Czwarty to czas. Jeśli wejdziemy w 5D, dostrzegamy, że czas jest absurdem. Jest smyczą, która zmusza nas do działania zgodnie ze wskazówkami przesuwającymi się po tarczy urządzenia zwanego zegarkiem. Czas jako taki nie istnieje. Ten ruch wskazówek jest umowny, wymyślony przez ludzi w oparciu o przyrodnicze i astrologiczne zjawiska. Nie chcemy działać bez wibracyjnej gotowości. Chcemy sami decydować o tym co i kiedy robimy.
Przebudzenie jest zatem zrozumieniem tego procesu. W wymiarze 5D stajemy się bardziej duszą niż fizyczną istotą. Nasze postrzeganie i odczuwanie wybiega poza ramy znanej dotąd Ziemi. Jednak dopóki żyjemy w fizycznym ciele na Ziemi, jesteśmy podporządkowani zasadom czasu, który rządzi tym światem. Zrozumienie odmienności i charakterystyki środowiska pozwala nam przetrwać. Nie można odłożyć czasu na półkę jako czegoś nieaktualnego i bez sensu. Tak jak nie odkładamy równie bezsensownych pieniędzy czy imion. Takie zjawiska jak czas, finanse czy nazwiska są przypisane do Ziemi w 3D, ale bez tego nie możemy się w tych warunkach poruszać.
Uświadomienie sobie charakterystyki wibracyjnej planety, na której nadal funkcjonujemy pozwala zaakceptować pozorne "absurdy". Zaczynamy rozumieć, że czas jest nakładką potrzebną, aby odnaleźć się w materii. Pieniądze są nakładką, która potężnie uczy człowieka zasad energetycznych zarządzania materią, a imiona i nazwiska pozwalają w warunkach 3D odróżniać ludzi między sobą.
Ja od dawna nie potrzebuję imion, mogę ich nie pamiętać, ale każdy mój klient, każda osoba, która miała ze mną kontakt jest dla mnie unikalna, niepowtarzalna, jedyna w swoim rodzaju. Pamiętam wibracje, często twarze, uśmiech, nie muszę znać imienia. Wiem, kto jest kim. Dlatego właśnie, nawet w czasie inicjacji Reiki na odległość nie potrzebuję żadnych danych. Inicjuję "tę konkretną wibracyjną istotę". Czuję ją jako zupełnie odmienną od innych.
Ale nie każdy ma takie odczuwanie. Bez imion ludzie całkiem by się pogubili, ponieważ na tej planecie żyją istoty o różnych wymiarach. Potrzebują więc nazwisk, zdjęć, dat urodzenia. Potrzebują pieniędzy. Potrzebują poukładania wszystkiego w czasie, ponieważ to daje im poczucie ładu i bezpieczeństwa. Paradoksalnie do tematu, prowadziłam kiedyś szkolenia o nazwie: "Zarządzanie sobą w czasie" i wiem, jak bardzo były potrzebne tym, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z wibracyjnym wzrastaniem.
Bogusława M. Andrzejewska